Serce kołysały dziwne endorfiny i nutka adrenaliny. Śmiałam się cicho pod nosem kręcąc głową. Dalej mieliśmy splecione dłonie. Odwróciłam się w jego stronę posyłając spojrzenie mówiące o tym, aby się uspokoił. Chłopak parsknął, a ja sama nie wytrzymałam momentu powagi. Przekręciłam klucz i popchnęłam drzwi. Przed nami znalazła się dwójka pracowników. Nie byli zadowoleni. Stali z założonymi rękami i ściśniętymi brwiami. Szybko przepchnęłam się między nimi i pociągnęłam Luka za sobą w stronę wyjścia.
- Przepraszamy! – odkrzyknęłam zakrywając twarz.
- Oni powinni przeprosić. – fuknął. Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem. – No co? To oni nam przeszkodzili.
Wybiegliśmy z lokalu mało się przy tym nie potykając. Wypiłam dziś znacznie za dużo, a w dodatku emocje, które mną kierowały szalały w najlepsze. Biegliśmy ulicą znajdując się kilkanaście metrów od klub. Zatrzymałam się i puściłam dłoń Harrisa. Oparłam się na kolanach i dyszałam ciężko. Próbowałam złapać oddech, ale niekontrolowanie się śmiałam. Wyglądałam, jak małe dziecko. Rechotałam, a moja klatka piersiowa nierównomiernie pracowała. Uniosłam głowę i zebrałam włosy, które zasłoniły cały widok.
- Co to było? Czemu ty? – przymknęłam powieki. – Albo nie nieważne. - założyłam z powrotem na ramiona marynarkę. – Co teraz? Chciałam jeszcze wypić.
- Tobie już wystarczy.
- Bez przesady. – zmarszczyłam brwi. – Dobrze się czuje.
- Za rogiem jest sklep całodobowy. – wskazał palcem na koniec uliczki oświetlonej latarniami.
- No i elegancko. – ruszyłam przed siebie chwiejnym krokiem. Na zewnątrz było przyjemnie chłodno.
- A ty dokąd?
- Noo do sklepu. – przeciągnęłam, westchnął. Oboje byliśmy podpici, ale z naszej dwójki on lepiej się trzymał. Byłam pewna, że nie wypił tyle ile ja tego wieczoru.
- Zdzwonię po taksówkę. Wrócisz do domu. – wyciągnął telefon z tylnej kieszeni spodni.
- Ja nigdzie nie jadę. – machnęłam ręką. – Ja idę, a ty rób co tam se chcesz. Tylko się nie zgub.
- I ty to mówisz. – przewrócił oczami i schował komórkę. Usłyszałam za sobą kroki i wiedziałam, że ten wieczór nie spędzę sama.
Było to prostsze niż myślałam.
- No wiesz, kto będzie wchodził oknem? Scott nie umie. Tak to zawsze jest nadzieja, że spadniesz.
- Czyli mam rozumieć, że okno specjalnie jest otwarte z myślą o mojej wizycie?
- Nie schlebiaj sobie. – szturchnęłam go w ramię. – Po pierwsze jest gorąco, a po drugie spędzam tam większość czasu. - zmarszczył pytająco brwi. – No na dachu.
- Pokój ci nie wystarcza? Nie jest mały.
- Jest w porządku, ale to nie to samo. Kocham to miejsce. – kącik ust uniósł się ku górze na samą myśl. – Spędzam tam większość wolnego czasu.
- I tak po prostu tam siedzisz?
- Szkicuje, pale, słucham muzyki, oglądam seriale. – zaczęłam wymieniać. - Wszystko co jest możliwe, ale też czasem po prostu siedzę. Rozmyślam o wszystkim, oglądam zachody, wschody słońca i księżyc nocą. Mogłabym robić to bez przerwy.
- Nie nudzi ci się? Słońce codziennie świeci, księżyc każdej nocy też się pojawia. Tak jak dziś. Nic specjalnego. – wskazał palcem na planetę znajdującą się nad nami.
CZYTASZ
Skradziony Umysł
Romansa~ Między miłością, a nienawiścią jest bardzo cienka nić, której nie dostrzegaliśmy... I to właśnie nas zgubiło... ~ Lilly Evans, siedemnastoletnia dziewczyna wychowywana przez ojca jest dość... specyficzna? Według niektórych uczniów szkoły. Lilly ni...