- Nie ma mowy! - warknął Szef, zrywając się z fotela za wielkim biurkiem w Gabinecie.
Mortez westchnął. Właśnie poinformował obydwu braci Logan, że chciałby zabrać George'a na kilka dni do Nory. Reakcja była dokładnie taka, jak się spodziewał.
I co...? Czego innego mogłem się spodziewać? - pomyślał kpiąco.
Zacisnął zęby aby powstrzymać słowa cisnące się mu na wargi. Obrócił głowę w lewo. Miał ochotę syknąć "pierdolcie się" i wyjść. Przecież wiedział, czego potrzebował jego Servant. I wiedział czego on sam potrzebował. Tymczasem cholerni bracia Logan stali mu na przeszkodzie w realizacji tego, co było konieczne.
Przestąpił z nogi na nogę. Wydłużył oddech aby nie stracić nad sobą panowania. Ostatnio bardzo szybko się irytował.
- Poczekaj... - rzekł Stanford.
Mortez rzucił mu spojrzenie spode łba.
Wie, że ledwo się kontroluję? - pomyślał
Starszy z braci Logan siedział na krześle przy biurku George'a. Mortez poczuł się lekko zaskoczony, gdy zobaczył, że spogląda na brata. James opadł powoli na swój fotel.
- Daj mu wyjaśnić sytuację - rzekł tymczasem Stanford - Doceń to, że choć raz przyszedł poinformować nas o tym, co zamierza zrobić - rzekł dziwnym tonem, nieco kpiącym, ale też z wyraźną, stanowczą nutą.
Mortez oblizał wargi. Stanford się za nim wstawiał? Dziwne.
- Właściwie nawet zapytałem czy mogę - zauważył nieco zbyt naburmuszonym tonem
- O. Właśnie. - odparł Stanford - Zapytał. Może niezbyt umiejętnie, ale było w tym ziarno pytania o zgodę... - tym razem w jego głosie dało się usłyszeć wyraźną kpinę
James rzucił mu długie spojrzenie. Ściągnął usta.
- Dobrze - rzekł sucho i przeniósł wzrok na Morteza - Wyjaśnij zatem czemu miałbyś zabrać George'a z Centrum? - wycedził
Mortez westchnął i opuścił głowę. Kilka razy kopnął stopą w dywan. Irytacja znów narastała. Kolejny raz pojawił się impuls by obrócić się na pięcie i wyjść, trzaskając drzwiami. Zamiast tego zmusił się by kontynuować rozmowę.
- Eric powiedział, że George jest teraz w fazie walki - wycedził - Jeżeli mam nad nim...zapanować, muszę pozwolić mu przejść przez wszystkie fazy. A to będzie głośne - dodał znacząco - Cervet się będzie wtrącał i tak dalej - westchnął ponuro, czując się skrępowany na samą myśl o wrzaskach swojego Servanta
- Eric? - zapytał James, marszcząc brwi - Któż to taki?
- Servant Basila Saara - wyjaśnił sucho Starszy
- Ten, który się urżnął i leży aktualnie w izolatce? - spytał Stanford, unosząc pytająco brwi
- Ten sam, sir - rzekł niechętnie Mortez.
- Cóż powiedział ten Servant? - dopytał starszy z braci Logan
- Wcześniej zauważył, że George ma "górkę" - wyjaśnił Starszy - Powiedział, że dostał za dużo czynnika z mojego nasienia i zasugerował, że powinienem ograniczyć mu dostęp.
Stanford chrząknął, jakby zadławił się śliną. Mortez wywrócił oczami.
- Więc to prawda, tak? Umie cię doprowadzić...? - zapytał Master
Mortez pokiwał głową. Miał poczucie, że jego policzki nieco poczerwieniały.
Mówienie o sferze seksualnej nie jest może komfortowe, ale do licha! Czemu reaguję jak uczniak?! - pomyślał z gniewem
CZYTASZ
Dziedzic
Narrativa generaleCzęść 3 serii "Druga droga" Tomy w serii: 1. Srebrna Maska 2. Łowca 3. Dziedzic