34. Uparta jak Maria

68 11 81
                                    

6 marca, obecnie.

Reese weszła do sali, strzelając lateksowymi rękawiczkami.
- Proszę opuścić spodnie i się wypiąć - powiedziała ze śmiertelnie poważną miną.

Ira zacisnął palce na kołdrze i naciągnął ją wyżej, pod sam nos, obserwując jednocześnie kobietę ze skupieniem.

Podeszła do wózka, na którym znajdowały się wszystkie potrzebne jej rzeczy. Sprawdziła temperaturę wody w misce, a potem spojrzała na niego. Jej mina zmieniła się momentalnie na bardziej łagodną.
- Żartowałam - powiedziała, łapiąc za kołdrę. Szarpnęła, ale nie udało jej się zdjąć okrycia.

Ira ucieszył się ze swojego małego zwycięstwa.

- John, proszę puścić kołdrę.

O, ni chuja. Zacisnął palce mocniej. Znowu szarpnęła, ale trzymał i nie zamierzał się poddawać.

- Nie wygłupiaj się. Muszę cię umyć. Puść tę cholerną kołdrę! - Pociągnęła w swoją stronę, a on w swoją. Rzuciła mu wyzywające spojrzenie, a on odpłacił się jej tym samym. Znowu szarpnęła, nie puszczał. W końcu poddała się.

Ha! Był górą. Może i nie pachniał fiołkami, ale nie zamierzał pozwolić, żeby ona na niego patrzyła, a tym bardziej go dotykała.

- W porządku. Wygrałeś. Nie, to nie. - Odwróciła się i ruszyła do drzwi, nagle złapała kołdrę w nogach i zarzuciła mu na głowę.

Spanikowany puścił brzeg okrycia, który tak kurczowo trzymał i spróbował wydostać się spod części, którą miał na głowie. Serce waliło mu, jakby przebiegł maraton. Był za słaby na taką walkę z kołdrą i najwyraźniej walniętą babą.
Gdy ściągnęła z niego pościel, dyszał wściekle i miał ochotę ją udusić.

- I co, chcesz się dalej tak droczyć? - zapytała, zaglądając mu w twarz i triumfalnie się uśmiechając. Potem jej wzrok powędrował na szyję, ramiona i pierś Iry, gdzie zatrzymał się na dłużej. Jej twarz stężała, pojawił się na niej grymas, którego Ira nie potrafił rozszyfrować. Odwróciła się nagle i wyszła, zostawiając go samego.

Patrzył na drzwi i czekał, ale nie wracała, co przyjął z pewną ulgą. Jak nic była walnięta. Ładna, ale walnięta.

Wychylił się trochę za łóżko, by sięgnąć po kołdrę, robiło mu się zimno i czuł się nieswojo, leżąc tak nago.

- Bo wylecisz - powiedziała, podchodząc do niego i zabierając mu kołdrę. Znowu mu się przyglądała.

Pod tym spojrzeniem czuł się jeszcze bardziej niezręcznie. Naprawdę wolałby, żeby tego nie robiła. Zamknął oczy. Gdy jej nie widział, to tak, jakby jej nie było. Usłyszał dźwięk przelewającej się wody.

Mogła go chociaż przykryć do połowy, tak jak Maria to robiła.

Potem poczuł jej dotyk. Nie używała szorstkiego ręcznika jak jej poprzedniczka. Przez lateksowe rękawiczki emanowało ciepło jej dłoni. Chciał myśleć o czymś innym, ale nie miał o czym, bo nie miał wspomnień. Pomyślał więc o czymś zwyczajnym, na przykład o kamieniu twardym i okrągłym, idealny żeby komuś przywalić.

Jej dłonie przesunęły się po ramionach, najpierw jednym, potem drugim.

Który leży sobie pod drzewem - prostym, strzelistym i...

Ześlizgnęły się z piersi na brzuch.

Obok płynie rzeka, taka... wąska i mokra i... Kurwa, o czym on myślał?

Zsunęły się na biodra, a Ira miał wrażenie, że zaraz spłonie.

- Nie przejmuj się, to normalnie. - Powiedziała, nie przestając pracować.

Kiedy usta twoje: Sprzedany [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz