Mój, i tak już słaby, sen przerwały poranne promienie słońca. Podniosłam się na łokciach, uśmiechając się do jeszcze zaspanej Łucji. Dziewczyna uśmiechała się przez sen, a jej brązowe loki rozsypane były na poduszce. Pospiesznie wstałam, biorąc do ręki swoje ubrania. Uporałam się już z butami, jednak jeszcze w drzwiach zawiązując koszule minęłam się z Kaspianem. W trymiga przejęłam jabłko, które trzymał w dłoni. Brunet pokręcił głową z niedowierzaniem, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Odwróciła się do niego ukazując szereg białych zębów. Jak na tak wczesna porę miałam pełni energii, ten dzień był bardzo przyjemny od tak dawna. I od bardzo dawna nie śniły mi się żadne koszmary.
-Dokąd Cię niesie piękna niewiasto o tak wczesnej porze?- zostałam porwana przez jakieś silne ramiona, a moją twarz otuliły przyjemne promienie słońca.
-Mogłabym zapytać o to samo utrudzony chłopcze.- zaśmiałam się, a na twarzy Edmunda zakwitł uśmiech.- Z tego co widzę jesteś na nogach dłużej niż ja!
-Skąd u ciebie tyle energii? - zapytał, zerkając na mnie swoimi pięknymi oczami. Wyglądał na prawdziwe wypoczętego.- Nie pamiętam, aby był z ciebie taki ranny ptaszek. Zwykle wolałaś się wysypiać i trzeba cię było siłą wyciągać z łóżka.
-Zawsze wstawałam wczesno, musiałeś mnie pomylić z Łucją.-mruknęłam i spojrzałam na niego krzywo.- Poza tym o wiele lepiej śpię odkąd tutaj wróciłam, no może kompanii podróży mogli by być lepsi.
-Nie narzekaj, równie dobrze mógłby Ci się trafić Eustachy Klarencjusz Scrubb.- powiedział brunet i uśmiechnął się szeroko na moją skrzywioną minę.- Idealny kompan dla ciebie! Choć podejrzewam, że szybciej byś go zamordowała.
-Wiesz, ten chłopiec mi kogoś przypomina.-powiedziałam odgarniając mu włosy z czoła, a moje ręce automatycznie powędrowały na jego barki.- Dawno temu spotkałam równie zagubionego chłopca, zagubionego w tym świecie. Jedyne czego potrzebował to wsparcie kogoś bliskiego.
Stanęłam na palcach dając mu delikatnego całusa. Wyswobodziłam się z jego ramion i ruszyłam w kierunku dziobu. Jeszcze na moment obróciłam wzrok w stronę Edmunda, który stał teraz z rozmarzonym wzrokiem i lekko zaróżowionymi policzkami. Zachichotałam na ten widok, kręcąc głową. Usiadłam na jednej z beczek i patrzyłam jak gorąca kula wyłania się całkowicie z zza horyzontu. Po kilku minutach dołączyła do mnie najmłodsza z rodzeństwa Pevensie wraz z Ryczypiskiem, który zdał nam szczegółową relację z tego co działo się ostatnio w Narnii.
Moje myśli całkowicie zatopiły się w morskim krajobrazie, dopiero, gdy do moich uchu dotarł głuchy dźwięk zderzającego się metalu, otworzyłam oczy obracając się i skupiając całą swoją na tłumie żeglarzy. Posłałam brunetce zdziwione spojrzenie, jednak ta tylko zaśmiała się i ruszyła w stronę zbiegowiska. Ruszałam za nią ze śmiechem na ustach. Przecisnęłyśmy się, aby lepiej widzieć. Nie było to najprostsze zadanie, gdyż cała załoga była od nas o wiele większa. Edmund wraz z Kaspianem, dzierżyli miecze w dłoniach. Wymieniali się nie tylko ciosami, ale także zadziornymi uśmiechami. Obserwując ich z łatwością można było dotrzeć do wniosku jak ogromną przyjemność im to sprawia. Na kilka sekund moje spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Edmunda. Zadziałało to na naszych młodych władców jak impuls. Ruszyli na siebie, jednak tylko skrzyżowali klingi. Pokręciłam głową z rozbawieniem, ci dwaj w tym momencie wyglądali bardziej jak dzieci z zabawkami niż władcy. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.
