19. Nigdy się z tym nie krył (NOWY)

7.2K 213 268
                                    

- Kwiatuszku, a zaprosiłaś go chociaż na herbatę?

- Nie miał czasu. Dał mi naszyjnik i odjechał.

- Gdybyś zrobiła mu moją malinową herbatę byłyby już twój. - puściła oczko i otuliła swetrem. - Naprawdę musisz już jechać? Zostań jeszcze jedną nockę. Zrobię ci coś pysznego do jedzenia. Znalazłam kolejny przepis mojej mamy, tym razem na jakieś gołąbki.

- Przypomnij mi, prababcia miała polskie korzenie czy pradziadek?

- Moja mama, a poznała go w Szwajcarii. Długa historia. Zostań to ci jeszcze opowiem.

- Bardzo chciałabym zostać, ale mamy już czwartek. Nie mam zrobionych zakupów na sobotę. Muszę jeszcze spotkać się w wolnej chwili z Fillsem. - odpowiedziałam zamykając bagażnik.

- No trudno, mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu wpadniesz. A i przywieź ze sobą czasem Cloe i Scotta. Dawno ich nie widziałam. Nadal za domem wisi opona na drzewie z której Scottcik złamał rękę.

- Będę pamiętać. To chyba czas na mnie. - puściłam luźno ręce wzdłuż ciała. - Dzięki babciu, za wszystko. - mocno ją objęłam.

- Ah Li. Już jesteś dużą pannicą. Jedź ostrożnie i zadzwoń, jak dojedziesz albo chociaż napisz.

- Dobrze, pa babciu. Kocham cię. - pomachałam przez uchylone okno w samochodzie.

- Też cię kocham. - posłała buziaka. - A i przekaż denerwującemu koledze, że jak jeszcze raz wyrzuci resztki papierosa na moje piwonie to mnie popamięta. - zamachała wskazującym palcem.

- Przekażę. - krzyknęłam roześmiana i wyjechałam.

Tegoroczne urodziny spędziłam naprawdę dobrze. Nie brakowało bliskich, do tego dostałam najpiękniejszy prezent w formie bransoletki od babci i dziadka. Luke tego dnia również pamiętał. Nie spodziewałam się, że przyjedzie specjalnie za miasto na zaledwie pięć minut. Skłamałbym mówiąc, że cieszyłam się, gdy go zobaczyłam. Po prostu nie było w tym irytacji ani innych buzujących emocji. To było miłe. Nawet bardzo.

Gdy wróciłam do domu zostawiłam torbę i ponownie wsiadłam do samochodu. Pojechałam po Cloe i razem wybrałyśmy się na zakupy. Planowanie imprezy nie było specjalnie trudne. W tym roku tata miał na drugą zmianę co było jeszcze bardziej na rękę. Przeważnie opuszczał dom na czas imprezy, ale tym razem nie musiał specjalnie się fatygować. Zakupy zajęły nam ponad dwie godziny. Kupiłyśmy wszystkie potrzebne rzeczy. Zaczynając od spożywki, alkoholu, kończąc na dekoracjach. Po drodze zaszłyśmy pooglądać sukienki, ale nic nie rzucało się w oczy. Lopez kupiła gorsetową kieckę w której wyglądała oszałamiająco. Później rozpakowałyśmy zakupy i odwiozłam ją do domu.

Krzątałam się po kuchni walcząc z Suzy na spojrzenia. Zjadła dwa smakołyki i liczyła na więcej. W tym wypadku moja silna wola przegrała. Jej duże oczy wręcz błagały o jeszcze jeden kawałeczek. Poczęstowałam psiaka i zasiadłam na kanapie. Już wcześniej napisałam na brudno zaproszenia i zapisałam w notatniku. Wystarczyło skopiować i wysłać poszczególnym osobom. Zaproszenie nie było rozbudowane. Krótka notka o przyjęciu urodzinowym z datą i miejscem - nic specjalnego. Po kolei klikałam w kontakty i zatrzymałam się na Luku. Za nic w świecie nie rozumiałam kim dla siebie byliśmy. Cholernie głowiłam się co to jest, ale bezskutecznie. Jednak nie ważne jakie stosunki by nas dzieliły, aktualnie spędzaliśmy dość sporo czasu mimo mojej niechęci.

Wysłałam.

Po kilku minutach dostałam odpowiedzi od znajomych. Nie miała być to ogromna impreza. Najbliżsi i kilka osób ze szkoły. Również dostałam odpowiedź od Harrisa.

Skradziony UmysłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz