,,Uśmiechając się smutkiem oddalenia
W słońcu dojrzewam pełnią księżyca
Na stoku niebios lokuje uczucia
Spadając ku gwiazdom bezbronnie
Przestrzeń otwieram zamkniętą
Wywołując pożaru powodzie..."- Dzień dobry- powiedziałam do kobiety
- Dzień dobry córeczko- rzekła matka wchodząc do kuchni- co tam pychcisz?- podeszła do mnie bliżej
- Śniadanie dla pięknej kobiety- uśmiechnęłam się pod nosem- specjalnie dla ciebie wcześnie wstałam i pomyślałam, że zrobię dla ciebie spaghetti- spojrzałam na rodzicielke
- Kochana jesteś- przytuliła mnie- takie pyszne śniadanie z chęcią zjem- uśmiechnęła się do mnie szeroko
- Przed podróżą musisz coś zjeść- powiedziałam wyjmując talerz z szafki
- Szkoda, że już muszę wracać- usiadła przy stole- już nie zobacze tego przystojnego kawalera- oparła się o prawą rękę
- Jakiego przystojnego kawalera?- spytałam podając jej pełny talerz
- Ten wczorajszy dżentelmen, idealnie pasuje do ciebie- zabrała widelec
- Mamo stop- usiadłam naprzeciwko niej- znowu sobie za dużo wyobrażasz
- Cóż musisz mi przyznać był przystojny- spojrzała na mnie biorąc kolejnego kęsa dania
- Mamo naprawdę?- przekręciłam lekko głowę w prawą stronę
- Skarbie wiem, że ci wpadł w oko- puściła mi oczko- tylko boisz się mi powiedzieć
- Nie boje się ci powiedzieć, bo nawet nie mam czego ci mówić- nalałam sobie soku do szklanki
- No, ale odrobinkę był w twoim guście- patrzyła na mnie oczekując twierdzącej odpowiedzi
- Nie- spojrzałam na nią- zadowolona?
- Nie
- Zresztą powinnaś teraz zająć się bardziej twoimi sprawami takimi jak twój bagaż
- Jak zjem to się spakuje
- Nie musisz, spakowałam cię wczoraj
- Do prawdy?
- Tak i do tego jeszcze nie zauważyłaś
- Dziękuje przynajmniej mamy więcej czasu dla siebie przez te dwie ostatnie godziny
- Powinnaś odpocząć przed lotem, potem tego czasu wolnego nie będziesz miała
- Wiem, ale spokojnie dam rade
- W to nie wątpie
- Ale musisz mi coś obiecać- spoważniała
- Po co mam ci coś obiecywać skoro wyjeżdżasz- złapałam się za głowę
- Nieważne po prostu mnie uważnie posłuchaj masz się umówić z tym przystojnym kawalerem- zagroziła mi widelcem
- Jak mam się z nim umówić jak po pierwsze nie jest w moim guście, a po drugie nie wiem nawet gdzie on teraz jest, więc jak mam się z nim spotkać?
- Po pierwsze to chociaż daj mu szansę, a po drugie możemy go poszukać
- Ty upadłaś na głowę podczas snu? Myślisz, że będę jakiegoś chłopaka szukać?
- Yoongi'ego byś szukała- powiedziała szeptem
- Słyszałam
- To dobrze, że słyszałaś. Skarbie powinnaś żyć przyszłością, a nie przeszłością
- A nie żyję?
- Yoongi to przeszłość, którą już dawno powinnaś zamknąć
- Mam zapomnieć o swojej pierwszej miłości tak jak ty o tacie?- powiedziałam zdenerwowana- przepraszam, nie chciałam- rzekłam z skruchą w głosie
- Nic nie szkodzi, ale ja tylko chce twojego szczęścia. Po tym co się stało z Yoongi'm widziałam ile cię to kosztowało. Nie chce abyś dalej ,,nim" żyła.
- Daj mi czas
- Skarbie minęły trzy lata
- To dla mnie za mało. Nawet gdyby to trwało wieczność to by było dla mnie mało- spojrzałam na swoje dłonie
- Wiem, że jest ci ciężko, ale spróbuj- podeszła do mnie- dla twojego szczęścia- pogłaskała mój lewy policzek- tylko to się liczy
- A co jeśli nie lubi lodów o smaku miętowym?
- To wtedy go zmienisz- zaśmiała się
- Dobrze- przytuliłam jąPo śniadaniu razem z mamą udaliśmy się do jej ulubionej kawiarni zamówić ostatni raz w tym miesiącu kawę oraz ciastko. Zajęliśmy swoje miejsca czekając na zamówienie.
- Piękna pogoda- powiedziała rodzicielka patrząc na widok z zewnątrz
- Tak to prawda- powiedziałam spoglądając na widok za oknem- kiedy teraz przylecisz?
- Teraz to nie będzie zależeć ode mnie- spojrzała na mnie- miejmy nadzieję, że szybciej niż się będziemy tego spodziewać
- Oczywiście- przytaknęłamKelnerka podała nam dwa ciasta oraz dwie kawy. Kiedy odeszła między mną, a mną zapanowała cisza. Lecz nie taka krępująca, ale taka która była nam potrzebna. Ukojająca.
CZYTASZ
My little ray of sunshine
ПоэзияOn szczycił się ciemności kryciem, najbardziej wtedy widoczny na niebie tańczył z gwiazdami, jak słońce z chmurami. Spokój zawładnął Ziemią, liście leciały jesienią. Dłużej cieszył się swym panowaniem, nie? Nie był wielkim draniem. Za rok znów szans...