Wraz z Łucją siedziałyśmy na beczkach wesoło rozmawiając. Wspominałyśmy naszą pierwszą wizytę tutaj i jak bardzo zmieniałyśmy się od tego czasu. Chwilę później dołączył do nas także Edmund pijacy coś z pucharka. Usiadł między nami w taki sposób, że gdybym chciał zobaczyć Łusię musiałabym wesprzeć się o jego ramię.
-Edmund, czy gdyby wciąż trzymać kurs na wschód dopłynęłoby się na koniec świata?- zagadnęła brunetka.
-Nie przejmuj się, to kawał drogi stąd.-odpowiedział szybko, nawet nie patrząc na siostrę.
-A Ci jak zwykle gadają głupoty- powiedział Eustachy, który pojawił się na pokładzie. Cały wczorajszy dzień przeleżał w hamaku, nie chcą z nikim rozmawiać.
-Czujesz się trochę lepie? - zapytałam, nadal trzymając się ramienia bruneta, choć już nie musiałam tego robić.- Nie wyglądasz najlepiej.
-Tak.-odparł wielce zniesmaczony swoim obecnym otoczeniem.-Ale to nie wasza zasługa. Całe szczęście, że mam stalowe nerwy!
Po patrzyłam rozbawiona na Edmund i ukryłam nos w rękawie jego koszuli. Gdybym tego nie zrobiłam, skończyło by się wybuchem śmiechu z mojej strony. Brunet posłał mi rozbawione spojrzenie i zatrzymał dłoń na moim kolanie. Niemal czułam jak jego dotyk pali moją skórę.
-No proszę, wstało nasze słoneczko!-droczył się Ryczypisk, który w ułamku sekundy pojawił się na ramieniu Łucji. - Polubiłeś już morze?
-Zawsze je kochałem. To zrozumiałe, że byłem zaskoczony. Matka mówi, że jestem wybitnie wrażliwy, jak te jednostki wybitne.- skwitował w stronę szczura.
Słowa Eustachego sprawiły, że razem z Łucją próbowałyśmy ukryć śmiech rękami, natomiast Edmund o mały włos nie zadławił się sokiem. Nie ma co, Eustachy zawsze wiedział doskonale co powiedzieć w danej sytuacji.- W każdym razie, wybitnie irytujące! - dorzucił Ryczypisk i rzucił w stronę chłopca wyzywające spojrzenie.
-Wypraszam sobie! Jak tylko dotrzemy do jakiejś cywilizacji, pójdę do brytyjskiego konsula i aresztują was za porwanie!- Eustachy powoli zaczynał krzyczeć, a żyłka na jego czole pulsowała szybko.
-Porwanie? - powiedziałam unosząc brew. On chyba podkradał zmysły, gdybyśmy go tam zostawili najprawdopodobniej by utonął.
-Dziwne, uratowaliśmy Ci przecież życie.-wtrącił się Kaspian, którego zainteresowało to małe zamieszanie.- Powinieneś nam podziękować.
-Trzymacie mnie tu wbrew woli! I w dodatku w niehigienicznych warunkach! - awanturował się. Teraz jego twarz przypominała dorodnego pomidora.
-Straszny z niego malkontent, prawda?- zapytała mysz patrząc w naszą stronę, a ja pokręciłam głową. Ten chłopiec na prawdę coraz bardziej zaczynał mi przypominać Edmunda. Przynajmniej byli podobnie irytujący.
-Dziś to tryska humorem.- odpowiedział spokojnie Edek i zerknął w moją stronę.
Po tej krótkiej wymianie zdań wszyscy rozeszli się w swoje strony. Ja zostałam z Edmundem, który chyba złapał nagle wielką potrzebę bliskości. Przycisnął mnie do siebie, a moja dłoń znalazła się na jego włosach. Oparłam głowę na jego barku i przymknęłam powieki. Tak bardzo bym chciała, aby wszystko to co się tutaj dzieje, działo się również tam gdzie powinniśmy być.
![](https://img.wattpad.com/cover/114084945-288-k393333.jpg)
CZYTASZ
Regnare// Edmund Pevensie
FanfictionLudzie mówią, żeby zawsze słuchać swojego serca, a co jeśli moje serce jest rozdarte? Nigdy nie sądziłam, że staniesz się dla mnie tak ważny. Stałeś się moim światem, moim oddechem i życiem. Mijaliśmy się w życiu jak dwie rozłączone dusze, które cze...