27. Trzeci list (NOWY)

3.1K 155 47
                                    

          Blondyna

Chyba pierwszy raz od jakiegoś czasu mówię to co czuję – jestem wkurwiony. Potężnie rozwścieczony. Tak teoretycznie, to nie nowość, ale tym razem z innego powodu. Ilekroć staram się, jak mogę, później dostaje mi się po dupie najmocniej. Taka jest rzeczywistość mojego istnienia. Próbując stać się ideałem dla wszystkich, stałem się swoim koszmarem. Nie mam pojęcia, jak to się dzieje, że ludzie za którymi kiedyś skoczyłbym w ogień, doprowadzili mnie do momentu w którym dziś dolałbym benzyny. Patrzyłbym z rozkoszą na ten widok. Sam nie wiem czy jestem bardziej rozdrażniony czy jest mi... przykro? Nie, nie jest. Nie znam takiego słowa, ani odczucia. Przykrość jest oznaką, że daliśmy się złamać przez kogoś. Nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji. Żebyś zrozumiała mój przekaz przybliżę Ci zaistniałą sytuację.

To wydarzyło się kilka dni temu. Nie pisze dat na tych bazgrołach, aby nie przypominać Ci czasu spędzonego w szpitalnej klace. A więc, wróciłem z mojej podróży psełdo kamperem. Nie wiem czego oczekiwałem, ale na pewno nie takiej pustki w obcym miejscu pomimo, że lubię samotność. To mój dobry przyjaciel. Od najmłodszych lat trzymam z nim spółę. Nikogo nie zawiadomiłem o przybyciu, ponieważ chciałem pożegnać się z tym wszystkim co było i zacząć nowe życie, lepsze życie. Chciałem coś zmienić. Postanowiłem zrezygnować z walk i wyścigów. Z drugiego zrezygnowałem sprzedając motor. Conrad nie był zadowolony tym faktem. Jego ludzie usilnie próbowali mnie zlokalizować, ale na marne. Całe życie przed czymś uciekałem i miałem dać się złapać jakimś mizernym człowieczkom? Absurd. Pozostało rozwiązać kontrakty na kolejne pięć walk i wynieść się na stałe daleko stąd. Jednak to się nie udało.

Na początku nie darowałbym sobie, gdybym nie zajrzał do mojego małego wszechświata. W nocy ukradkiem stawiłem się w domu rodzinnym i szybko tego pożałowałem. Chyba nie chciałem tego widzieć. Widok porozwalanych butelek po alkoholu nie był niczym dziwnym, ale Logan z połamany nosem i obitą twarzą już tak. Chciałem myśleć, że znowu władował się w jakąś bójkę i temu tak wyglądał, ale doskonale wiedziałem czyja była to sprawka. Starał się wytłumaczyć, że nie jest tak źle, ale on nie potrafił tak dobrze kłamać. Później poszedłem do Sophe, która kąpała się w łazience. Oczywiście była za młoda, aby samodzielnie to zrobić, więc spodziewałem się tam tego potwora. Jednak coś co zobaczyłem sparaliżowało mnie. Dzieciak siedział w pełnej wannie wody, aż po samą szyję, a ten chuj zasnął obok na siedząco z dalej tlącym się papierosem. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz. Moje myśli wróciły do dzieciństwa, które tak bardzo starałem się zapomnieć. Przeszył mnie strach, że podczas mojej nieobecności mógł robić jej to samo co wcześniej mi. Od razu zabrałem ją i Logana do hotelu. Ojciec nawet nie zauważył. Poczułem ogromną ulgę, gdy na ciele dziecka nie znalazłem żadnych blizn, czy to po uderzeniu czy po gaszeniu papierosów jakie mam ja. Wtedy przypomniało mi się po co to wszystko robię.

