Travis siedział nieruchomo przy stoliku i wpatrywał się tępo przed siebie. Niemal nie mrugał. Mortez rzucił Grave'owi przeciągłe spojrzenie. Uniósł pytająco brwi.
Że niby rozpierdolił się? - pomyślał kpiąco
Chłopak wyglądał normalnie. Może był tylko nieco blady.
Grave niemal od razu cofnął się do obszernego holu. Mortez rzucił mu podejrzliwe spojrzenie i usiadł na krześle naprzeciwko nastolatka. Zauważył, że jedna z rąk chłopaka porusza się pod stołem. To mogło oznaczać wiele rzeczy. Mógł mieć w ręce niebezpieczny przedmiot lub z zapałem drapać bąbel po ugryzieniu komara.
- Ręce na stół - polecił sucho
Travis nawet na niego nie spojrzał.
- Travis! Powiedziałem: Ręce. Na. Stół - wycedził Starszy
Chłopak przeniósł na niego wzrok. Jego usta wykrzywiły się.
- Nie nazywam się Travis - powiedział drżącym głosem
- A jak...? - zapytał mężczyzna, ironicznie unosząc brwi
Chłopak pokręcił głową.
- Nie mam żadnego imienia. Nic, co byłoby moje - powiedział tępo - Nic.
Pociągnął nosem. Mortez wywrócił oczami.
Po co ten melodramatyzm...
- Każdy ma jakieś imię - wymruczał - Co masz w akcie urodzenia...? - zapytał rzeczowo
Chłopak uśmiechnął się szeroko. Gdyby jego usta nie drżały, zapewne wyglądałby na rozbawionego.
- Robert...Joe... Bailley- rzekł i zaśmiał się. Jego głos bardzo szybko przeszedł w urwany szloch.
Mortez ściągnął brwi.
- Nic nie mam swojego! - wycedził chłopak - NIC NIE MAM SWOJEGO!!! - krzyknął, zrywając się z miejsca
Krzesło, na którym siedział, upadło z hukiem na ziemię. Objął rękami głowę. Mortez dostrzegł, że jego lewa ręka jest podrapana do krwi. Chłopak zamknął oczy.
- Mam ochotę... rozpędzić się i uderzyć głową w ścianę - powiedział cichym, urwanym głosem
Mortez także wstał.
- To jest zły pomysł - rzekł powoli, wpatrując się w niego badawczo
Nastolatek się zaśmiał.
- I jeszcze to... - rzekł
- Co? - spytał mężczyzna
Chłopak pokręcił głową.
- Wiedziałem, że im przeszkadzam. Wiedziałem - powiedział pełnym bólu szeptem - Nie mam już nic - rzekł - I nikogo.
Opuścił głowę i zacisnął oczy.
- Chcę umrzeć - powiedział cicho - Teraz! - dodał drżącym, ale dziwnie stanowczym głosem..
Mortez powoli obszedł biurko. Oblizał wargi. Czuł coś nieokreślonego. Nigdy nie był zbyt empatyczny, ale domyślał się, że chłopak mógł być skołowany.
Okaż mu troskę. Wsparcie. Życzliwość - pouczył sam siebie
Nastolatek uniósł głowę i spojrzał na Morteza.
- Nie mam nikogo - powiedział drżącym głosem - Nikogo. I nie wiem kim jestem... - rzekł z rozpaczą
Starszy oblizał wargi. Może chodziło o instynkt, a może o podobieństwo do George'a. Pochylił głowę, wahając się przez chwilę i sięgnął po krzesło. Postawił je koło biurka.
Usiadł na nim. Wpatrywał się w chłopaka uważnie.
CZYTASZ
Dziedzic
General FictionCzęść 3 serii "Druga droga" Tomy w serii: 1. Srebrna Maska 2. Łowca 3. Dziedzic