Tęskniłaś?

3.6K 150 18
                                    

   Następny dzień, razem z Łucją, spędziłyśmy kręcąc się bezcelowo obok Kopca. Żadna z nas nie miała zamiaru przyłożyć ręki do przygotowań planu Piotra. Siedziałyśmy na miękkiej i nagrzanej promieniami słońca trawie. Najmłodsza Pevensie siedziała ze skrzyżowanymi rękami na piersi narzekając na lekkomyślność brata. Niemal buzia jej się nie zamykała. Ja natomiast niczym zahipnotyzowana wpatrywałam się w postać Edmunda. Chłopak wymachiwał energicznie rękami przy wejściu kontrolując przygotowania. Co chwile przeczesywał palcami swoje ciemne włosy, aby te nie spadły mu na oczy. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Lubiłam te drobne gesty, które wykonuje. Gdy się irytuje ściska ręce w pięści, a gdy się denerwuje ciągnie za kosmyki swoich włosów z tyłu głowy. Od momentu, w którym tutaj wróciliśmy, chłopak zaskakuje mnie coraz bardziej, a ja coraz bardziej się w nim zatracam. 

-Uważam jednak, że- mówiła Łucja.- skrupulatnie ignorujesz wszystko co mówię. I chyba wiem co, a raczej kto jest tego powodem. Tak Edmund jest teraz na pewno o wiele ciekawszy ode mnie.

   Szturchnęła mnie w ramię, a ja przeniosłam wzrok gdzieś z dala od dziewczynki. Ona jednak zachichotała dźwięcznie. Nie chciałam spojrzeć jej w oczy, bo bez problemu domyśliłaby się co dzieje się w mojej głowie.

-Nie mam pojęcia o czym mówisz Łucjo!-mruknęłam, starając się ukryć wypieki na mojej twarzy. Teraz wszystko oprócz Łucji było interesujące.

-Mój brat namieszał ci w głowie. Nawet nie próbuj zaprzeczać.-najmłodsza Pevensie chichotała bez przerwy.- Mogę cię już uznać za siostrę?- przewróciłam oczami na jej słowa.

~~~~~~

   Gdy słońce na dobre skryło się za horyzontem, wszyscy zebrali się przed wejściem. Czekali tylko na rozkazy Piotra, których doglądał wszystkiego. Podeszłam do Edmunda stojącego w oddali i pacnęłam go pięścią w ramię. Chłopak obrócił się gwałtownie w moją stronę, ale w momencie gdy jego wzrok spotkał moje zielone oczy, na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech i lekkie rumieńce. Był w pełni gotowy, ubrany w błyszczące ochraniacze i mentalnie przygotowany do swojego zadania. 

-Chciałam ci tylko powiedzieć, że jeśli umrzesz...- zaczęłam nawet nie patrząc mu w oczy.

-To nigdy nie pogodzisz się z ta wiadomością i pogrążysz się w tęsknocie do końca twych dni?- zapytał teatralnie łapiąc się za serce. Na jego twarzy kwitł radosny uśmiech, a oczy błyszczały.

   Pokręciłam głową wywracając oczami. Moje serce wręcz krzyczało, że jeśli na prawdę nie wróci żywy tak się stanie. Nie wyobrażam sobie tego, że miałby nie wrócić. Nie Edmund, on zawsze wracał i gdzieś w głębi serca wierzyłam, że wraca on tylko do mnie.

- Głupek!- walnęłam go w ramie i zaśmiałam się- Wróć żywy. Zrozumiałeś? ŻYWY.

   Patrzyłam mu w oczy, te miodowe oczy pełne wesołych ogników. Edmund pochylił się nade mną. Był tak blisko, że niemal nasze nosy stykały się ze sobą. Czułam jak moje serce chce wyskoczyć z mojej piersi. 

-DO ciebie zawsze będę wracał żywy Aido.- po czym ucałował czubek mojego nosa, a ja zarumieniłam się płomiennie.

Zachichotałam na jego gest, czując jak przez moje ciało rozchodzi się żar. W tym momencie mogłam konkurować z pomidorem. Jakie szczęście, że chłopak tego nie zauważył. Położył dłonie na mojej tali, a ja przyciągnęłam go do siebie. Chciałam poczuć jego uściska na swoim ciele. Jego dłonie błądziły po moich plecach, a moje trafiły w jego włosy. Gdybym mogła zostałabym tak całe moje życie. Usłyszeliśmy gdzieś w oddali nawoływanie Piotra. Oderwałam się od Edmunda, popatrzyłam jeszcze raz na jego twarz i puściłam, odsuwając się o krok. Chłopak puścił mi oczko i szybkim krokiem dotarł do swojego gryfa. Wsiadł i zniknął w ciemniejącym horyzoncie. 
   Potarłam ramiona i wróciłam do środka. Nie miałam nic lepszego do roboty na zewnątrz przynajmniej na ten moment. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Kręciłam się po Kopcu, a także wychodziłam zamieniając wartowników. Ci, którzy tutaj zostali, mam tutaj na myśli Łucje, zaczynali się martwić, że odchodzę od zmysłów. Wyglądałam jak duch samej siebie. Tuż przed świtem, kiedy na zewnątrz zaczęło robić się jasno, podniesiono alarm. Wypadłam jak szalona przed Kopiec, zmuszając tym samym brunetkę aby trzymała się za mną. Niedobitki naszych ciągnęły z posępnymi minami, a ja szukałam w tym tłumie tylko jednej, ciemnej czupryny, której jak na złość nigdzie nie było.

Regnare// Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz