*POV LEVI*
Minął miesiąc. Przeżyłem pierwszy szok po utracie najważniejszej dla mnie osoby. Teraz właściwie nadszedł dla mnie najgorszy okres - uczenie się od nowa życia bez Niej. Było ciężko, naprawdę cholernie ciężko. Nie umiałem się wygrzebać z ogromnego doła, ciągle o Niej myślałem w każdej wolnej chwili. Śni mi się non stop, w kółko i w kółko widzę nasz ostatni pocałunek, a później od nowa przeżywam tą chwilę gdy dowiaduję się o Jej śmierci. Nie umiem tego znieść psychicznie, dlatego praktycznie mało co śpię. Zajmuję głowę nowymi wiadomościami o świecie poza murami, cały czas spotykam się z ludźmi ze sztabu.
Jednak dzisiaj mieliśmy resztką naszego Korpusu Zwiadowczego wyjątkowe wydarzenie - ceremonię upamiętniającą poległych towarzyszy. Odbywała się w ogromnej sali, z białymi ścianami i niebieskimi kaflami, na których były ozdobne wzory. Przez ogromną przestrzeń roznosiło się echo głosów wszystkich zgromadzonych, których było koło setki. Nie miałem ochoty z wysoko postawionymi żołnierzami na pogawędki, więc stałem obok jednej z kolumn, która podpierała całą konstrukcję pomieszczenia i pogrążyłem się w swoich myślach. Jednak mój Oddział, kilka metrów za moimi plecami, rozpoczął cichą dyskusję, którą niestety przez bliską odległość musiałem słyszeć.
-Nie dość, że nie ma z nami Erwina, to najlepszy żołnierz, który mógłby powstrzymać większość wrogów, nie żyje.
-Floch, nie znałeś jej, więc nawet tak o niej nie mów! Nora była człowiekiem, a nie bronią. - syknął Jean.
-Czemu się tak denerwujecie? Przecież mówię prawdę. Przez kilka sekund byłem w stanie zobaczyć jak walczy, nigdy nikim jej nie zastąpimy.Zapadła na chwilę cisza, po której ich głosy się zaostrzyły. To prawda - chociażbym z całych sił się starał to nie zastąpię jej braku. Może i szkoliła mnie na Kaprala, ale nigdy nie potrafiłem Jej dogonić. Jej śmierć jest nie tylko moją osobistą tragedią, ale i również całej ludzkości. Żałuję, że nie ma tu też z nami Aiko, był równie mądry co Erwin. Zawsze potrafił wymyślić wyjście z najcięższej sytuacji, naprawdę tak żałuję, że go tu z nami nie ma. Wielu rzeczy sobie nie wybaczę, ale tego wszystkiego co się wydarzyło na wyprawie najbardziej.
-Podobno nadal nie znaleziono nawet skrawka jej ciała.
-Floch, radzę ci się przymknąć! - warknął Eren.
-Ale nawet nie ma jak jej pochować, będzie mieć pusty grób. - szepnął Connie, od czego ścisnęło mi się serce i musiałem zacisnąć powieki, gdy do oczu naszły mi łzy.-Calcium powiedział, że podobno jakiś tytan ją pożarł. Ale nadal nie opowiedział dokładnie co się stało. - wydukał niepewnie Armin.
-Mieli całym oddziałem załatwić setkę tytanów w pięć minut, przecież to fizycznie niemożliwe. - odparł ponuro Jean.
-Ale jakimś cudem i tak to zrobili. Gdyby nie oni i Kapral Levi to nie byłoby nas tutaj. - westchnął Connie.Zacisnąłem pięść. Nie, nie złapałem tytana Zwierzęcego. Wyślizgnął mi się. Całkowicie zawaliłem wszystkie rozkazy, Jej śmierć i Aiko nie była w żaden sposób zrównoważona za to co uzyskaliśmy. Kurwa, co ja gadam? Chociaż mielibyśmy dostać całkowitą wolność i brak wrogów to nigdy bym tego nie oddał za Jej odejście. A zwłaszcza w taki sposób.
-A co do Kaprala, to wygląda na to, że nawet sobie radzi po śmierci Nory. Chociaż nie potrafił powiedzieć jej imienia na ostatniej naradzie. - szepnął bardzo cicho Jean.
-Myślisz, że byli tylko przyjaciółmi? - zapytał szeptem Connie.
-Chłopaki, opanujcie się! Nie wstyd wam tak o nich mówić? Nawet jeśli nie łączyła ich miłość to przecież widać po naszym Kapralu, że jest z nim zdecydowanie gorzej. - syknęła Sasha, pierwszy raz się odzywając w ciągu rozmowy.Zapadła na chwilę niezręczna cisza. Aż tak to po mnie widać? Nie powinienem martwić oddziału swoim samopoczuciem, przynajmniej Ona gdy była jeszcze Kapralem bardzo o to dbała.
CZYTASZ
Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)
FanfictionWitaj w Czwartym Korpusie, tylko dzięki nam Paradis może zwać się Rajem dla Erdian. To My tuszujemy prawdę - szybko, po cichu i bez wahania. Słodka niewiedza ma swój koszt. Nasi żołnierze ustalają cenę.