Rozstanie

4.4K 159 11
                                    

Zastygłam w miejscu. Moje oczy w tamtej chwili musiały powiekszyć się do rozmiarów piłeczek do tenisa. Cóż to było za zjawisko! Kto o zdrowych zmysłach widzi mówiącego bobra? Piotr speszony uwagą zwierzęcia cofnął dłoń. Zuzanna zrobiła się bardzo blada, natomiast Edmund patrzył na przybysza spod zmarszczonych brwi. Jedynie Łucją wydawała się rozbawiona całą sytuacją.

- Łucja Pevensie? Panienka Aida? - bóbr zwrócił się bezpośrednio do nas, a z mojej twarzy odpłynęła chyba cała krew.

Przez moment wahałam się, Pan Turnus jasno mówił, żeby nikomu nie ufać, zwłaszcza w Narnii. Szpiegami Czarownicy mogą być nawet drzewa. Najmłodsza z nas nie wydawała się jednak zaniepokojona. Podeszła do niego spokojnie i zerknęła w moją stronę. Puściłam więc ciepłą dłoń Edmunda i stanęłam obok niej. Brunetka miała o wiele więcej śmiałości niż ja i teraz można było to dostrzec gołym okiem. Moje nogi były jak z waty a ciężkie futro, które miałam na sobie nie ułatwiało mi sprawy. Teraz ważyło z tonę.

-Dał mi to zanim go zabrali - powiedział bóbr pokazując nam małą, haftowaną chusteczkę do nosa. 

-To moja chusteczka, którą mu podarowałam - oznajmiła Łusia, a jej głos drgnął niepokojąco. Jakby szykowała się do odparcia kolejnych fal płaczu. - Podarowałam mu ją podczas naszego pierwszego spotkania.

-Da się go jakoś uratować?- zapytałam zwierzęcia z nadzieją w głosie. -Jest jakiś sposób?

-Nie wiem Pani - odparł Pan Bóbr kręcąc głową.- Tumnus nie znalazł się w dobrym położeniu. Nie jestem w stanie wydać wyroku w tej sprawie.

   Widać było, że i on z owego faktu nie jest zadowolony. Mogłam się tylko domyślać jak było mu trudno. Wnioskowałam wtedy, że musieli być przyjaciółmi. Zwierzak westchnął i zaczął zmierzać tylko w sobie znanym kierunku. Już prawie zaczęłam iść tuż za nim jednak coś, a raczej ktoś mnie zatrzymał.

-Ja nigdzie nie idę!- zaprotestowała Zuzanna, która otrząsnęła się z pierwszego szoku.- Przecież go nie znamy!

-Chcecie w ogóle z nim iść? - poparł ją Edek zakładając ręce na piersi. 

-Idziecie? Zostało mało czasu! - ponaglał nas bóbr, tupiąc po puchatym śniegu. - Zbyt mało czas!

-Poczekaj, musimy zrobić małą naradę - rzekłam, choć sama wolałam już ruszyć w drogę. - Zajmie nam to tylko chwilkę.

-Nie macie trochę lepszego miejsca na tego typu sprawy? Zapomnieliście, że drzewa to szpiedzy Białej Czarownicy?! - zirytował się Pan Bóbr. - Lepiej się pośpieszcie!

Po kilku minutach błagania i argumentacji Zuzanna odpuściła. Edmund nie był zadowolony z tego faktu. Posłałam mu tylko krzepiący uśmiech i ruszyłam w ślad za Łucją, która już maszerowała za zwierzęciem.

~~~~~~~~

-Ale tutaj pięknie!- zachwycała się najmłodsza na widok domu państwa Bobrów.

-Ależ skąd, to nic nadzwyczajnego. Jeszcze nawet nie jest skończona - powiedział skromnie Bóbr, choć urósł pewnie o kilka centymetrów z dumy. 

Stanęliśmy właśnie na zboczu spadzistej, wąskiej doliny, na której dnie płynęła - lub raczej płynęłaby, gdyby nie była skuta lodem - dość szeroka rzeka. Powyżej tamy znajdowało się coś, co zapewne było kiedyś głębokim stawem, a teraz pozostało tylko płaską powierzchnią zielonawego lodu. Pośrodku tamy, częściowo w nią wbudowany, wyrastał śmieszny domek przypominający na pierwszy rzut oka pszczeli ul. Mógł wyglądać jak chciał, najważniejsze było ciepło które tam musiało panować. Nagle z chatki wyszła Pani Bobrowa w fartuszku i z bardzo srogą miną. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną.

Regnare// Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz