Czekaliśmy Zbyt Długo

3.4K 148 27
                                    

-Musimy zacząć sobie radzić bez niego.- powiedział ostro Piotr, nawet nie zważając na młodszą siostrę.

   Najstarszy z rodzeństwa Pevensie chyba zaczyna wątpić w Aslana. Nigdy nie powinien wątpić, brak wiary to najgorsze co tutaj mógł zrobić. Gdyby nie Aslan nigdy byśmy nie wygrali, nie ważne jak bardzo Piotr chciał o tym zapomnieć. Nagle do pomieszczenia wbiegł jeden ze zwiadowców.

-Na skraju lasu dostrzegliśmy wrogiego żołnierza panie!- wydyszał i aż padł na kolana ze zmęczenia.

   Czym prędzej zwołaliśmy naradę. Była wielce chaotyczna i nikt nie wiedział po co się odbywa. Sama chciałam ją opuścić jak najszybciej, ale wolałam żeby ktoś miał oko na naszego wspaniałego króla. Usiadłam blisko Edmunda, który chyba wyczuwał moje napięcie. Oparłam głowę o jego bark i zaplotłam dłonie wokół jego ramienia.

-Miraz rzucił przeciwko nam wszystkie swoje siły możliwe, że jego zamek został bez załogi.- zaczął Piotrek, rozglądając się po mapie.

-Co więc planujesz Wasza Wysokość?- zagadnął Ryczypiks, który od razu pojawił się u boku blondyna.

-Musimy zrobić... 

-Trzeba zaplanować...

   Zarówno Kaspian jak i Piotr niebyli do końca przekonani, do którego z nich skierowane były owe słowa. Raczej cała ta historia nie skończy się ich wielką przyjaźnią. Obydwaj mieli tutaj jakąś władzę, tylko chyba nikt nie potrafił głośno zdefiniować, którego trzeba słuchać w pierwszej kolejności. W chwili gdy na Kaspianie spoczęło ciężkie spojrzenie Piotra chłopak poddał się.

-Wyjście jest jedno. Uderzyć na nich, za nim oni uderzą na nas.-oznajmił i znowu zerknął na mapę, gdzie na środku górował zamek Telmarów.

-To szaleństwo! Nikt jeszcze nie zdobył fortecy!- zaprzeczył książę, który energicznie przystąpił do Piotra. Trzeba mu przyznać zna tę Narnię lepiej niż my teraz.

-Bo nikt jeszcze nie próbował.- blondyn ni odpuszczał i ewidentnie się spiął.

-Tego się nie spodziewają.- poparł blondyna PK i chyba troszkę się zawstydził.

-Tutaj mamy przewagę!- przekonywał Kaspian, który rozglądał się szukał wsparcia w naszych twarzach.

-Dobrze zaopatrzeni, możemy się tu bronić bez końca.- poparła chłopaka Zuzanna i uśmiechnęła się delikatnie, mocno zarumieniona.

   Piotr popatrzył na nią gniewnym wzrokiem, jakby dziewczyna wyrządziła mu największą krzywdę. Ja sama nie byłam pewna czy warto zabierać głos w tej dyskusji. Mój wzrok natomiast zatrzymał się na Edku, który ze ściągniętymi brwiami przyglądał się bratu.

-Podziwiam wasze dzieło, ale to nie twierdza, to jest grobowiec.- powiedział Piotr, nie odrywając wzroku od mapy.

-Jeśli nie są głupi po prostu poczekają aż wymrzemy z głodu.- odezwał się mój Edmund, który miał w swoich słowach dużą rację.

-Pytanie jest jedno. Gdy wejdziemy do środka pokonacie wartowników?- zapytał najstarszy Pevensie i spojrzał po zebranych tutaj ludziach.

Lub zginiemy w walce!- odpowiedział centaur i wyciągnął przed siebie miecz.

-Tego właśnie się obawiałam.- szepnęła Łucja i zwróciła oczy ku niebu.

       Dziewczynka przysiadła się blisko mnie, a ja puściłam ramie Edmunda i przytuliłam ją. Ja i Łucja byłyśmy sceptycznie nastawione do kolejnej wojny. Szaleńcze plany Piotra tym bardziej nas nie cieszyły.

-Słucham?- blondyn zwrócił się do siostry i obdarzył ją bardzo wymownym spojrzeniem.

-Dlaczego myślicie, że są tylko dwa wyjścia? Zginąć tu lub tam.- skomentowała wypowiedź starszego brata.

-Chyba nie słuchałaś uważnie.- powiedział szorstko i w skupieniu rozsuwał poszczególne pionki na mapie.

-Zgadzam się z Łucją!- odezwałam się. W końcu ja też tutaj jestem królową. - O ile wiem też mam coś do powiedzenia. -puściłam Łucję i powoli się podniosłam. Widziałam jeszcze niezrozumiały wyraz twarzy Edmunda.-To ty nie słuchasz Piotr. Nie pamiętasz kto naprawdę zabił Białą Czarownice? I dzięki komu zakończyliśmy ostatnią wojnę?

-Na Aslana czekaliśmy zbyt długo.- powiedział ostro i obdarzył mnie wściekłym spojrzeniem.

-Grzeczniej!- warknęłam starając się powstrzymać łzy. Nie wiem co wstąpiło w Piotra, ale to nie było nic dobrego.- Proszę bardzo, rozpętaj wojnę, ale nie licz na moją pomoc. Kto będzie chciał iść na śmierć niech idzie. Zostałam Królową nie po to by być lekceważoną Piotrze! 

-I co mam czekać, aż łaskawie się nad nami zlituje i przybędzie z pomocą?-odparł zły. 

-Bez niego Telmarowie mogą nas wszystkich pozabijać zanim zdążysz krzyknąć "Za Narnię!"- powiedziałam dobitnie wychodząc z pomieszczenia. Gdybym mogła pewnie trzasnęłabym drzwiami.

      Moje oczy przez sekundę napotkały zmartwiony wzrok Edmunda. W twarzy chłopaka  mieszało się przejęcie i irytacja. Zostałam zbesztana przy wszystkich pierwszy raz w życiu, a moja duma nie mogła tego przełknąć.

   Siedziałam sama kilka metrów za obozem. Słońce powoli znikało za horyzontem tworząc lekko różową poświatę dla nieba. W oddali było słychać fauny grające na fletniach i cichy szelest lici kołysanych przez ciepły wiatr. Czułam jak bryza otula delikatnie moją twarz, a moje zdenerwowanie ulatuje również z nim.

-Jesteś na mnie zła?- usłyszałam pytanie Edmunda, który pojawił się tuż za mną.

   Powoli podniosłam się z ziemi i odwróciłam się w stronę chłopaka. Nawet nie spodziewałam się, że on stoi tak blisko. Jego miodowe oczy lustrowały każdy milimetr mojego ciała. Moje policzki stały się czerwone, a oddech nieznacznie przyspieszył. Nawet nie wiem kiedy jego ciepła dłoń trafiła na mój policzek. Przejechał po nim kciukiem i przeniósł rękę na moje włosy.

-Nie jestem zła, raczej zawiedzona poczynaniami Piotra.- westchnęłam, przymykając oczy.

   Z jednej strony złość we mnie kipiała, a z drugiej było mi przykro, że najstarszy z rodzeństwa Pevensie kwestionuje wszystko co nie zgadza się z jego tokiem mylenia. Dłonie chłopaka spoczęły na mojej tali, przyciągając mnie do niego. Zawstydzenie opanowało mój umysł, a moje ciało straciło kontrole. Edmund uśmiechnął się do mnie szeroko, przyłożył swoje czoło do mojego i zamknął oczy. Zachichotałam pod nosem i poczułam jak wszystko co złe ode mnie odchodzi. Czarnowłosy sprawia, że czuje się bezpieczna.

-Nie możesz się przejmować Piotrem.- szepnął do mojego ucha.- Jest napuszonym durniem, ale troszczy się o nas. Wiem, że z moich ust te słowa brzmią dziwnie, ale to ty mnie tego nauczyłaś.

-Oj Sprawiedliwy, czym ty mnie jeszcze zaskoczysz?- zapytałam odrywając się od niego. Założyłam ręce na jego ramionach i uśmiechnęłam się.

-Mam jeszcze wiele pomysłów.- uśmiechnął się figlarnie, a w jego oczach skakały wesołe ogniki.- Nawet nie wiesz, jak bardzo ci się je mogą spodobać Aida!

   Chłopak ucałował mój policzek i pociągnął w stronę kopca. Nie wiem w jakim stopniu byłam speszona, wiem tylko że policzki i całe ciało piekło mnie żywym ogniem. Faktem było, że Edmund Pevensie mieszał mi w głowie, a ja nie mogłam mu się oprzeć.



"Miłość jest największą słodyczą i największą goryczą na Ziemi"

Regnare// Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz