Dookoła mnie biegało mnóstwo Zwiadowców krzyczących na siebie i wygłaszających niezbyt cenzuralne słownictwo. Szykowali mojemu Oddziałowi Specjalnemu ostatnie rzeczy na krótką wyprawę, którą od czterech miesięcy planowałam dzień w dzień. Nie sądziłam, że ten czas tak szybko mi upłynie, a te drewniane baraki z pełną zgrają niedoświadczonych idiotów staną się moim przelotnym domem. Co prawda nie na tyle, żebym zrezygnowała z powrotu do KRZYKU, ale zdążyłam zaakceptować tą nieco dziwną atmosferę i ludzi. Myślałam, że nigdy nie odnajdę się na stanowisku Kaprala, ale po jakimś czasie nauczyłam się rozmawiać z innymi bez używania podprogowej agresji. Jak się okazało nie była ona aż tak potrzebna jak na ulicy.
Piłam spokojnie herbatę, patrząc znudzonym wzrokiem na rozbieganych i rozemocjowanych ludzi. Było już lekko pod lato, a dzień zapowiadał się całkiem słoneczny. W sam raz na wepchnięcie się do pyska tytana. To będzie pierwsza wyprawa tego oddziału. Sam Erwin na ucho mi przyznał, że szczerze sądził że ten pomysł prędzej czy później pierdolnie i pozytywnie się zaskoczył.
-Oi, Eld. Przyszykowałeś już swojego konia? - zapytałam, biorąc łyka herbaty i patrząc ukosem na siedzącego obok mnie blondwłosego chłopaka. Jak zwykle miał upięte włosy w koka, umieszczonego z tyłu głowy i lekki zarost na brodzie.
Ten przytaknął krótko pod nosem, wciąż wpatrując się w chaos przed nami. Eld mało co się odzywał, chyba że miało być to coś mądrego lub - gdy miał dobry humor coś śmiesznego. Co ranek pijaliśmy w ciszy herbatę, za czym całkiem przepadałam. Eld zdecydowanie nie był zainteresowany jakąkolwiek pozycją w wojsku i wydawało się, że ceni sobie po prostu spokój jakiego może doświadczać w tej chujowej rzeczywistości. Był taką osobą, której nie można było za wiele zarzucić, a tym samym chętnie wysłuchać czy to czegoś mądrego czy zwykłego dowcipu. Szczerze mówiąc całkiem go polubiłam, chociaż nigdy nie sądziłam, że z kimkolwiek się dogadam.
-Jedziemy za muryyyyy! Hej ho! Hej ho! Na tytanów by się szło! - przez otwarte okno można było dosłyszeć radosne piski Jiao. Ten irytujący, młody smark jak na ironię był w cholerę dobrym żołnierzem, lecz niestety tylko fizycznie. Wciąż miał mentalność dziecka, które po prostu lubi rozwalać wieżę z drewnianych klocków i ma zbytnie skłonności do bycia nadpobudliwym agresorem.
Westchnęłam i dolałam sobie herbaty z dzbanka. Elda jak zwykle nie ruszyło zbytnie ADHD czerwonowłosego.
-Widziałeś pozostałą dwójkę? Niestety Jiao jest wszędzie, ale Levi i Fuyuko bardzo by się przydali. - mruknęłam, opierając głowę o dłoń i patrząc pustym wzrokiem na powoli ucichające miejsce.
Eld pokręcił głową w zaprzeczeniu. W ostatnim miesiącu dołączył do nas kolejny żołnierz wykazujący się ponadprzeciętnymi umiejętnościami. Szczerze powiedziawszy byłam zaskoczona, bo wszystkie jego ataki były wręcz idealnie celne co do milimetra. Sama osobiście nigdy nie przykładałam do tego takiej uwagi, gdy nie było to niezbędne. Fuyuko był przeraźliwie wysoki i wychudzony, jakby dopiero co wstał z grobu. Całkowicie blady, z przekoloryzowanie szklanymi oczami jak u lalki. Byłam szczerze zaintrygowana skąd ta cicha precyzja w jego atakach, której nie posiadał nikt z korpusu, ale byłam tak zawalona papierami, że zdążyłam może zamienić z nim dwa zdania nie dotyczące wyprawy.
Westchnęłam i przetarłam oczy. Pora się zbierać. Wyjeżdżamy za mur utajnionymi drzwiami, umiejscowionymi dwie mile od naszego aktualnego położenia. Erwina, Hange i jej dziwnego kolesia od rysowania map wyniosło do muru Rose ze względu na jakieś sprawunki, więc musiałam sobie sama radzić.
Wstałam i klasnęłam dwa razy w dłonie, zwracając na siebie uwagę tłumu energicznych zwiadowców.
-Wyjeżdżamy! Życzcie nam powodzenia przed bliską śmiercią. - powiedziałam ironicznym tonem, powoli kierując się do wyjścia i dostając od wszystkich szybkie słowa wsparcia. Eld podążał zaraz za mną, przyjmując od zwiadowców pokrzepiające poklepywanie po plecach.
CZYTASZ
Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)
FanfictionWitaj w Czwartym Korpusie, tylko dzięki nam Paradis może zwać się Rajem dla Erdian. To My tuszujemy prawdę - szybko, po cichu i bez wahania. Słodka niewiedza ma swój koszt. Nasi żołnierze ustalają cenę.