20. Jestem twoja? (NOWY)

8.1K 237 294
                                    

   Trzymałam kierownicę tak mocno, że końce palców stały się białe. Nie liczyłam ile złamałam przepisów. Jechałam, jak pirat drogowy. Nie miałam odwagi spuścić wzrok niżej na licznik. Nigdy w życiu nie jechałam tak szybko. Obraz za oknem powoli się rozmazywał. Co jakiś czas spoglądałam na nawigację. Od celu dzieliły mnie dwie minuty trasy. Przełykałam nerwowo ślinę. Moje serce odbijało się od żeber. Nie mogłam się spóźnić. Byłam przerażona, ale i wściekła. Jak on sobie to wyobrażał? To był dobrowolny skok w przepaść. Decyzja, której nie można cofnąć. Poznałam go z tej strony bardziej, lekko mówiąc nienormalnej. Ale ten pomysł był po prostu abstrakcyjny.

Nawet jak na niego.

Gdy wjechałam w leśną ścieżkę zauważyłam mnóstwo samochodów wokół. Przejazd dalej był zablokowany. Poirytowana uderzyłam dłonią w kierownicę. Zjechałam na bok i wysiadłam z auta. Podbiegłam za tłumem, przepychając się między widownią. Kilkanaście metrów przede mną stał krótki rząd motocykli. Było ich znacznie mniej niż poprzednim razem. Jak widać mało kto był aż tak zdesperowany, aby brać w tym udział. Podeszłam bliżej. Wszyscy siedzieli na swoich pojazdach z osobą z tyłu. Nie było tam żadnej osoby płci żeńskiej w roli nawigatora, czy kierowcy. Szukałam wzrokiem Luka. Siedział sam. Po chwili na środek wyszła kobieta kończąca omawiać główne zasady. Uniosła dłonie do góry trzymając w nich wielki zegar odmierzający dwie minuty do startu. Nie mogłam dalej bezczynnie sterczeć. Przepchnęłam się na sam przód i przytrzymałam czapkę. Zaczął wiać dość silny wiatr. Ktoś krzyczał, że nie można tam wchodzić, ale nie posłuchałam. Podbiegłam do Harrisa i ułożyłam dłoń na kierownicy.

- Do reszty ci odbiło?! – dyszałam, nie mogłam złapać oddechu. – Co ty wyprawiasz?!

- Co ty tu robisz? – zmarszczył brwi i rozejrzał się na boki. – Nie powinnaś tu być. Ochrona zaraz cię zabierze, a ostrzegam, że nie są zbyt delikatni.

- Nie pozwolę ci na to. – pokręciłam głową. – Zsiadaj, nigdzie nie jedziesz.

- Co? – parsknął. – Nie będziesz mówić mi co mam robić. Idź zanim jakiś chłop cię pociągnie. Jak tak bardzo chciałaś oglądać wyścig, było trzeba przyjść ostatnim razem.

- Luke. – zamknęłam oczy. – Proszę. – wyjąkałam. – Proszę, chodź. – pociągnęłam go za skrawek czarnej skórzanej kurtki, ale nie drgnął.

- Evans, nie przeszkadzaj mi. Idź stąd. – warknął i nerwowo spoglądał na zegar. – Zabierasz czas. – wziął kask i założył na głowę, ale nie zasłaniał szybki.

- Nigdy cię o nic nie proszę, ale teraz błagam. Zsiądź z tego motoru. Zabijesz się, słyszysz?

- Daj mi spokój. – burknął i odpalił maszynę.

Chłopak totalnie zignorował moją obecność. Przyłożyłam dłoń do czoła i spojrzałam na kask przyczepiony z tyłu. Odwróciłam się i zwróciłam uwagę na czas. Miałam niecałe półtora minuty.

- Kurwa. – wysyczałam, założyłam kask na głowę i stanęłam przed brunetem. – Posuń się.

- Co? Nie, nie ma takiej opcji.

- Powiedziałam posuń się. Inaczej usiądę z tyłu i nic nie zobaczę. – starałam się wepchnąć na przód pojazdu, ale mocno zaciskał dłonie nie pozwalając mi na to.

- Zrobisz sobie krzywdę.

- Krzywdę to zrobisz wszystkim, jak pojedziesz sam. Posuń się. Nie mamy czasu. – chłopak otworzył szerzej oczy i zamilkł. – Mówię do ciebie. Może nie szło mi najlepiej, ale z dwojga złego... – wyrzuciłam dłonie w powietrze. – No kurwa, rusz się! – wepchnęłam się na siłę.

Skradziony UmysłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz