Przez koleje dziesięć minut jechaliśmy w równie szybkim tempie. Włosy układał wiatr. Czułam się tak, inaczej. Byłam na kilka chwil wyzwolona od tego wszystkiego co działo się wokół. Zaczynałam rozumieć miłośników motoryzacji i prędkości. Adrenalina, która towarzyszyła mi podczas pokonywania kolejnych kilometrów rosła. Chciałam krzyczeć, ale ograniczyłam się do uniesienia dłoni ku górze. Serce waliło, jak szalone, gdy wchodziliśmy w ostrzejsze zakręty. Miałam wrażenie, jakbym grała główną role w teledysku lub jakimś filmie akcji. Było mi lekko zimo przez powiew chłodnego powietrza wytworzonego przez dynamikę z jaką się poruszaliśmy, ale dało się to znieść. Byłam pewna, że ludzie w pojedynczych samochodach, które mijaliśmy patrzyli na mnie, jak na świruskę.
Po kolejnych kilometrach zatrzymaliśmy się na uboczu praktycznie nieruchliwej drogi. Wokół panował półmrok, a nieopodal znajdujące się latarnie świeciły słabym pomarańczowym światłem. Gdy wyłączył maszynę powoli z niej zeszłam. Stawiając zdrętwiałe stopy na ziemi poczułam mrowienie. Usiłowałam ściągnąć kask pod którym włosy żył własnym życiem. Uwolniłam się od ochraniacza i spojrzałam na chłopaka. Zrobił to samo i odłożył go na siedzenie. Zrobiłam krok w jego stronę i usadowiłam obok hełm. Cofnęłam się i dłońmi zebrałam kosmyki do tyłu. Był poplątane, dodatkowo zasłaniały cały obraz. Odgarnęłam kłaki z czoła. Luke sięgnął do środka swojej kurtki i wyciągnął z niej kartonowe pudełeczko. Wyciągnął ze środka jedną używkę, oparł się o motocykl i wystawił otwartą paczkę w moją stronę.
- Palenie zabija. – powtórzyłam frazę, której był właścicielem. Poczęstowałam się.
- Każdy kiedyś umrze. – wzruszył ramionami i podał granatową zapalniczkę.
- Paleniem skracasz życie.
- To źle?
- Raczej. – wymamrotałam i zaciągnęłam się nikotyną. – W ogóle co tu robimy?
Rozejrzałam się wokół. Znajdowaliśmy się na zjeździe dla tirów. Niedaleko stał mały murowany budynek z toaletą. Byliśmy na pustkowi. Mnóstwo drzew wokół powodowało lekki niepokój. W oddali było słychać szum aut poruszających się na oddalonej autostradzie.
- A jak myślisz? – zapytał unosząc jedną brew do góry.
- Chcesz mnie wywieźć, zgwałcić i poćwiartować na małe kawałeczki, a potem zakopać w lesie.
- Bingo. – pstryknął palcami i wyrzucił końcówkę papierosa na asfalt po czym zdeptał butem. – Bystra jesteś blondyna. To od czego chcesz zacząć? – skrzyżował ręce na piersi.
- Od tego, że jesteś nienormalny.
- Okej to mamy już za sobą. Ćwiartowanie?
- Idiota. – fuknęłam. – Co tu robimy?
- Planujemy twoją egzekucję.
- Luke. – zaznaczyłam chłodno mrużąc powieki. Harris przewrócił oczami.
- Pomożesz mi.
Brunet ruszył w stronę budynku. Westchnęłam i pokierowałam się za nim. Z każdym słowem denerwował mnie coraz bardziej. Nigdy nie mógł powiedzieć o co chodzi. Zawsze mówił jakimś dziwnym szyfrem. Zero konkretów. Zaczynałam żałować, że wyszłam z domu. Równie dobrze mógł pod nim sterczeć, a mi dać święty spokój. Z każdym naszym spotkaniem miałam coraz większy mętlik w głowie. Raz krzyczał, całował, troszczył się, potem ignorował i znowu przybierał maskę chłodnego dupka. Za kogo on się uważał? Wyrównałam z nim krok, ale zatrzymałam się na chwilę. Mężczyzna schylił się i wyciągnął pomarańczowe pachołki. Wziął pięć stożków i zaczął wracać w kierunku motoru.
CZYTASZ
Skradziony Umysł
Romance~ Między miłością, a nienawiścią jest bardzo cienka nić, której nie dostrzegaliśmy... I to właśnie nas zgubiło... ~ Lilly Evans, siedemnastoletnia dziewczyna wychowywana przez ojca jest dość... specyficzna? Według niektórych uczniów szkoły. Lilly ni...