Mam Nadzieję, Że Jesteście Z Siebie Dumni!

893 38 2
                                    

-Patrzcie jednak ktoś tu był przed nami!-spojrzeliśmy wszyscy w pieczarę.

-Lordowie?- zapytałam spoglądając na każdego z osobna.

-Możliwe, wszystko jest możliwe. -odparł Kaspian, nawet nie odrywając wzroku od wejścia.

   Król podniósł z ziemi jakiś większy kamień i cisnął go w dół, wprost do pieczary. Zapewne chciał się upewnić, jak głęboko sięga przejście. Czekaliśmy na jakikolwiek dźwięk dość długo, jak gdyby pieczara nie miała dna.

-Jak myślicie, co tam jest?- zapytał w końcu

-Trzeba to sprawdzić.- powiedział Edek i uśmiechnął się pod nosem.

   Pierwszy po linie zsunął się czarnowłosy, za którego przykładem poszedł Kaspian. Musieli się upewnić, że jest na tyle bezpiecznie abym ja i Łucja mogły do nich dołączyć. Miałam złe przeczucie, co do tego miejsca. Coś dziwnego przyciąga do tej pieczary, a jej wnętrze wcale nie było lepsze. Na dnie jaskinie znajdowało się jeziorko pełne złotych bibelotków i wielkim posągiem pod jego taflą.

-Co to?- spytałam i wskazałam palcem na figurę.

-Nie wiem, jakby posąg ze złota.- odparł Sprawiedliwy i zmarszczył brwi.

   Chłopak wyrwał niedaleko rosnący korzeń i zamoczył go w wodzie. W mgnieniu oka zamienił się on w szczere złoto. Patrzyłam z lekki przerażeniem na wszystko, co się wokół nas dzieje. Teraz ta wyspa wydaje mi się jeszcze bardziej podejrzana.

-Widocznie wpadł do wody.- powiedział Kaspian, a ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

-Co ty nie powiesz.- szepnęłam w jego stronę i pokręciłam głową.

-Biedny człowiek.- odezwała się szatynka, patrząc z lekką troską na twarz mężczyzny.

-To chyba jeden z lordów.- powiedziałam wskazując na jego tarczę.- A to jego miecz!

-Musimy go wziąć.-powiedział Kaspian.

   Edmund wyciągnął klingę i skierował go w stronę tafli jeziora. Razem z Łucją kazałyśmy mu uważać, na co on jedynie uśmiechnął się w naszym kierunku. Gdyby sytuacja nie była tak poważna, pewnie bym go tam wrzuciła. Jego całego, łącznie z tymi jego głupimi pomysłami.

-Jakoś nie zamienił się w złoto.- powiedziała dziewczyna i przyjrzała się klindze. 

-Są zaczarowane.- powiedziałam razem z Kaspianem, przez co moje policzki stały się różowe, a chłopak odwrócił wzrok.

   Edek podał ostrożnie miecz Królowi, który ten zwinnie przejął. Przyjrzał mu się uważnie i potaknął do siebie głową. 

-Tego się pewnie nie spodziewał.- kontynuowała najmłodsza z rodzeństwa Pevensie.

-Może, a może coś go zastanowiło.- odparł jej brat i kontynuował wpatrywanie się w tafle jeziorka.

-Co masz na myśli?- zapytałam i popatrzyłam zdziwiona w jego stronę.

   Czarnowłosy zanurzył dużą muszelkę w wodzie, która tak jak korzeń zmieniła się w złoto.

-Co w niej takiego widzisz?- zapytała Łucja.

-Wystarczy tylko trochę tej wody, by stać się najpotężniejszym człowiekiem na świecie. Słuchaj, gdy zdobędziesz fortunę nikt ci nie mówi, co robić, ani z kim mieszkać.-zaczął, a jego głos przypominał ton opętanego szaleńca.

-Ale z Narnii nie wolno niczego wynieść.- próbowałam mu wytłumaczyć, ale jakby ta informacja nie docierała do niego. Jakby moje słowa przechodziły obok niego.

-A kto mi zabroni?- prychnął pod nosem.

-Ja!-odpowiedział Kaspian

   Obydwaj zaczęli się kłócić mierząc siebie wzrokiem i mieczem. Nie przypominało to tych wszystkich zabaw, które organizowali na pokładzie Wędrowca do Świtu. Wyglądali jak opętani, a ich wzrok był zamglony.

-Edmund!- Łucja szarpnęła go za ramię.

   Chłopak odepchnął ją na tyle mocno, że ta upadła rozcinając sobie dłoń. Chciałam jej pomóc jednak ta kiwnęła tylko głową, że da sobie rade sama. Zrobiło mi się jej przykro, i gdy tylko się podniosła otoczyłam ją ramieniem.

- Nie będę grał drugich skrzypiec! Najpierw był Piotr, teraz ty! Jestem od was ważniejszy, od was obydwu, więc czemu ty nosisz jego miecz?! Należy mi się osobne królestwo, ja też nadaję się na króla!

-Skoro jesteś taki odważny, udowodnij to!- krzyknął Kaspian wymierzając cios w stronę Edmunda.

   Padło kilka ciosów, a brunet lekko zachwiał się w stronę jeziora. Wstrzymałam na chwile oddech i mocnej ścisnęłam Łucje do swojego boku. Jeszcze chwila i stanie się tragedia.

-Dość tego! Przestańcie! Popatrzcie na siebie! Daliście się omotać, jakaś moc odebrała wam rozum!- krzyczałam tak głośno, że poczułam jak zaczyna piec mnie gardło. - Koriakin ostrzegał nas przed tym! Mam nadzieję, że jesteście z siebie dumni! Chodź Łucjo!- przełknęłam ciążącą gulę w gardle i pociągnęłam brunetkę w stronę wyjścia.

   Gdy tylko wydostałam się na powierzchnie złapałam Łucje pod ramie ciągnąc ją szybkim krokiem w stronę naszego tymczasowego obozu. W głowie mi się nie mieściło, że Edmund dał się tak omamić. Wiem doskonale, że była to sprawka jakiegoś złego czaru, ale nie ulega wątpliwości, iż zrobiło mi się bardzo przykro. W głowie się nie mieści, co trochę złota i złego czaru potrafi zrobić z człowiekiem. Szłam tak szybko, że zaczęły mnie palić płuca. Łucja starał się mi wytłumaczyć, że ich zachowanie był spowodowane złym czarem mgły, jednak jej słowa jakoś nie mogły do mnie trafić.

   Bardzo chciałabym zdać sobie w tamtym momencie sprawę z tego jak bardzo ja i Edmund skrzywdziliśmy się nawzajem i jak wielką rysę pozostawiło to w naszych sercach. Nie ma ludzi idealnych, ale rana zadana przez najbliższą osobę wyzwala w nas inny rodzaj bólu. Nieustannie za nami podąża i zmienia wszystko w szaro białą breje. Tak bardzo chciałabym to wtedy wiedzieć, jednak czas jest nieubłagany, a los musi zebrać swoje żniwo. 

Regnare// Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz