Jesteś Niemożliwa

757 21 1
                                    

  Przemierzałam jedną z ulic północnej części Londynu. Rozglądałam się energicznie na boki zwracając szczególną uwagę na numery mijanych domów. Silny wiatr targał moimi brązowymi włosami i zatrzymywał niesforne kosmyki na mojej twarzy. Czułam jak serce wali mi w piersi, choć sama nie byłam do końca pewna czy to ekscytacja czy może jednak strach. Łucja zaprosiła ją już dawno temu, jednak dopiero teraz znalazłam chwilę aby udać się do Finchley. Miałam na sobie prostą, czarną sukienkę z długim rękawem i buty na małym obcasie, a ich stukot odbijał się od pobliskich budynków. Na ramiona zarzuciłam jasny płaszcz, w którego kieszeniach ukrywałam dłonie przed chłodem. Zaniepokojenie wierciło mi dziurę w klatce piersiowej, ze szczególnym uwzględnieniem reakcji Edmunda, którego nie widziałam od tak dawna. W oddali dojrzałam dom, który pieczołowicie opisała mi Łusia w jednym z listów i nieznacznie przyspieszyłam kroku. Zwinnie minęłam furtkę i w kilku susach pokonałam małe schodki. Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech aby choć trochę uspokoić bijące serce. Poprawiłam jeszcze płaszcz i przygładziłam włosy. Zastukałam delikatnie pięścią w drewniane drzwi, modląc się w duchu żeby otworzyła mi najmłodsza z rodzeństwa. Rozejrzałam się jeszcze dookoła obmyślając możliwy plan ucieczki, kiedy drzwi otworzyły się z lekkim trzaskiem. Stała w nich Łucja z kuchenną ściereczką w ręce. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mi się na szyje z szeroko rozpostartymi ramionami.

-Łucja, bo mnie udusisz- zaśmiała się wesoło, przyciskając dziewczynę do siebie.- Wtedy to już nici z niespodzianki. Zamiast żywej mnie, będą oglądać trupa. Zimnego i całkowicie martwego.

-Przepraszam Cię, ale już nie mogłam się doczekać! Wejdź proszę!-gestem ręki wpuściła mnie do środka. Od razu poczułam na twarzy przyjemne ciepło.- Nie musimy szeptać. Piotr, Edek i Zuza poszli do okolicznego sklepu po cukier.

-Edmund dał się wyciągnąć na zakupy? Coś mu się stało?- zaśmiałam się głośno.- Może uderzył się w głowę?

Zdjęłam płaszcz i buty, zerkając na Łucję, która już zabierała je do składziku pod schodami. No tak, nikt nie może się dowiedzieć że tu jestem.

-Tęskni za tobą.- powiedziała Łucja i oparła ręce na biodra. Wyglądała już doroślej. Miała dłuższe włosy i nie przypominała już tej małej dziewczynki z pociągu.-Już wszyscy mamy dosyć tych jego wywodów na twój temat.- zachichotała.- Musi się w końcu wziąć w garść, bo mu uciekniesz!

-Nie ucieknę Łusi, choćbym bardzo chciała. Twój brat mnie za bardzo w sobie rozkochał, żebym mogła odejść.- pokręciłam głową z wielkim uśmiechem.

   Z wielkimi uśmiechami i ciągle chichocząc rozsiadłyśmy się w salonie z parującymi kubkami pełnymi gorącej herbaty różanej. Wspominałyśmy wszystkie narnijskie przygody i gdybając co dzieje się u Kaspiana. Nasz śmiech odbijał się dźwięcznie od ścian pomieszczenia i przysięgam mogłabym tak siedzieć całe wieki. Znowu poczułam się jak dziewczynka, która po raz pierwszy przekroczyła bramę magicznej krainy. Któż by zgadł, że jedna wyprawa przez szafę przyniesie mi tyle radości.

-Łucja! Jesteśmy już!- krzyknęła Zuzanna, a tuż za nią słychać było jeszcze dwa męskie głosy.- Łucja?!

-Przestraszyliście mnie!- odkrzyknęła i szybko podniosła się z miejsca ruszając w stronę ganku.- Właśnie skupiałam się nad bardzo ważną rzeczą! Zawsze m mieliście takie wyczucie czasu?

Odłożyłam kubek na stoliczek kawowy i podniosłam się, starając się przy tym nie wydać żadnego głośniejszego dźwięku. Obtarłam spocone ręce o uda i uśmiechnęłam się nerwowo. Czułam się okropnie spięta, sama nie do końca wiedzieć czemu.

-A, co to za tajemnicza rzecz?-spytał blondyn wchodząc do pokoju.

  Na twarzy Piotra pojawił się wielki uśmiech, ale również zmieszanie. Aida była śliczna, a on bardzo dawno jej nie widział, przez co wydała mu się jeszcze ładniejsza. Podszedł do niej szybko i wziął w ramiona.

-Piotrek, bo mnie udusisz!- zaśmiałam się przytulając najstarszego z rodzeństwa tak mocno jak mogłam.- Ty chyba nie wydoroślałeś przez ten czas.- i poczochrałam mu włosy.

-Co tam się dzieje?- dopytała Zuzanna, która również pojawiła się w salonie. 

-Zuza!- puściłam Piotra i wyciągnęłam ramiona do dziewczyny. Brunetka podeszła do mnie szybkim krokiem i zamknęła w niedźwiedzim uścisku.- Tęskniłam za wami!

Teraz jakby czas między nami zatrzymał się na moment i przestaliśmy być poważnymi starszymi, a znowu staliśmy się dzieciakami, które trafiły do Narnii. Wydawać się mogło, że w magiczny sposób cofnęliśmy się w czasie. Z wielkim uśmiechem podniosłam wzrok na jeszcze jedną osobę, na którą czekałam chyba najbardziej.

-Edmund!- powiedziałam dość cicho jakbym bała się, że zaraz wyjdzie bez słowa.

-Aida?

Zuzanna delikatnie mnie puściła, a ja nawet nie wiedząc kiedy znalazłam się przy chłopaku. Łucja miała rację, wydoroślał przez te parę miesięcy. Jednak czy nadal miał tak samo figlarne i miodowe. Uścisnęliśmy się najmocniej jak mogliśmy. Edmund wplótł dłonie w moje włosy, a ja ściskając go za szyje starałam się powstrzymać łzy napływające mi do oczu. Czymże było by życie bez tego piegowatego chłopaka. Oderwaliśmy się od siebie, jednak czarnowłosy ani myślał wypuścić mnie ze swoich objęć.

-Co ty tu robisz?-zapytał pocierając mój pliczek.- Myślałem, że przyjeżdżasz dopiero za tydzień.

-Razem z Łucją chciałyśmy zrobić wam małą niespodziankę.- przyznałam przytrzymując jego dłoń na swoim policzku. - Poza tym skarżyłeś się, że się stęskniłeś.- zaśmiałam się.

-Jesteś niemożliwa.- chłopak wywrócił oczami i zbliżył twarz do mojej. Prawie się cmoknęliśmy gdyby nie Łucja.

-Przepraszam. Nie chcemy przeszkadzać, ale też chcemy z tobą porozmawiać.- wtrąciła się brunetka, a wszyscy się zaśmialiśmy- Jeszcze się kiedyś pomiziacie! Macie na to całe życie.

-Kocham cię Aida.-szepnął mi do ucha i pociągnął w stronę salonu. 

  Moje serce mocniej zabiło. Chłopak nigdy nie wyznał mi miłości. Był to dla mnie najlepszy dowód tego co nas łączy.

-Ja ciebie też Edmundzie.- po czym dałam mu szybkiego buziaka w policzek.

   Całą piątką rozsiedliśmy się w salonie. Nasze podekscytowane głosy, salwy śmiechu brzmiały dobre kilka godzin w saloniku rodziny Pevensie. To był jeden z najmilszych dni od powrotu z Narnii, a był to dopiero początek miłych wydarzeń.

Regnare// Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz