Rozdział 27

3.4K 191 6
                                    

~ Peter ~

Wow nie spodziewałem się, że ten dzień tak szybko nadejdzie. Liczyłem się z tym, że Eleonore będzie chciała wrócić na studia i jestem całym sercem z nią, ale nie byłem przygotowany, że dzisiaj mi o tym powie.

- Peter, czy coś cię trapi? - zapytała się mnie - odkąd powiedziałam o studiach jesteś jakiś taki nieobecny.

- To nic takiego skarbie. Myślę, jak mamy to wszystko zorganizować. Nie chcę żebyśmy się widywali tylko w weekendy. Muszę was obie widywać codziennie. Już i tak zmarnowałem tyle czasu.

- Nie myśl o tym teraz skarbie - złapała mnie za dłoń - to miała być niezapomniana randka. Nie chcę żeby to co powiedziałam ją zepsuło. Od jutra będziemy myśleć nad rozwiązaniem. Dzisiaj jest nasz wieczór na świętowanie.

Łatwo jej mówić... Ona będzie miała Olivię na co dzień, a ja będę ją widywać tylko w weekendy. Ech nie mogła była powiedzieć mi tego dopiero jutro? Teraz cały mój nastrój na świętowanie zniknął.

Żeby jednak nie psuć wieczoru nam obu postanowiłem, że dzisiaj odpuszczę i nie będę o tym myślał.

Zjedliśmy nasze dania rozmawiając o różnych, bieżących sprawach. Na szczęście na razie El nie poruszała sprawy swojego powrotu do Bostonu. Chwała jej za to, bo naprawdę chciałem żeby ten wieczór był miły. Po deserze poszliśmy jeszcze na krótki spacer po Central Parku. Jest środek lata więc o tej porze jeszcze jest tutaj dużo spacerowiczów. Chodziliśmy alejkami trzymając się za ręce. W pewnym momencie doszliśmy do miejsca, gdzie jacyś uliczni grajkowie grali muzykę, a wokół nich kilkoro ludzi tańczyło. Część również stała i podziwiała to show.

- Chodźmy popatrzeć - El pociągnęła mnie w ich stronę - uwielbiam takie rzeczy. Przynajmniej wtedy widać jak ludzie dobrze potrafią się ze sobą bawić i integrować.

- Też mi się to podoba w Amerykanach. U mnie rzadko można było spotkać takie widoki.

- Chodźmy zatańczyć - El odwróciła się w moją stronę z proszącą miną - może to nie klub, ale też będzie fajnie.

- Ech, dlaczego ja nigdy nie potrafię ci odmówić? - zaśmiałem się.

- Bo mnie kochasz - stanęła na palcach i cmoknęła mnie w usta.

Złapałem ponownie jej dłoń i podszedłem z nią w stronę tańczonego tłumu. Złapałem ją jedną ręką w pasie i zaczęliśmy się ruszać w rytm muzyki. Jeszcze dwa i pół roku temu nie powiedziałbym, że jakakolwiek kobieta wzbudzi we mnie takie uczucia. Dla żadnej nie zatańczyłbym na środku parku w rytm ulicznej muzyki. Tylko El, ona jest moim przeznaczeniem. Tylko ona się liczy i nasza mała córeczka. Dla nich dwóch mógłbym umrzeć.

Tańczyliśmy tak do samego końca. Radość Eleonore była dla mnie w tym momencie bezcenna. Na koniec występu grajkowie tradycyjnie zbierali pieniądze więc wrzuciliśmy im coś za ten występ i wspaniałą zabawę. Niestety trzeba było się zbierać już do domu, bo było po północy. Złapałem El w pasie i tak wtuleni w siebie wróciliśmy do samochodu. Droga do mieszkania zajęła nam dosłownie kilka minut. Śmiało mogliśmy przejść ją na nogach, ale nie chcieliśmy zostawiać samochodu w tym miejscu.

W mieszkaniu od razu poszliśmy na górę. Weszliśmy jeszcze do pokoju Olivii sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Niestety pomimo, że Samantha nie żyje to jakaś obawa o to żeby nic się nie stało Oli pozostała w nas. Myślę, że będzie ciężko to zmienić. Może kiedyś tak, ale na razie nie widzę zbytnio perspektyw na to.

- Jestem padnięta - powiedziała El, gdy już weszliśmy do naszej sypialni - chyba przez ten pobyt w szpitalu i ciągłe leżenie w łóżku zastałam się trochę.

Jedna chwila zapomnienia (Jedna Chwila Cz. 2) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz