Czystość

1.9K 124 217
                                    

Kolczyk był niewielki. Z przodu i tyłu płatka ucha były czarne, wypukłe, metaliczne kółka, o średnicy nieco mniejszej niż pinezka, które łączył gruby sztyft. Trochę dziwnie z nim wyglądał. Miał wrażenie, że cholernie rzuca się w oczy.

Odczuwał dziwne napięcie, kiedy obydwaj bracia Logan weszli do Gabinetu. Miał wrażenie, że na kolczyk w jego ucho skierowany jest reflektor, migające strzałki i wielki napis: GEORGE MA KOLCZYK. Jednak, mimo tego odczucia, długo nikt go nie zauważył.

W połowie dnia sir James poprosił go do swojego biurka.

- Jesteś pewien, że nie pomyliłeś się w tych wartościach? - zapytał, marszcząc brwi nad arkuszem.

George się nieco zestresował. 

- Nie, sir. Z rachunków za prąd wyraźnie wynika, że zużycie na pierwszym piętrze jest najwyższe. Sprawdzałem to kilkukrotnie i ...

Master uniósł głowę i wpatrzył się w jego twarz. Następnie ściągnął brwi i sięgnął ręką w stronę jego ucha.

- Kolczyk...? - zapytał ze zdziwieniem, przerywając mu. 

George się zmieszał.

- Ymm... Tak, sir. Mortez go założył - powiedział, oblewając się czerwienią.

- Kiedy...?

- Wczoraj, sir.

Zapadła cisza. Sir Logan sięgnął do telefonu. Wybrał numer Starszego.

- Mortez... czemu George ma kolczyk? - zapytał zimno i urwał na chwilę, czekając odpowiedzi - A nie przyszło ci do głowy aby zapytać mnie co o tym sądzę?! - wycedził - To mój Asystent, do licha! Pracuje w Gabinecie i jest moją wizytówką! - znów nasłuchiwał. Przeniósł gniewny wzrok na George'a i znów sięgnął do jego ucha - Masz takie rzeczy ze mną ustalać. Jest w widocznym miejscu. Na przyszłość mocuj je gdzieś pod garniturem... tak, na przykład w sutku - powiedział z przekąsem i znów nasłuchiwał. Przekrzywił głowę - Dobrze, ten może zostać. Ale nic więcej ma się nie pojawić. Nie! Żadnego kółka w wardze, do cholery...! - warknął i rozłączył się.

Przeniósł wzrok na Servanta.

- Mortez powiedział, że to kara - wycedził

- Tak, sir - powiedział George, jeszcze mocniej pąsowiejąc

Sir James wpatrywał się w niego badawczo. Kolejny raz sięgnął do kolczyka i potarł go opuszkami palców. Następnie pochylił nieco twarz w stronę Servanta. Chrząknął. Cofnął rękę i zastygł na chwilę nieruchomo, jakby się namyślał. Po chwili westchnął i przetarł dłonią twarz. Znów sięgnął po telefon i ponownie wybrał numer Morteza.

- Tha fàileadh dian air - powiedział ponuro - Feumaidh tu cùram a ghabhail dheth... Chan eil fhios 'am ... bann-cinn fragrant? Bidh Stanford a' seachnadh do chù. A dh'aithghearr bidh na maighstirean uile san togalach a 'coimhead air a shon. Chan eil mi ag iarraidh duilgheadas sam bith... - wycedził gniewnie

[Ma intensywny zapach - powiedział ponuro - Musisz się tym zająć. Nie wiem...Zapachowa opaska?  Stanford unika twojego psa. Wkrótce wszyscy Masterowie w budynku będą go szukać. Nie chcę mieć żadnych problemów-  wycedził gniewnie] 

Przeniósł wzrok na George'a i wpatrywał się w niego zimno. Chłopak wiedział, że sir Logan mówi o nim. W innym wypadku nie zmieniałby języka. Wyraźnie nie chciał aby Servant cokolwiek rozumiał.  Domyślał się jednak, że powróciła kwestia zapachu.

- Chan e coire a' bhalaich a th' ann, ach feumar dèiligeadh ris gu sgiobalta. Tha mi a' moladh dèiligeadh ris a-nis... Tha mi a' smaoineachadh gun urrainn dha Terson a làimhseachadh. A bheil thu eòlach air...? - zapytał - Yeah ... a-nis, Mortez - dodał znacząco -  Bidh e a 'fàs barrachd is barrachd tarraingeach gach latha. Chan eil seo èibhinn...! - nasłuchiwał - Seadh, gairmidh mi air. Innsidh mi dha gu bheil thu a 'tighinn.

DziedzicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz