3/7
Yoongi:
Seokjin trafił do szpitala, a nasza trójka na komisariat, co było naturalną koleją rzeczy. Na miejscu rozdzielono nas i zabrano do różnych pomieszczenia w celu zebrania naszych zeznań.
- Pan Min Yoongi? - usłyszałem głos za sobą.
- Tak, to ja.
- Jestem inspektor Cheong Seonho, chciałbym zadać Panu kilka pytań odnośnie wydarzeń z dzisiejszego dnia.
- Rozumiem, proszę zatem pytać.
- Jest Pan detektywem, prawda?
- Tak, pracowałem na zlecenie Pana Kima, prywatnie mojego przyjaciela. Jego partner zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach już drugi raz, dlatego Namjoon zlecił mi odszukanie go.
- Dlaczego nie zgłosiliście zaginięcia na policji?
- Ponieważ po pierwszym porwaniu policja wykazała się brakiem kompetencji. Nie umieliście go znaleźć, o sprawcy nawet nie wspomnę.
Zadawano mi jeszcze pytania odnośnie tego jak zlokalizowaliśmy Jina i jak doszliśmy do tego, kto stoi za porwaniem go.
Po ponad sześciogodzinnych przesłuchaniach ja, Jimin i Namjoon byliśmy wolni i mogliśmy pojechać do Jina. Całą drogę do szpitala rozmawialiśmy na temat tego co się wydarzyło i cieszyliśmy się, że to już koniec, że Seok jest bezpieczny i nic już mu nie grozi. Moje myśli jednak zaprzątała jedna rzecz, mianowicie niepokoiła mnie kwestia, dlaczego policja strzeliła do Lee widząc, że jest skrępowany i w żaden sposób nas nie atakował? Przecież nie mieli sytuacji, w której uzasadnione byłoby użycie broni. Poza tym dlaczego strzelali prosto w głowę, wiedząc, że strzał na pewno będzie śmiertelny zamiast na przykład w ramię? Moje przemyślenia przerwał dojazd pod budynek szpitala.
Seokjin:
Rażące,białe światło wpadło do moich oczu, a dźwięk pikającej aparatury pozwolił mi na zorientowanie się gdzie jestem. Szpital, no tak, tylko tam pachnie charakterystycznym sterylnym zapachem, a podłączona kroplówka nieprzyjemnie drażni żyły. To miejsce zawsze kojarzyło mi się jak najgorzej, jednak tym razem było inaczej. Tym razem wiedziałem, że budząc się w tym miejscu jestem już bezpieczny, a Lee nie zrobi mi krzywdy. Usłyszałem skrzypnięcie drzwi, dlatego odruchowo przekręciłem głowę w tamtą stronę.
- Dzień dobry Panie Kim. Jak się Pan czuje? - zapytał ubrany w biały fartuch mężczyzna.
- Dzień dobry, trochę boli mnie głowa i jestem poobijany, ale poza tym jest w porządku.
- To dobrze. - skwitował lekarz, oglądając stan moich żeber. - Wygląda na to, że poza siniakami i małymi rozcięciami nie ma Pan niczego złamanego. Przed salą czeka policjant, który chciałby zadać Panu kilka pytań, jeśli nie czuje się Pan na siłach mogę mu przekazać, by przyszedł jutro.
- W porządku, dam radę. Chcę mieć to już za sobą. - odpowiedziałem siląc się na lekki uśmiech.
Po wyjściu lekarza w sali pojawił się wspomniany funkcjonariusz, który zadawał mi pytania dotyczące całej tej sytuacji. Przesłuchanie trwało około trzech godzin, byłem po nim cholernie zmęczony i jedynie o czym marzyłem to o śnie. Nie było mi jednak dane pospacerować zbyt długo, bo w sali zjawił się Namjoon z Yoonminami - jak zacząłem nazywać detektywa z jego chłopakiem.
Po tygodniu wypisano mnie ze szpitala. Czułem się już bardzo dobrze, a o całej tej aferze przypominały mi już tylko małe siniaki, które jeszcze nie zeszły z mojego ciała. Ciągle jednak gdzieś w myślach miałem zdziwiony wyraz twarzy Minho, gdy wspomniałem o pierwszym porwaniu.
Madison z Hoseokiem zaraz po tym, jak dowiedzieli się o tym, co sie stalo odwiedzili mnie w szpitalu, tym samym przerywając swoją podróż po Stanach. Miałem wyrzuty sumienia, że popsułem im wycieczkę, ale gdy ich o tym poinformowałem dostałem tylko zjebkę. Brzuszek Mad był już taki duży, mimo że do porodu zostało jeszcze kilka miesięcy. Małżeństwo poopowiadało mi o wrażeniach i miejscach, które udało im się odwiedzić, a ja słuchając tego poczułem się bardzo szczęśliwy widząc jak moja najlepsza przyjaciółka ułożyła sobie życie.
Rok później..
- Jin błagam Cię, nie marudź to jeszcze tylko kilka kroków. - powiedział Namjoon ciągnąc mnie za rękę pod jakąś górkę.
- Mówisz tak odkąd tylko tu przyszliśmy, jestem zmęczony Kochanie, bolą mnie nogi, a jedyne o czym marzę to, ciepły kocyk i lampka dobrego, czerwonego wina. - marudziłem.
Namjoon zerwał mnie w sobotni poranek o ósmej rano z łóżka, mówiąc, że musi mnie gdzieś zabrać. Kazał ubrać się na sportowo i zaciągnął mnie do auta. Chwilę po dziesiątej byliśmy w w północnej części Seulu, starszy zaparkował auto na parkingu i wysiadł z niego, a ja poszedłem w jego ślady okazało się, że jesteśmy przy wejściu na szlag prowadzący na szczyt góry Bukhansan. I tak właśnie od ponad czterech godzin wspinamy się ciągle w górę, a szczytu jak nie było, tak nie ma.
Nie wiem, co go tak naszło na takie wycieczki. Zawsze należeliśmy do ludzi ceniących sobie wylegiwanie się na plaży niż aktywnie spędzany czas. Tym razem jednak Namjoon wybrał nam taką atrakcję.
Po kolejnych dwóch godzinach i masie mojego narzekania wreszcie dotarliśmy na szczyt. Gdy zobaczyłem te widoki odrazu przestałem żałować, że dałem się mu tu zaciągnąć. Było zajebiście pięknie.
- Matko Joonie! Tu jest tak pięknie! - pisnąłem, odwracając się do stojącego za mną mężczyzny. - Joonie? Co T-ty robisz?
Chłopak klęknął przede mną i wyjął małe pudełeczko, a moje oczy zaszły łzami.
- Kim Seokjinie czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i wyjdziesz za mnie?
CZYTASZ
4 kwietnia 04:04 [Namjin]
FanficOdkąd Jin zamieszkał w Korei Południowej każdy 4 kwietnia był dla niego koszmarem. Czy ktoś będzie umiał zamienić ten koszmar w bajkę? Gatunek: fluff, troszeczkę angst. Zmiana wieku: Seokjin - 23 lata, Namjoon - 28 lat. UWAGA❗ W opowiadaniu mogą wys...