🌼2🌼

138 10 0
                                    

Szybko pakowałem walizkę, w głowie powtarzając sobie listę rzeczy, które musiałem zabrać. Na biurku zostawiłem bilety lotnicze,paszport, portfel i oczywiście karteczkę z notką,aby nie zapomnieć rano spakować szczoteczki do zębów, ładowarki oraz słuchawek - w końcu 11 godzin lotu bez słuchawek byłoby istną katorgą. Po przygotowaniu ubrań na jutro, wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka, jeszcze tylko szybko nastanawiając budzik.Do lotu zostało tylko cztery godziny.

-Nawet nie opłaca mi się już spać.- mruknąłem niezadowolony.

W łóżku przeleżałem jeszcze przez godzinę,przeglądając social media, po czym stwierdziłem, że czas przygotować sobie jakieś śniadanie. Niestety zawartość mojej lodówki pozwoliła na zrobienie zwykłej jajecznicy i kanapek z żółtym serem i ketchupem. Po iście królewskim śniadaniu przez chwilę zastanawiałem się czy wziąć prysznic, ale doszedłem do wniosku, że skoro kąpałem się niecałe dwie godziny temu, to nie ma to sensu. Stanąłem więc przed lustrem patrząc na ciemne cienie pod oczami,stwierdzając, że nie mogę się tak pokazać światu. Nałożyłem szybko delikatny makijaż uprzednio ubierając się.

Do lotu zostało jeszcze półtorej godziny, dlatego zadzwoniłem po taksówkę, a w międzyczasie spakowałem rzeczy, które miałem zabrać rano. Na lotnisku byłem już pół godziny później, po odprawie i całej tej papierologii w końcu siedziałem w fotelu Boeing'a 747 Australian Airlines.

Korea przywitała mnie o dziwo ciepłym podmuchem wiatru, jak na tę porę roku- w końcu data w kalendarzu pokazywała dopiero 4 kwietnia. Niestety był to jedyny pozytywny czynnik tego dnia. Najpierw okazało się, że mój bagaż wylądował w Tokio, przez co dotrze do Seulu dopiero jutro, potem wychodząc z lotniska wpadł na mnie rozpedzony przedszkolak, (przynajmniej tak mi się wydawało, bo już samodzielnie chodził, ale widać, że do osiemnastki zostało mu jeszcze sporo czasu), wylewając na mnie sok porzeczkowy, a na końcu taksówkarz oszukał mnie na 10 tysięcy Won. Gdy w końcu dotarłaem do hotelu, dziękowałem wszechświatu, że wreszcie będę mógł wykąpać się i porządnie wypać.

- Dobry wieczór! Miałem rezerwację na nazwisko Kim Seokjin.

- Dobry wieczór! Wystąpił mały problem z Pańskim pokojem. Piętro wyżej pękła rura i pokój został zalany. Niestety wszystkie pokoje o tym samym i wyższym standardzie są zajęte, dlatego mogę zaoferować Panu jedynie pokój o niższym standardzie i darmowe śniadania w ramach rekompensaty.

- Cholera czy ten dzień się wreszcie skończy?- pomyślałem godząc się na zaproponowane warunki.

Pokój mimo niższego standardu okazał się całkiem przytulny i czysty. Po szybkim prysznicu,położyłem się do łóżka zasypiając jak małe dziecko. Nie było mi jednak dane przespać całej nocy, bo obudziły mnie dziwne odgłosy, jakby stukania i pojekiwania, które z każdą minutą stawały się coraz głośniejsze.

- Cholera jasna, że też ktoś musi się pieprzyć akurat za moją ścianą. - westchnąłem poirytowany.

Wiedziałem, że nie mam szans na spokojny sen, więc postanowiłem pozwiedzać miasto. Ubrałem się i lekko zaspany wyszedłem z hotelu. Nie wiedząc gdzie iść skręciłem w prawo, po drodze kupiłem kawę i jakiś baton energetyczny, by jakoś przetrwać. Zmęczony spojrzałem na zegarek, który wskazywał dopiero w pół do czwartej, dlatego żeby się orzeźwić postanowiłem się przejść.

Po krótkim spacerze trafiłem na park, usiadłem na ławce i przymknąłem oczy delektując się ciszą i smakiem gorzkiej, czarnej kawy. Oczywiście ta chwila nie porwała zbyt długo, gdyż poczułem na sobie czyjś wzrok, uchyliłem jedną z powiek, by dyskretnie zerknąć kto mnie obserwuje, ale że Seokjin i dyskrecja nigdy nie idą w parze to mój obserwator szybko zorientował się co się dzieje i zaczął iść w moją stronę.

Nie powiem, byłem obsrany bardziej niż przed egzaminami, no bo kurde jest 04:04, słabo oświetlony i pusty park, a w nim tylko ja i zakapturzony, ubrany na czarno, napakowany facet idący w moją stronę. Kurwa,kurwa,kurwa. Nie myśląc zbyt wiele podniosłem swój zacny tyłek z ławki i zacząłem biec przed siebie krzycząc coś w stylu, że ta boska twarz nie może zostać naznaczona bliznami.

Gdy przebiegłem może jakieś pół kilometra, a zadyszka złapała mnie wieksza, niż astmatyka, który zapomniał wziąć leki pełen obaw odwróciłem głowę w stronę z której biegłem i no kurwa! Ten gość dalej szedł w moją stronę. Czy ja nagle zostałem bohaterem jakiegoś pieprzonego horroru?! Zebrałem w sobie wszystkie siły i ruszyłem dalej przed siebie i tak pewnie biegłbym kolejne pół kilometra gdybym nie wpadł na coś, a właściwie na kogoś.

- O matko! Ja strasznie przepraszam, ale ktoś mnie goni i ja już pójdę. Pa!

- Hej! Stój. Poczekaj.- powiedziała i  złapała mnie za nadgarstek moja "przeszkoda", a chwilę później zobaczyłem obok nas tego człowieka z parku i urwał mi się film.

4 kwietnia 04:04 [Namjin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz