Obudziły mnie pierwsze tego dnia, ciepłe promienie wschodzącego słońca. Muskały moje policzki, twarz i ramiona. Otworzyłam oczy i wciągnęłam do płuc przyjemnie chłodne powietrze. Poczułam słoną wodę, a do moich uszu docierało głośne pochrapywanie Eustachego. Przewróciłam się na drugi bok i zderzyłam się niechcący ze śpiącym jeszcze obok, Edmundem. Miał roztrzepane włosy i lekki rumieniec na policzkach. Wyglądał wtedy tak spokojnie. Pogładziłam jego policzek dłonią i podniosłam się do siadu. Oprócz mnie przebudzona była także Łucja i Gael, które rozmawiały przyciszonymi głosami. Gdy zobaczyły, że nie śpię uśmiechnęły się w moją stronę. Podniosłam się na nogi, żeby wyprostować zastałe kości. Spojrzałam w kierunku naszego statku, gdzie mój wzrok dojrzał to, czego tak długo wyczekiwaliśmy.-Edmundzie! Obudź się wreszcie! Błękitna Gwiazda na horyzoncie!- potrząsałam chłopakiem, który stanowczo nie chciał się obudzić. Moje energiczne ruszy zwróciły uwagę dziewczynek, które zerwały się z miejsca budząc całą resztą.- Wstawaj śpiąca królewno!
-Obudźcie się wszyscy!- krzyczała brunetka.-Kaspianie, wstawaj!
-Ej, pobudka! Stary, zobacz!- powiedział Ryczypisk i klepnął po pysku Eustachego. Smok fuknął zły, jednak szybko zwrócił oczy w stronę, w którą dopiero co sama patrzyłam.
Szybko zebraliśmy nasze skromne obozowisko i wróciliśmy na pokład Wędrowca do Świtu. Koriakin mówił, że musimy za nią podążać, aż do wyspy Ramandu. Wpłynęliśmy na wody, których nie obejmowały już narnijskie mapy. Żeglarze pracowali przy wiosłach nieustannie, pogoda pozostawała nieugięta, a wszelki wiatr zostawiliśmy przy wyspie.
-Wiatr nas zawiódł.- powiedział Drinian kręcąc głową. Kapitan kręcił się po całym statku, załamując jedynie ręce na bezwietrzną pogodę.
-Jak teraz dotrzemy na Ramandu?- zapytał Edmund obejmujący mnie ramieniem.
-Na mój nos, coś nie chcę żebyśmy tam dotarli.- mruknął młody władca.
Posłałam w stronę Edka i Kaspiana pokrzepiający uśmiech. Nie możemy tracić nadziei, nie teraz, kiedy nareszcie zobaczyliśmy Gwiazdę. Choć sama odczuwałam strach, wolałam być nadzieją dla innych i może wtedy sama się uspokoję. Między marynarzami pojawiły się nawet szepty o zjedzeniu Eustachego. Nic dziwnego jesteśmy na morzu, bez wiatru, a zapasy powoli się kończą. Smok jest ewidentnie smacznym kąskiem, gdyby się dobrze nad tym zastanowić.
-Jeśli nie dotrzemy do lądu, to faktycznie trzeba będzie go zjeść.- usłyszałam głos kapitana, który z lekkim uśmiechem opierał się o burtę.
Nagle, jakby silny podmuch zachodniego wiatru, uderzyło w statek. Wszyscy poprzewracali się na pokład. Edmund zaasekurował mnie, żebym bezpiecznie mogła stanąć na nogi. Jak gdyby mocny huragan pojawił się gdzieś na horyzoncie.
-Wpadliśmy na rafę czy co?- zapytałam i otrzepałam z siebie niewidoczny kurz.
Wszyscy znajdujący się na pokładzie rzucili się do barierek, aby zobaczyć, co się stało, i czy aby na pewno zaraz nie pójdziemy na dno. Jednak Edmund złapał moje policzki i nakierował moją głowę w przeciwnym kierunku. Wyciągnął rękę i wskazał palcem na nasz tajemniczy wiatr.
-Eustachy, jesteś genialny!- wykrzyknął.
Jak się okazało smok złapał rufę statku własnym ogonem i ciągnął go wprost do Błękitnej Gwiazdy. Przynajmniej teraz nie będzie musiał się obawiać, że ktoś będzie chciał go zjeść.
-Cała na przód!- wykrzyknął Ryczypisk wyciągając szpadę
***
Weszłam do kajuty, gdyż palące słońce przyprawia mnie o bóle głowy, a duszne, stojące powietrze wcale nie pomagało. Z resztą na pokładzie nie było dla mnie żadnego zajęcia. Marynarze albo upierali się, że nie trzeba im pomocy, albo zapierali się, że przecież królowej nie wypada szorować pokładu brudną szczotą. Rzuciłam się na hamak i patrzyłam w sufit, nic lepszego mi nie zostawało. Westchnęłam przeciągle i nagle ktoś delikatnie zapukał do drzwi. Rzuciłam szybko słowa pozwolenia i wpatrywałam się w intruza, który zakłóca moją nudę.
-Nie wiedziałam, że Król Edmund Sprawiedliwy puka do mojej komnaty.- zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam czarną czuprynę chłopaka ukazujące się zza drzwi.- Nigdy tego nie robiłeś.
-Chciałem spędzić z tobą trochę czasu.- podrapał się po karku, wydawał się bardzo zmieszany.- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.- uśmiechnął się półgębkiem.
-Żartujesz chyba.- rzuciłam, kładąc się wygodniej na hamak- Piekielnie się nudzę! Nikt mi na nic nie pozwala, a do Ramandu jeszcze szmat drogi. Chętnie przyjmę Cię do mojego królestwa!
Czarnowłosy pośpiesznie zamknął drzwi i usiadł na brzegu. Spojrzałam na niego, nie będąc do końca pewną, co chłopak chce zrobić. Uniosłam się i położyłam dłoń na jego, większej i cieplejszej dłoni. Moje zielone oczy patrzyły na jego profil, jakbym chciała zacząć czytać mu w myślach.
-Edmundzie coś się stało?
-Wszystko jest w porządku, ale martwię się.- powiedział i wypuścił ciężko powietrze.- Martwię się o ciebie. Nie wybaczyłbym, gdyby coś ci się stało.
Pogładził mój policzek i delikatnie pocałował. Przycisnęłam się do niego i ułożyłam głowę przy jego piersi, słuchając jak bije jego serce.
-Ono bije tylko dla ciebie.- powiedział, a jego ciepły oddech podrażnił włoski na moim karku.
![](https://img.wattpad.com/cover/114084945-288-k393333.jpg)
CZYTASZ
Regnare// Edmund Pevensie
FanfictionLudzie mówią, żeby zawsze słuchać swojego serca, a co jeśli moje serce jest rozdarte? Nigdy nie sądziłam, że staniesz się dla mnie tak ważny. Stałeś się moim światem, moim oddechem i życiem. Mijaliśmy się w życiu jak dwie rozłączone dusze, które cze...