33. Krótka do niej pasuje

60 12 84
                                    

Czerwiec, dziesięć lat temu.

Zahar nie posłuchał Jorge i gdy tylko opuścił pomieszczenie, w którym przesłuchiwali Irę, poszedł do pokoju Luizy. Chciał zadać jej tylko jedno pytanie, nawet nie musiałaby na nie odpowiadać. Poznałby, czy kłamie z mimiki twarzy, z subtelnych ruchów gałek ocznych, ze zmienionego tembru głosu. Tej techniki nauczono go w wywiadzie, nie raz z niej korzystał, z innych zresztą też. Gdyby tylko miał taką możliwość wyciągnąłby z dziewczyny prawdę, wierzył jednak, że nie będzie musiał tego robić.

Stojąc przed drzwiami pomalowanymi na biało, jedynymi takimi w całym domu, nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Był zbyt cenny dla Dona, by mieć z tego powodu jakieś problemy. Zapukał.
- Seniorita Luiza, to ja, Zahar!

- Odejdź! Nie chcę z nikim rozmawiać! - odkrzyknęła przez zamknięte drzwi.

A jakże.

- Nie chcę rozmawiać, chcę ci tylko coś przekazać! - wyjaśnił.

Z pokoju doszły go szmery cichej rozmowy. Luiza nie była sama. Nie zdziwił się, pewnie matka była z nią.

- Chodzi o Irę! - Zaryzykował. Były dwie opcje, albo przestanie odzywać się w ogóle, albo otworzy.

Usłyszał dźwięk przewracającego się kubka lub wazonu. Stłumioną rozmowę, a potem płaczliwy głos Luizy:
- Puszczaj!

To mu się nie spodobało. Ktoś, kto był tam razem z nią, nie chciał, żeby rozmawiała z Zaharem. Otworzyła tylko trochę, żeby w otworze zmieściła się jej drobna twarz. Zahar ocenił, że nie wyglądała już tak źle, jak na zdjęciach, ale nadal - pomimo makijażu - widoczne były siniaki wokół ust i spuchnięte oko. Zahar przeniósł wzrok na to, co było widać za dziewczyną. Pokój księżniczki, pomyślał z drwiną.

- Co chciałeś mi przekazać? - zapytała.

Uderzyła go wyraźnie słyszalna troska w jej głosie.

- Że... - zawahał się, gdy jej spojrzenie uciekło w lewo, jakby chciała wskazać za siebie. - Zostanie ukarany - dokończył.

Usta Luizy przybrały kształt podkowy, a dolna warga zaczęła drżeć.
- I dobrze! - krzyknęła dziewczyna, a potem otworzyła drzwi szerzej.

Na niewielkiej sofie, obitej w białą tkaninę pokrytą printem w róże, siedział rozparty Carlos i wrednie się uśmiechał. Zahar pojął przesłanie. Zerknął na nią jeszcze raz. Widać było, że się boi, ale on nie przyszedł tu, żeby pomóc jej. Nie czuł takiej potrzeby. To nie była jego sprawa. Skinął głową i odszedł. Wyglądało na to, że Carlos wreszcie dopiął swego.

**

Luiza stała wsparta o drzwi i przyglądała się odchodzącemu Zaharowi. Chciała im powiedzieć, ale nie mogła, nie kiedy on był w pobliżu, a ostatnio jej nie odstępował.

- Dobrze zrobiłaś - powiedział Carlos.

Spięła się, słysząc jego głos tuż za sobą. Miękki dywan tłumił kroki.

- Wyjdź - powiedziała drżącym głosem. - Jestem zmęczona, chcę się położyć.

Carlos ujął ją pod brodę, uniósł jej twarz i pocałował w usta.
- Dobrze skarbie - powiedział.

Zatrzasnęła za nim drzwi, przekręciła klucz i pobiegła do łazienki. Zwymiotowała do umywalki, bo do sedesu już nie dobiegła. A potem się rozpłakała. Czuła się taka bezsilna i bezwartościowa. Nikt nie chciał jej pomóc. Zastanawiała się, czym sobie na to zasłużyła? Przecież chciała mu tylko pomóc. Nie mógł iść przez dom w takim stanie. Gdyby dziadek go zobaczył, byłaby afera. Dlatego zaciągnęła Irę do łazienki. Kazała mu stanąć obok długiej szafki z umywalką, nad którą wisiało spore lustro w starej, drewnianej, rzeźbionej ramie. Czuła wtedy, że przyglądał się jej, gdy grzebała wewnątrz szafki, kucając obok jego stóp. Wyciągnęła stamtąd mały ręcznik i płyn do mycia twarzy.

Kiedy usta twoje: Sprzedany [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz