Teraz Albo Nigdy!

1.2K 62 3
                                    


   Oderwałam się od dziewczyny i zlustrowałam ją od stóp do głów. Od czasu ostatniego spotkania najmłodsza Pevensie wyrosła. Była jedynie kilka centymetrów niższa ode mnie, a jej teraz o wiele dłuższe kasztanowe włosy, wystawały z pod granatowego beretu. Jedynym niezmiennym elementem wyglądu Łucji pozostały jej duże oczy i bardzo szeroki uśmiech. Przyciągnęłam dziewczyna w swoje ramiona jeszcze raz, powstrzymując się przed wybuchem płaczu. To chyba dar od Stwórcy, że pozwolił mi spotkać ten radosny promyk. Łucja była słońcem, którego nie da się przyćmić. 

-Zmieniłaś się! - powiedziałam i otarłam łzę która mimowolnie uwolniła się z mojego oka.

-Ty też! Prawie cię nie poznałam, ale musiałam sprawdzić czy to na pewno ty!- mówiła, a uśmiech na jej twarzy powiększał się co kolejne słowo.- Edmund byłby zachwycony gdyby cię zobaczył. Niech teraz żałuje, że nie wybrał się ze mną na targ. Może miałabyś ochotę na wcześniejsze spotkanie herbaciane?

-Z największą chęcią panno Pevensie.- odparłam z uśmiechem.

   Przemierzałyśmy targ wesoło rozmawiając. Głównie to Łucja mówiła o tym co im się przytrafiło, a ja słuchałam energicznie przytakując. Przechodząc obok sklepiku z okularami, panna Pevensie założyła jedne na oczy, wyglądając przy tym jak wielka mucha. Nasze głośne śmiechy odbijały się od ścian budynków, zwracając uwagę przechodniów. Jedni kręcili głowami w geście dezaprobaty, ale zdarzali się i tacy, którzy uśmiechali się szeroko w naszym kierunku. W głębi duszy jednak sama myśl o spotkaniu z Edmundem potęgował w moim umyśle pewnego rodzaju, ciężki do opisania strach. Wszystkie wydarzenia, które przeżyłam razem z nim w Narnii sprawiały, że mój żołądek wywijał koziołka. Narastały we mnie obawy, że gdy chłopak mnie zobaczy po tych trzech latach nie zobaczy we mnie już tej samej Aidy. A ja starałam sobie samej wytłumaczyć, że nie mogę stracić takiej okazji. Muszę go zobaczyć choćbym miała skoczyć w czeluści Tartaru.

   Dopiero przed drzwiami, obecnego lokum młodszej części rodzeństwa, nastała dziwna cisza. Był to typowy brytyjski budynek wąski i niezwykle wysoki. Okno salonu wychodziło w stronę ulicy, a do drzwi frontowych prowadziło kilka schodków. Rozglądając się niepewnie zaczęłam ciągnąć rękawy mojego płaszcza. Denerwowałam się tak bardzo, ze zaczęły mi się pocić dłonie. Tylko tego mi brakowało!

-Czy Edmund jest w domu?- zapytałam i czułam jak drży mi głos.

-Raczej tak.- odpowiedziała i odwróciła się w moją stronę.- Trochę się zmieniło Aida. On bardzo za tobą tęskni. Chyba jeszcze nie pogodził się z tym, że twoje liczne przeprowadzki nie były spowodowane desperacką ucieczką od niego. Ciebie posłucha, proszę wytłumacz mu, że to nie on był tego powodem. Wolę, żeby był wredny niżeli smutny. 

   Dziewczyna wpuściła mnie do środka. Wnętrze było ciepłe i przyjemne. Szybko zdjęłam płaszcz i skinęłam na Łucję, która wręcz chciała nie wepchnąć do przodu. Schodami, znajdującymi się na wprost drzwi, wdrapałam się na piętro budynku. Przeszłam przez cały korytarz, aż dotarłam do drzwi wskazanych mi przez Łucje. Serce waliło mi jak młot, a ręce drżały, kiedy moje kostki zderzyły się z zimną powierzchnią drzwi. Wykonałam parę wdechów i wydechów oczekując jakiejkolwiek reakcji. W odpowiedzi zastała mnie cisza. Ponowiłam próbę tym razem uderzyłam dłonią w drzwi jeszcze raz, tym razem głośniej i pewniej. Teraz albo nigdy! Z drugiej strony drewnianej tafli rozległ się odgłos szamotania i kilka ciężkich kroków, aż pewnym ruchem drzwi zostały otworzone na oścież. Ruch był na tyle gwałtowny, że przeszedł mnie dreszcz.

   Przez krótki moment zapomniałam jak się oddycha. Szczególnie w bezsenne noce, których było wiele przez ten czas, wyobrażałam sobie to spotkanie. Zastanawiałam się o czym tak naprawdę mielibyśmy rozmawiać. Ja sama nie potrafiłabym sklecić z papki słów konkretnego zdania. Każdy jego gest sprawiał by, że moja twarz wyglądałaby jak pomidor.

-Aida?- chrypnął i wytrzeszczył oczy.

   I po tym jednym słowie pełnym niedowierzania chłopak umilkł i nie zanosiło się na to, aby chciał przerwać krępującą cisze jaka nastała na korytarzu. Zadarłam podbródek wysoko w górę, ponieważ Edmund górował teraz nade mną bardziej niż przy ostatnim spotkaniu. Spojrzałam w jego miodowe, ciepłe tęczówki, w których skakały wesołe ogniki. Pukiel czarnych włosów opadł mu lekko na oczy. Jego policzki dalej były tak samo blade, a nos dalej pokrywały piegi. Zmienił się diametralnie, ale ja widziałam w nim tego samego chłopca.

-Dlaczego się tak na mnie patrzysz?- powiedziałam śmiejąc się nerwowo.

   Edmund podniósł spokojnie dłoń i delikatnie przyłożył ją do mojego gorącego policzka. Jakby chciał sprawdzić czy jestem prawdziwa, czy nie jestem tylko wytworem jego wyobraźni. Jego dłoń była zimna, a szorstkie palce zataczały małe kółka na moim policzku. Jego twarz drżała, jakby zapomniał jak się uśmiechać. Jego ruchy były powolne i czułe, jakby niewłaściwy ruch mógłby sprawić, że rozpadnie się na drobne kawałeczki i nigdy więcej do niego nie wrócę. Przejechał palcem po mich ustach i delikatny uśmiech wpełzł na jego twarz.

-Jesteś tutaj.- powiedział cicho, przytulając mnie do siebie z wielką czułością. Wtuliłam się w niego i jeździłam dłońmi po jego plecach.

-Zawsze będę. - uniosłam swoją drobną, trzęsącą się jeszcze rękę, i umieściła na jego piersi w miejscu, gdzie powinno znajdować się serce- Tutaj. Tęskniłam za tobą.

-Nie znikaj mi już, nie przeżyje tego.- uśmiechnął się do mnie, chwycił moją twarz w dłonie i pocałował z wielką siłą.

     Nie wiem ile staliśmy na tym korytarzu, nie byłam w stanie się od niego oderwać. Przerwała nam dopiero zmartwiona Łucja, która wpadła na piętro, ponieważ długo nie schodziłam. Oderwaliśmy się od siebie, a ja zarumieniłam się wściekle. Speszona dziewczyna bąknęła tylko kilka słów i uciekła do salonu. Pokręciłam głową i przymknęłam oczy, a w uszach zadźwięczał mi śmiech Edmunda. Złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam schodami w dół. Łucja siedziała w fotelu popijając herbatę z wielki uśmiechem na twarzy.

-Nigdy bym nie podejrzewała, że tak dobrze ci pójdzie Aida.- brunetka zaśmiała się widząc moją zawstydzoną twarz.

-Gdybyś nam nie przerwała, byłoby jeszcze lepiej!- powiedział Edek rozsiadając się na kanapie. Stary, złośliwy chłopak wrócił.

Regnare// Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz