Bolt wysiadł z wynajętego odrzutowca, trzymając w dłoni sportową, czarną torbę. Jego mina mówiła jedno - bez kija nie podchodź. Zbiegł po schodkach i pognał do samochodu, który również wynajął wcześniej.
Za nim, stopień po stopniu, schodziła Shorty. Z papierosem w ustach, krótkimi włosami zaczesanymi do tyłu i rękawami białej koszuli podwiniętymi nad łokcie, tak że widać było wytatuowane przedramiona, wyglądała jak niski facet, a nie kobieta.
- Kurwa, Shorty, pośpiesz się. Potem sobie zapalisz.
Zerknęła na niego znad ciemnych okularów, nacisnęła krzesiwo zapalniczki, płomień wystrzelił w górę, zaciągnęła się i wypuściła dym z płuc, odchylając głowę do góry.
- Cały lot się powstrzymywałam. Nie zamierzam robić tego ani chwili dłużej. - Wsadziła zapalniczkę do kieszeni i ruszyła do samochodu. Gdy wsiadła, Bolt nacisnął gaz i popędził przez płytę lotniska.
- Zabiję gnojka, jak się da zabić - warknął, zjeżdżając na bok, by przepuścić czarnego vana z przyciemnianymi szybami.
Shorty ponownie się zaciągnęła i wypuściła dym przez uchyloną szybę. Nie chciało jej się komentować. Najchętniej obiłaby pysk mężczyźnie siedzącemu obok.
**
Czarny van, w którym siedział Ira, przemierzył pusty pas startowy i podjechał do największego odrzutowca, jaki stał na płycie lotniska. Z oczywistych powodów Ira miał złe przeczucia, bardzo złe.
Zahar otworzył boczne drzwi na oścież.
- Wysiadaj - powiedział twardo.Ira opuścił pojazd. W przeciwieństwie do ostatnich dni nie odrywał wzroku od swojego opiekuna, szukając u niego pomocy. Ale Zahar nie patrzył na niego. Od momentu, w którym ściągnął go ze sceny, nie spojrzał Irze w twarz ani razu. Chyba nie miał odwagi. Ten, który uczył go, by nie spuszczał przeciwnika z oczu i nie opuszczać gardy, właśnie to zrobił. Poddał się. I poddał jego.
Wysiadł i rozejrzał się, przy samolocie nie było nikogo. Powietrze wokół, aż wibrowało, jakby odrzutowiec nie używał konwencjonalnych silników, lecz czegoś, czego Ira nie potrafił nazwać, a co będąc w fazie testów, objęte było tajemnicą. Przyjrzał się dokładniej, linia kadłuba i skrzydeł przywodziła mu na myśl wojskowy bombowiec B2 a nie pasażerski samolot. Na chwilę zapomniał, po co go tu przywieziono.
Nagle ryk silników przelatującego samolotu rozdarł powietrze, Ira uniósł głowę by zobaczyć, jaki model poderwał się do lotu. Gdy ją opuścił, dostrzegł dwóch podobnych do siebie mężczyzn. Byli tego samego wzrostu, choć jeden z nich wyglądał na młodszego.
Wciągnął głośno powietrze, co zabrzmiało trochę jak tłumiony szloch. Odwrócił się.
- Czekaj - powiedział Zahar.
Ira zerknął na niego. Mężczyzna trzymał w dłoniach więzienne kajdanki.
- Ręce - powiedział oschłe, wciąż nie patrząc mu w oczy. - To żebyś nie zrobił nic głupiego. - Skuł go.
Ira zacisnął usta. Dlaczego wszyscy myśleli, że jest głupi i zrobi coś głupiego? Czy głupie było bronić się, gdy cię atakują? A może głupotą jest nie robienie niczego? Kto decyduje o tym, co jest mądre, a co głupie? Głupio jest skrzywdzić kogoś i głupio jest skrzywdzić siebie, by nie krzywdzić innych? Zaczynał się w tym gubić.
![](https://img.wattpad.com/cover/254142639-288-k172817.jpg)
CZYTASZ
Kiedy usta twoje: Sprzedany [ZAKOŃCZONE]
Mystère / ThrillerCzęść pierwsza. Pewnej nocy w małym miasteczku gdzieś na północy Stanów Zjednoczonych na parkingu pod kliniką zostaje porzucony czarny ford Shelby. Wewnątrz znajduje się zmasakrowane ciało młodego mężczyzny, o którym, jak przekonuje się szeryf Antho...