Nikt nigdy oprócz Ciebie się tym nie interesował. Wizja brutalnych walk i niebezpiecznych, szybkich maszyn tylko nakręcała ludzi. Jako jedyna zadałaś te pytanie. Powiedziałem Ci wtedy, że gdy ma się wyznaczone cele, nie ma żadnych granic czy niebezpieczeństw. Od samego początku cel był prosty. Zabrać ich od tego potwora. Kupić mieszkanie, które stanie się ich ustoją, naszą spokojną przestrzenią, którą będziemy mogli nazwać domem. Bo w końcu dom to nie tylko cztery ściany, a ludzie którzy go budują. Dodatkowo opłacić najlepszych prawników w mieście by przejąć opiekę prawną nad rodzeństwem. Obrałem najszybszy sposób na zarabianie. Mimo wielu kontuzji dochodziło do momentu w którym potrafiłem bić się co tydzień. Mało kto o tym wiedział, ale na samym początku mojej drogi w tym świecie, cały czas przegrywałem. Byłem najsłabszym ogniwem, którego pokonywały osoby o dwadzieścia kilo lżejsze. Byłem słaby, ale się nie poddawałem. Z biegiem czasu wspinałem się w górę. Na początku walczyłem w normalnych warunkach, ale zyski były zbyt małe. Wtedy poznałem Conrada i resztę historii już znasz. Wyścigi były raczej hobbistycznie, ale pieniądze też były zadowalające. Wszystko szło po mojej myśli, jednak pojawiły się pewne komplikację.

U Sophie wykryli cukrzycę. Leki nie były rekomendowane przez państwo, ojciec nie dorzucił się ani dolara, a nie należały one do najtańszych. Wtedy moje wydatki zaczęły dzielić się na pół. Leki i mieszkanie. Cały czas te dwa słowa w głowie. Jednak dwa słowa podzieliły się jeszcze na pół, gdy musiałem zacząć za swoje pieniądze kupować jedzenie, ubrania, akcesoria do szkoły, opłacać rachunki, czy inne pierdoły dla młodszego rodzeństwa, ponieważ ojciec nie pracował. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie chcę być nigdy ojcem. Nie chciałbym, aby doszło do sytuacji w której nie będę mógł zapewnić im dobrego i przede wszystkim godnego życia. Nie nadawałbym się. Nie jestem dobrym materiałem na rodzica.

Już jak zdałem małą relację, jak to u nas wygląda, zdradzę Ci coś jeszcze. Myślę, że te pytanie nurtowało Cię od samego początku. Dlaczego tamtego dnia włamałem się do Twojego domu? Czas rozwiać wszystkie wątpliwości. Na pewno mogę Cię zapewnić, że nie chciałem nic ukraść mimo, że stałem krucho z pieniędzmi. No dobra, może chciałem, ale nie to o czym myślisz.

Logan od zawsze znajdował się tam, gdzie nie powinien. Wplątywał się we wszystko co znajdziesz pod definicją problemu. Bójki, problemy w szkole, popalanie, picie alkoholu, a w końcu to jeszcze dzieciak. Jednak widzę gdzieś w tym jego ucieczkę przed tym wszystkim, co działo się w naszym rodzinnym życiu. W pewnym momencie wpadł w łapy kuratora. Jeszcze jeden przystępek i znalazłby się w poprawczaku. Oczywiście doszło do tej sytuacji, gdy złapała go policja. Chyba naprawdę się przeraził tą wizją, bo przybiegł z podkulonym ogonem i przedstawił mi całą sytuację. Jako starszy brat nie mogłem tak tego zostawić. Dowiedziałem się, że Twój ojciec spisał odpowiednie papiery, które miały zostać przekazane dalej. O ile się nie mylę był to piątek. Kancelaria prawna w naszym mieście nie pracuje przez weekend, więc miałem kilka dni, aby pozbyć się tego papieru. Od innych dowiedziałem się, że pan sierżant przed awansowaniem na wyższe stanowisko zajmował się właśnie takimi sprawami.

Przez kilka godzin stałem pod waszym domem, aby upewnić się, że Aaron nie wyszedł tylko po zakupy. Dalszą część historii już znasz. Nie chciałem nic ukraść. Choćby było bardzo źle wole na siebie zapracować, a nie zabierać innym, którzy pracowali na swój dobytek. Nie mogłem znaleźć tej cholernej kartki, więc zostawiłem trochę bałagan, ale finalnie się udało. A później dostałem lampą w łeb. Dzięki Evans, blizna została do dziś.

Podsumowując, nie wiem po Ci to mówię. Naprawdę nie wiem, ale może po prostu potrzebowałem się wygadać. Nie wiem, ale może powinienem się uspokoić i przestać myśleć o tym co się dzieję. Jutro będzie lepiej. Pokładam w tym wielkie nadzieję, bo w końcu się spotkamy. Mimo, że nigdy Cię jakoś nie lubiłem to brakuje mi Twego jazgotu.

L.H

Skradziony UmysłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz