Wpatrywaliśmy się w moje skarpetki. Nie czułam już zażenowania. Lubiłam SpongeBoba. Z twarzy chłopaka nie znikał ten ironiczny uśmieszek. Teoretycznie powinnam odczuwać lęk na sam widok tego psychopaty, ale byłam już zrezygnowana. Gdyby chciał mi coś zrobić, zrobiłby to dużo wcześniej. Miał dość sporo okazji. Wystarczyło mieć wizję, ale prawdopodobnie był nawet na to za mało kreatywny. Był ubrany w luźne czarne spodenki i tego samego koloru obcisłą koszulkę.
Chyba tylko takiego koloru miał ciuchy w szafie.
Skłamałabym mówiąc, że wyglądał w tym źle. On wyglądał cholernie dobrze. Dobrze zbudowany, wysoki z ciemnymi włosami i twarzą modela. Dobre geny robiły robotę.
- Coś ci w nich nie pasuje? - zapytałam wypuszczając powietrze z płuc krzyżując dłonie na piersi.
- Absolutnie, przecież powiedziałem, że są eleganckie. Sam szyk, elegancja i gracja. - odpowiedział, a kącik jego ust drgnął ku górze.
- Tak myślałam. - wyminęłam chłopaka i ruszyłam w stronę drzwi, ale zatrzymał mnie jego ochrypły głos.
- Co tu robisz? - zastanowiłam się chwilę czy, aby na pewno chcę wdawać się z nim w dyskusję. Mimo niechęci odwróciłam się w stronę rozmówcy.
Już zaczęłam żałować.
- O to samo mogę spytać ciebie.
- Trenuje to chyba oczywiste. - wzruszył ramionami. - Przyszedłem na trening. - zawiesił się na moment. - Ty raczej jesteś tu z innych względów.
- Sugerujesz coś? - zmarszczyłam brwi.
- Nie wyglądasz na taką. - parsknął i bezkarnie zjechał mnie wzorkiem od samych stóp po czubek głowy. Podczas tego manewru niebezpiecznie zwolnił na wysokości oczu. Jego piwne tęczówki były zimne i chłodne. Nie dało się z nich nic wyczytać. Były, jak najskrytszy pamiętnik zamykany na kłódkę.
- Twoim zdaniem powinnam być napakowana, jak typowy Seba z osiedla i na śniadanie, obiad, kolację wpieprzać suplementy lub jakieś inne gówna?
- Po twoim zachowaniu wnioskuję, że przyjęłaś już dzienną porcję, jak nie ze dwie.
- Tak oczywiście. - zatrzepotałam sztucznie rzęsami. - A teraz wybacz, ale muszę iść bo ktoś zatruwa mi tu powietrze.
- To nie wiem co ci poradzić, może weź prysznic? - miałam ochotę odwrócić się i użyć jak najwięcej siły by jego śliczna buźka już taka nie była. Koniec, końców szkoda było paznokci.
- Coś jeszcze? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Tak, nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - zrobił krok w przód, tym samym znajdując się bliżej. Moje ciało natychmiastowo się spięło. W ostatnim czasie działo się to na tyle regularnie, że zaczynałam się do tego przyzwyczajać. Dystans między nami się zmniejszył, jednak był na tyle bezpieczny i odpowiedni na wycelowanie w jego policzek i szybko uciec.
Nie byłam tchórzem. To po prostu taktyka.
- Jeśli do pełni szczęścia potrzebujesz tej informacji, proszę bardzo. - rozłożyłam ręce po czym puściłam luźno wzdłuż ciała. - Przyjechałam ze znajomymi.
- Czyli jednak blondi chce się bić. - zaśmiał się i oparł ramieniem o ścianę. - Muszę cię zasmucić, ale najpierw trzeba zacząć ćwiczyć i konkretnie trenować. - odpowiedział podnosząc butelkę wody stojącą na podłodze i odwrócił się w drugą stronę.
- Nie, przyjechaliśmy zobaczyć brata naszej znajomej. Po za tym ja nie potrzebuje treningów. Dałabym radę bez tego. - odpowiedziałam dumnie kierując się w stronę wyjścia.
CZYTASZ
Skradziony Umysł
Romance~ Między miłością, a nienawiścią jest bardzo cienka nić, której nie dostrzegaliśmy... I to właśnie nas zgubiło... ~ Lilly Evans, siedemnastoletnia dziewczyna wychowywana przez ojca jest dość... specyficzna? Według niektórych uczniów szkoły. Lilly ni...