Rozdział 12

325 24 3
                                    

-Czyli wszystko jasne? Powtórzę raz jeszcze - oddział Leviego i my skupiamy się na powstrzymaniu tej Sekty przed wejściem do budynku. Jeśli chcecie to możecie ich obezwładniać, my nie będziemy tego robić. Equm będzie strzelał z dachu i obserwował okolicę szukając naszego dezertera. Nora - ty idziesz do posłańca i go ochraniasz. Będziemy udawać żandarmów, używając sprzętów trójwymiarowych, dopóki nasz cel się nie pojawi. - powtórzył znów dokładnie Aiko, a wszyscy skinęli głowami.

Ruszyliśmy w stronę magazynu. Nie umiałam jakoś pogodzić się z tym co zrozumiałam wczoraj. Na dodatek w momencie w którym uświadomiłam sobie swoje uczucie, to od razu je zdeptano.

Czułam się beznadziejnie psychicznie, więc po prostu szłam obok Aiko, próbując nie myśleć o niczym. Brat zauważył, że coś jest nie tak, ale co chwila ktoś do nas podchodził i nie mieliśmy jak porozmawiać na osobności.

Zresztą szybko dotarliśmy w okolice magazynu, więc od razu skinęłam głową na swój oddział, oddając chwilowo przywództwo Hyclowi i szybko pobiegłam w stronę budynku. Ukrywałam się między cieniami, nie wychodząc na żadne światło.

Magazyn był ogromną halą, do której prowadziły wysokie na kilka metrów metalowe drzwi. Do bocznego korytarza prowadziło inne wejście, osadzone bardziej z boku budowli. Pracownicy przychodzili na zmianę dopiero popołudniu, więc z samego rana miejsce było opustoszałe. Właśnie tutaj raporty składali wszyscy, którzy mieli przydzielone misje w Podziemiu. Levi zresztą musiał wiele przechodzić w tym miejscu. Nie, nie myśl o nim.

-Kurwa, że akurat dzisiaj jestem taka zdekoncentrowana. - mruknęłam sama do siebie i weszłam ukradkiem do bocznego korytarza. Ze ścian sypał się tynk, a odgłos moich butów unosił się delikatnym echem. Nie wyglądało by był tu ktokolwiek. Mimo wszystko posłańcy to nie jest byle jaka grupa ludzi. To osoby wyznaczone osobiście przez Szefa. Mają niesamowite umiejętności wtapiania się w otoczenie. Widziałam raz na własne oczy, jak jeden posłaniec po prostu zniknął na pustym terenie. Dużo ludzi próbuje ich dorwać, bo mają wiedzę odnośnie wszystkiego co się dzieje w ich regionie. Znają każdy zakamarek i uliczkę. Posłańcy nie są żołnierzami, głównie ze względu na ich naprawdę drobne sylwetki. Przez pewien czas sam Szef chciał mnie uczynić posłańcem, ale zrezygnował gdy rozpoczęłam specjalny trening, a ten zaczął robić niesamowite efekty. Poza tym nie jestem na tyle sprytna, by lawirować pomiędzy wrogami.

Dotarłam po krętych schodach, pod drewniane drzwi. Zastukałam dwa razy w drewno, by zrobić małą przerwę i ponownie zapukać kolejne dwa razy. Każdy oddział miał inny rytm do wystukania.

Po kilku sekundach ostrożnie weszłam do malutkiego, dusznego pokoju. Świeciła w nim jedna lampka, postawiona na biurku. Okno było zasłonięte firanką. W rogu pokoju stał, przysłonięty w połowie cieniem, chudy mężczyzna. Na oko miał z czterdzieści lat. Nawet w mdławym świetle można było dostrzec jego nienaturalnie poszarzałą i bladą skórę.

-Cześć, Troy. - mruknęłam zamykając za sobą drzwi i opierając się o nie. Po tym jak będą drżeć, mogę wyczuć czy ktoś wchodzi po schodach.

-O, najlepszy żołnierz w tych murach. Co cię tu sprowadza, Nora? Nie miałaś być w moim regionie. - powiedział powoli Troy. Na pewno nie miał tak na imię, ale wszyscy go tak nazywali.

-Wpadłam w odwiedziny, żeby cię nie zajebano przypadkiem. - odpowiedziałam, krzyżując ręce na piersi. Brwi chłopaka uniosły się w zdziwieniu, jednak po chwili opadły by jego twarz przybrała zwyczajową, znudzoną minę. Każdy posłaniec był charakterystyczny, a Troy zwłaszcza. Zapewne kontrolowanie Podziemia i brak słońca niezbyt korzystnie wpływa na człowieka.

-Masz na myśli tą Sektę? Proszę cię, nie dałbym się dorwać jakimś obdartusom i wieśniakom. - odparł, zbywając mnie ręką. Muszę wykonać swoją misję. Uważaj.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz