Gniew

1.5K 111 106
                                    

Mortez wrócił do pokoju, prowadząc za sobą Oresa. Eric łypnął na niego badawczo.

- To jest Eric, Servant Basila Saara - oznajmił - A to Master Ores - rzekł, pokazując na długowłosego Starszego.

- Master Ores, jak to dumnie brzmi - powiedział ten

- Przecież taki masz tytuł - rzekł Mortez ze znużeniem

- No wiem, ale rzadko ktoś tak do mnie mówi - rzekł Ores - Muszę częściej tak się przedstawiać. Mater Ores - wygłosił.

- Ores się tobą zajmie, póki nie ustalę z Masterami co dalej - rzekł Mortez do Erica

- Podoba mi się kolor twoich włosów - rzekł Ores - Ja też mam blond, ale nie taki jasny - rzekł chwytając się za kitkę - A ty i brwi masz jasne, a słuchaj - zbliżył się konspiracyjnie - Mówią, że jakie brwi, takie łoniaki. Jesteś tam blondynem?

Eric otworzył usta w zdziwieniu.

- Kurwa, Ores! - wycedził Mortez i szturchnął go w bok - Z jakimi ty pytaniami wyskakujesz, pogięło cię?! Nawet go nie znasz!

- Masz rację, jeszcze nic nie piliśmy - Ores pokiwał głową.

- Ja ci dam: "piliśmy"! - wycedził - To SERVANT należący do pana BASILA, rozumiesz?! Nie możesz go rozpijać!

- Małego piwka nie można? - oburzył się Ores - Tak zimno na dworze.

- Nic mu nie dawaj! - wycedził Mortez - Nie wiem jeszcze co będzie z nim dalej, nie może dziś pić!

- A... no dobra. To na razie nie. A szanty śpiewać może czy też mu zabronisz...? - zapytał wymownie

Mortez wywrócił oczami.

 - Śpi u ciebie na kanapie. Dbasz żeby nic mu się nie stało - oznajmił sucho i przeniósł wzrok na Erica - Po spotkaniu z Masterami przyjdę porozmawiać.

- Wtedy będziemy pić - ucieszył się Ores

Mortez posłał mu mordercze spojrzenie.

- Daj mu jakiejś kolacji. Nie chodźcie po Centrum, niech siedzi w pokoju, okey? Jeżeli nie masz nic sensownego, przynieś coś z kuchni. Wolałbym żeby się z nikim nie spotykał.

- Okey - rzekł Ores  

Mortez skinął głową i przeniósł wzrok na George'a, który spał z głową odgiętą na oparcie kanapy.

- Dobra. Idźcie. Musze się przygotować do spotkania - mruknął

Eric bez przekonania sięgnął po swoją torbę z rzeczami.

- Przyjdę niedługo - zapewnił go Mortez

Ores i Servant ruszyli do drzwi. Nim się zatrzasnęły, długowłosy Starszy wsunął głowę i zapytał:

- Ale herbaty z rumem mogę mu dać, nie?

***   

Z trudem dobudził George'a i dociągnął go do Gabinetu. Servant wciąż mrugał.

- Niedługo się prześpisz - obiecał mu Mortez - Jeszcze tylko ta rozmowa i pójdziesz odpocząć.

Mam nadzieję, że nie będą wymagali od niego Bóg wie czego. Przecież ledwo stoi - pomyślał ponuro.

Zerknął na zegarek. Była 22:01. Miał jeszcze cztery minuty by dotrzeć do Gabinetu. Złapał George'a za ramię i pociągnął za sobą. Przed drzwiami kilkukrotnie lekko klepnął go w twarz.

DziedzicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz