Koniec maratonu. 5/5
Niedziela nadeszła cholernie szybko. Już od rana poddenerwowana Mad biegała po hotelowym pokoju panikując, że coś pójdzie nie tak, jak powinno. Mnie powoli też udzielał się jej nastrój, ale starałem się zachować zimna krew, by dodatkowo nie stresować dziewczyny. Ślub miał odbyć się o czternastej, a fryzjer i makijażystka dotarły do nas już przed jedenastą i wzięły w obroty Pannę Młodą. Nie chciałem ich rozpraszać, więc postanowiłem sprawdzić jak idzie Panu Młodemu, co okazało się słuszną decyzją. Już na korytarzu było słychać podniesione głosy, przeczuwając katastrofę szybko podszedłem do pokoju i otworzyłem drzwi.
- Japiernicze Namjoon przecież Mad mnie zabije jak zobaczy te poplamione spodnie! Mówiłem Ci, że zamówienie kurczaka w sosie słodko-kwaśnym to był chujowy pomysł. - zrozpaczony Hoseok starał się zestrzeć plamę z białej koszuli.
- Co tu się dzieję? - zapytałem nieco poddenerwowany.
- Tylko się nie denerwuj Kochanie. Noo tak jakby jedliśmy kurczaka i Hobiemu skapnęła kropla sosu na koszulę. - blondyn nerwowo podrapał się po karku.
- ŻE CO?!
- Nie dramatyzuj królowo dram tylko mi kurwa pomóż to zmyć. - wysyczał Pan Młody.
Zbliżyłem się do chłopaka dokładnie lustrując plamę. Temat był ciężki, a szanse na całkowite usunięcie zabrudzenia w tak krótkim czasie wręcz niemożliwe do zrealizowania.
- Hoba, jaki masz rozmiar? - zapytałem wpadając na pewien pomysł.
- M, a co?
- Joonie idź szybko do auta, w bagażniku mam zapasową białą koszulę na wszelki wypadek. Przynieś ją, a po drodze poproś panią z recepcji o żelazko. - wydałem polecenia. - A ty - wskazałem na Junga - ściągaj tą brudną koszulę.
Reszta przygotowań minęła beż większych zakłóceń dzięki czemu zaślubiny odbyły się punktualnie.
Uśmiechnąłem się na widok moich przyjaciół składających sobie przysięgi. Wyglądali na takich szczęśliwych, że w moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy wzruszenia. Gdzieś w otchłaniach swojej wyobraźni widziałem siebie i Namjoona na miejscu Młodych. Ja, ubrany w śnieżnobiały garnitur z delikatnymi ozdobami w kolorze pudrowego różu patrzyłbym głęboko w oczy ukochanemu, który stałby naprzeciwko mnie w garniturze w kolorze pięknej, głębokiej czerni. Bylibyśmy jak Yin i Yang - idealnie dopełniające się dwie przeciwstawne energie.
Namjoon:
Patrzyłem na szerokie uśmiechy składających sobie przysięgi Madison i Hoseoka ze wzruszeniem. Gdzieś w myślach mignął mi obraz Jina i mnie w tej sytuacji, mimowolnie uśmiechnąłem się i zerknąłem na niego.
Boże był taki piękny, w dobrze dopasowanym bordowym garniturze podkreślającym jego smukłe uda i szczupłą talię wyglądał jak anioł zesłany mi prosto z niebios. Kochałem go miłością, jaką nigdy nie obdarzyłem jeszcze nikogo, wiedziałem, że zrobiłbym dla niego wszystko, ale wizja małżeństwa trochę mnie przerażała. Jako prawnik widziałem setki par, które pozornie szczęśliwe w małżeństwie nagle spotykały się na rozprawach sądowych wylewając na siebie nawzajem wszystkie żale i pretensje nawarstwiające się przez lata skutecznie odsuwały mnie od ślubu. Przecież było dobrze tak jak jest, kochamy się, mieszkamy razem i dobrze się dogadujemy, więc po co się wiązać więzem małżeńskim? Jednak widząc szczęście w oczach Seoka i nutkę jakby nadzei, że kiedyś też staniemy na ślubnym kobiercu zacząłem zastanawiać się czy aby napewno młodszy myśli o małżeństwie tak samo jak ja. Jednego byłem pewien, jeśli Seokjin chciałby być moim mężem byłem w stanie to zrobić.
Seokjin:
Po uroczystości udaliśmy się na salę, w której miała odbyć się dalsza część świętowania. Bawiliśmy się świetnie, jedzenie było pyszne, muzyka idealna do tańca i zabawy, a Młoda Para co rusz zachęcała do wznoszenia toastów.
Byłem juz dosyć wstawiony, ale nadal trzymałem fason, Namjoon zresztą też. Schodziliśmy właśnie z parkietu by trochę ochłonąć, gdy kąciki moich oczu dostrzegły znajomą twarz. Powiodłem wzrokiem w jej stronę i zmieszałem się. Przetarłem oczy,by upewnić się, że wzrok mnie nie myli.
- Lee Minho? Co on miałby tu robić? - pomyślałem, jednocześnie próbując odnaleźć mężczyznę w wśród gości. - Oj Jinie na 0ewno za dużo wypiłeś i coś Ci się przewidziało. - skarciłem się w myślach i wróciłem do stołu.
Gdy wybiła północ wszyscy pożegnaliśmy świeżo upieczonych małżonków życząc im udanego miesiąca miodowego i powróciliśmy do zabawy.
Razem z Namjoonem podbijaliśmy parkiet, gdy ta sama postać znów mignęła mi przed oczami. Przecież to było nie możliwe, żeby jednym z gości był Lee, z drugiej jednak strony widziałem go już dwa razy. Chcąc upewnić się co do swoich rozmyślań nachyliłem się do ucha Namjoona.
- Kochanie, odwróć się dyskretnie przez lewe ramię i powiedz mi czy Tobie też ten mężczyzna w szarej marynarce przypomina Minho. - chłopak zrobił o co prosiłem, rozglądając się po sali.
- Jinie, ale tutaj nigdzie nie ma nikogo w szarej marynarce. - odpowiedział zdezorientowany.
- A-ale jak to? Przecież doslownie pół minuty temu widziałem go tutaj, a wcześniej też wyłapałem go w tłumie. - byle równie zdezorientowany co Joon.
- Chyba to wino Ci nie służy, może pójdziemy się już położyć hmm? Wygląda na to, że wypiłeś za dużo. - zakomunikował blondyn ciągnąc mnie na górę.
W drodze do pokoju rozglądnąłem się po sali jeszcze raz i tym razem byłem juz w stu procentach pewny, że wzrok mnie nie myli. Lee stał w rogu i patrzył prosto na mnie lekceważąco się uśmiechając. Chciałem zawołać Namjoona, by i on mógł go zobaczyć, ale nim to zrobiłem mężczyzna gdzieś zniknął.
- Namjoon ja go naprawdę widziałem. - powtórzyłem poraz enty. - Tłumaczę Ci, że on tutaj jest i z nami pogrywa.
- Seokjin przestań, to przestało być zabawne już po pierwszym razie. Na pewno pomyślałem go z jakimś weselnikiem. - starszy odpowiedział chłodnym, stanowczym tonem.
- Ale to był na pewno on! Dlaczego mi nie wierzysz?! - krzyknąłem z bezsilności.
Kłóciliśmy się tak z dobrą godzinę, aż starszy powiedział o jedno słowo za dużo.
- Seok wpadłeś w jakąś paranoję czy co?! Zachowujesz się jak pieprzona księżniczka, która szuka atencji, gdy światło reflektorów nie jest zwrócone na nią. Wymyśliłeś sobie to, by zdobyć moją uwagę? A może to twoje niby porwanie też sam upozorowałeś co?! - Namjoon krzyknął mi prosto w twarz.- Tego było już dla mnie za wiele. Zamachnąłem się i uderzyłem go w twarz, a potem wyszedłem z pokoju.
Łzy same napłynęły mi do oczu. On naprawdę myśli, że mógłbym upozorować własne porwanie tylko po to by być w centrum jego uwagi? To chore! Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego! Może do rzeki też się sam rzuciłem i celowo dryfowałem w niej przez całe jebane dwadzieścia cztery godziny?
Wiedziałem, że tej nocy już nie wrócę do naszego pokoju, więc szybo zarezerwowałem inny. Po otrzymaniu klucza udałem się do niego i rzuciłem na łóżko wypłakując sobie oczy. Bardzo chciałem zadzwonić do Mad, by się jej wyżalić, ale nie mogłem przecież zepsuć jej tego wyjątkowego dnia. Zmęczony płaczem usnąłem niewiadomo kiedy.
CZYTASZ
4 kwietnia 04:04 [Namjin]
FanficOdkąd Jin zamieszkał w Korei Południowej każdy 4 kwietnia był dla niego koszmarem. Czy ktoś będzie umiał zamienić ten koszmar w bajkę? Gatunek: fluff, troszeczkę angst. Zmiana wieku: Seokjin - 23 lata, Namjoon - 28 lat. UWAGA❗ W opowiadaniu mogą wys...