🌼28🌼

37 7 0
                                    

Samolot do Korei odlatywał o dwunastej, co dawało mi całe osiem godzin na ogarnięcie się i dotarcie na lotnisko. Wziąłem szybki prysznic i udałem się do naszego pokoju. Miałem nadzieję, że Namjoona w nim nie zastanę, bo nie chciałem z nim rozmawiać. Cicho otworzyłem drzwi i z ulgą stwierdziłem, że pokój jest pusty, szybko się przebrałem i spakowałem swoją walizkę opuszczając pomieszczenie. Pani w recepcji pozwoliła mi przechować ją w schowku, więc już bez zbędnego balastu wyszedłem na miasto w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.

Czas leciał wyjątkowo wolno. Zdążyłem już zjeść śniadanie, pospacerować po parku, zrobić małe zakupy i wypić kawę, a nie minęły nawet dwie godziny. Przechodząc koło jubilera zobaczyłem śliczne spinki do mankietów.

- Jooniemu by się spodobały. - pomyślałem.

Chciałem wejść do środka i je kupić, ale przypominałem sobie o wczorajszej kłótni. Znów zrobiło mi się przykro i zwyczajnie chciałem płakać, wyjąłem telefon z kieszeni, by sprawdzić czy starszy w ogóle próbował się ze mną skontaktować, ale tylko się rozczarowałem nie widząc choćby jednego połączenia od blondyna. Westchnąłem ciężko i udałem się w drogę powrotną do hotelu. Tam zabrałem swoje rzeczy i pojechałem na lotnisko nie czekając na Namjoona.

Przez cały lot nie zamieniliśmy ze sobą nawet dwóch zdań, droga do mieszkania też minęła nam w ciszy. Było mi z tym cholernie źle, ale postanowiłem pierwszy nie wyciągać ręki na zgodę, bo nie czułem się winny. Dzień po powrocie Kim musiał  polecieć do Japonii w jakiś sprawach służbowych, a byłem zmuszony zostać sam. Miałem nadzieję, że chłopak przemyśli sobie wszystko i przeprosi mnie gdy wróci.

Namjoon:

Powoli zaczynałem wierzyć w to, że Jin sam upozorował swoje porwanie, w końcu nie było dowodów temu przeczących. Jeszcze to rzekome widzenie Lee na weselu obcych dla niego osób. Przecież to absurd! Nie czułem się winny naszej kłótni, a wyjście młodszego tylko utwierdzało mnie w tym, że mogę mieć rację, przecież gdyby tak nie było, to by nie uciekał, tylko mi to wyjaśnił. Jak dobrze, że mam ten wyjazd do Tokio, przynajmniej nie będę musiał go oglądać przez kilka dni.

Po zameldowaniu w hotelu i szybkim prysznicu udałem się na spotkanie z potencjalnym klientem. Rozmowa trwała kilka godzin, po których byłem wykończony, a niestety tak samo miała wyglądać reszta wyjazdu. Po trzecim dniu miałem ochotę zadzwonić do Seoka, trochę dziwił mnie brak głupiego SMSa z jego strony, ale pieprzona księżniczka pewnie strzeliła focha z przytupem i sama pierwsza się nie odezwie. Sam też nie zamierzałem tego robić, przecież w tej całej sytuacji nie było mojej winy.

Dopiero siódmego dnia poczułem, że faktycznie coś musi być nie tak. Zadzwonił do mnie wykładowca Jina z pytaniem czy student jest chory, bo nie ma go na uczelni od tygodnia. Zdziwiło mnie to, co jak co, ale Seok nawet z potężną grypą chodziłby na zajęcia, więc coś musiało się stać. Wybrałem jego numer, ale telefon nie odpowiadał, dlatego poprosiłem Mina, by w wolnej chwili zaglądnął do naszego mieszkania. Parę godzin później detektyw oddzwonił.

- Halo?

- Namjoon? Kurwa stary, nie wiem co tu się stało, ale sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. - usłyszałem zdenerwowany głos przyjaciela.

- Co jest?

- Pojechałem do was, jak prosiłeś. Drzwi waszego mieszkania były lekko uchylone, w taki sposób, że dopiero stojąc przed nimi można było to zobaczyć. Zaniepokoiło mnie to, więc ostrożnie wszedłem do środka. Nie wiem co to się wydarzyło, ale mieszkanie jest zdemolowane. Meble poprzewracane, widać ślady walki, a jak przyjrzałem się bliżej zamkowi, to są na nim ślady włamania.

- Jasna Cholera! A gdzie jest Seokjin?

- No i właśnie tu jest największy problem. Pakuj dupę w samolot i wracaj. - chłopak rozłączył się.

W trybie natychmiastowym odwołałem resztę spotkań i zarezerwowałem najblizszy lot do stolicy Korei Południowej.

Sześć godzin później siedziałem na kanapie w mieszkaniu Yoongiego.

- Dobra Nam, spokojnie. Jeszcze raz, mówisz, że profesor nie widział Jina na uczelni od dnia, w którym wyjechałeś,tak?

- No tak twierdził.

- Rozmawiałeś z Seokjinem podczas wyjazdu? - zapytał Jimin.

- Noo.. nie. - zmieszałem się - Na weselu trochę się pokłóciliśmy i od tego czasu ze sobą nie rozmawialiśmy.

- O co poszło? - dopytywał Yoon.

- Jin twierdził, że na ślubie widział Minho, a ja go, krótko mówiąc, wyśmiałem i zarzuciłem mu, że mowi tak tylko dla atencji i powiedziałem, że według mnie to jego "niby" porwanie pewnie też sam upozorował z tego samego powodu. Wtedy dostałem w twarz, a on wyszedł i do tej pory nie rozmawialiśmy.

- NO JAPIERDOLE NAMJOON CZY TY JESTEŚ NORMALNY?! - Nie wytrzymał Yoongi - Na prawdę myślisz, że Kim byłby w stanie sam się pobić i wrzucić do rzeki byś zwrócić na siebie uwagę?! Może mi jeszcze powiedz, że teraz też sam włamał się do waszego mieszkania i rozjebał wszystko sam, co?! Wiesz co? Chodź. - Min wstał i pociągnął mnie za rękę.

- Gdzie Ty mnie ciągniesz?

- Kurwa udowodnię Ci jaką jesteś bezmózgą amebą.

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem.

- Przypatrz się dobrze tym drzwiom. - Yoongi pokazał mi autentyczne ślady sugerujące włamanie. - A teraz właz do środka.

Doznałem szoku. Salo wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Ze szklanego stolika zostały tylko nóżki, kanapa była przewrócona, a telewizor miał rozbity ekran. Kuchnia wyglądała jeszcze gorzej.

- Dalej myślisz, że Jin zrobił to wszystko sam? - pokręciłem głową na nie, a detektyw poszedł do sypialni. - Joon! Chodź tutaj.

- Co się stało?

- Sam zobacz. - chłopak wskazał na ścianę.

Na śnieżnobiałej farbie widniały jakieś plamy. Podszedłem bliżej.

- O mój boże! Cz-czy t-to krew? - zasłoniłem usta dłońmi.

- Wydaję mi się, że tak. Wcześniej tutaj nie wchodziłem więc ich nie widziałem. Namjoon? A co jeśli Jin mówił prawdę i faktycznie widział Lee? A on przyjechał tutaj i coś mu zrobił?

- Teraz to już sam nic nie wiem. Musimy znaleźć Seokjina zanim będzie za późno.

4 kwietnia 04:04 [Namjin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz