Cześć Kochani! Jak minęły Wam święta i Nowy Rok?
Wybaczcie za brak rozdziałów, ale od dziś wracamy już do regularnej publikacji. Do zobaczenia w niedzielę!
Obudziłem się chwilę po siódmej z okropnym bólem głowy i serca.. a może to tylko serce mnie bolało promieniując ból aż tam? Nie, po prostu po wczorajszym pobiciu miałem obite żebra i kilka siniaków na rękach. Powoli wstałem z łóżka i z myślą, że muszę iść do pracy, skrzywiłem się. Pierwszy raz miałem ochotę zostać w łóżku i najlepiej w nim umrzeć, by nie myśleć więcej o Namjoonie. Niestety, czynsz sam się nie opłaci, więc podniosłem swoje zacne pośladki i ruszyłem w stronę łazienki. W trakcie mycia zębów i wewnętrznego dialogu doszedłem do wniosku, że muszę ograniczyć kontakt z blondynem do relacji czysto zawodowych, bo w innym przypadku do końca życia będę zamknięty wklatce zwanej "friendzone".
W kancelarii byłem punktualnie o dziewiątej, na szczęście Namjoon miał dziś dwie rozprawy, więc nie będziemy widzieć się zbyt długo. Przygotowałem sobie kawę i usiadłem do dokumentów, by zająć czymś myśli.
- Seokjin, widziałeś gdzieś moje pełnomocnictwo od pani Woon? - usłyszałem głos przyprawiający mnie o te przyjemnie ciarki na kręgosłupie.
- Trzecia półka, druga teczka na lewo, fioletowy znacznik. - odpowiedziałem nawet nie podnosząc głowy z nad komputera.
- Dziękuję, już myślałem, że zostawiłem je w domu. O cholibka! Już dziesiąta, muszę jechać do sądu. Do później Jinie.
Posłałem mu tylko mały uśmiech i wróciłem do pracy.
Namjoon wrócił do kancelarii dopiero sześć godzin później. Gdy zanosiłem mu dokumenty wpadliśmy na siebie, a ja cicho syknąłem z bólu.
- Jin? Co się stało? Boli cie coś? - zapytał.
Chciałem zbyć go szybkim "wszystko w porządku" i odejść, ale rękaw mojej bluzki podwinął się trochę i chłopak zauważył moje siniaki.- Kim Seokjin co to jest do kurwy nędzy?! - krzyknął.
- Spokojnie, to nic takiego, po prostu się przewróciłem. - skłamałem.
- Przewróciłeś się i dziwnym cudem twoje siniaki mają kształt odbitej dłoni?! Czy ty siebie słyszysz? Kto Ci to zrobił?! - znowu krzyknął, a ja skuliłem się. Jego ton głosu był pierwszy raz tak poważny, a w oczach można było dostrzec żywy ogień, nie powiem, przestraszyłem się.
- Naprawdę nic mi nie jest Nam - odpowiedziałem cicho - proszę pozwól mi wrócić do pracy, mam jeszcze masę rzeczy do zrobienia - popatrzyłem mu w oczy, ale szybko spuściłem je na swoje drżące dłonie.
- Jinie, spójrz na mnie -starszy uniósł mój podbródek tak, bym musiał na niego patrzeć, wstrzymałem oddech i wręcz modliłem się by mnie puścił, bo czułem, że jeszcze chwila a moja biedne serce eksploduje.
- Naprawdę wszystko jest okej Nam. - odpowiedziałem starając się wykrzesać z siebie resztki siły by głos mi nie zadrżał, a potem wyrwałem się mu i poszedłem do łazienki,by trochę ochłonąć.
Kolejne dwa tygodnie starałem się ograniczyć nasz kontakt do minimum, czułem się z tym cholernie źle, ale wiedziałem, że to jedyny sposób, żeby nie bolało mnie serce, gdy blondyn zdecyduje się przedstawić mi "the love of his life".
CZYTASZ
4 kwietnia 04:04 [Namjin]
FanfictionOdkąd Jin zamieszkał w Korei Południowej każdy 4 kwietnia był dla niego koszmarem. Czy ktoś będzie umiał zamienić ten koszmar w bajkę? Gatunek: fluff, troszeczkę angst. Zmiana wieku: Seokjin - 23 lata, Namjoon - 28 lat. UWAGA❗ W opowiadaniu mogą wys...