Rozdział 21

124 14 6
                                    

*POV RIN*

-No dobra, przyznaję, że mnie zaskoczyliście. - mruknąłem, patrząc na dosyć porządną dziurę w samolocie, przez którą ktoś mógłby łatwo wpaść do miejsca gdzie chowało się podwozie.

-Nie możemy po prostu przykryć tego kocem i udawać, że nic się nie wydarzyło? - zapytał Hoff, na co pokręciłem sceptycznie głową. Owszem, zakrycie uszkodzenia za kilka ładnych tysięcy byłoby dobrym pomysłem, ale nie w momencie w którym ktoś mógłby w całkiem efektowny sposób wylecieć na świeże powietrze.

Obróciłem się z zaciśniętymi ustami w stronę Exiego, Hoffa i Lansa, który bawił się "guziczkami", a tak naprawdę to panelem sterowania. Na szczęście nie odkrył jeszcze wajchy uruchamiającej silniki, więc nie zamierzałem mu przerywać.

-Trzeba to będzie naprawić, albo nie polecimy z powrotem. - stwierdziłem.
-Ta, inaczej Szefuncio nam łeb urwie. - burknął Exie, próbując zmazać plamę smaru na swoim mundurze, ale jeszcze bardziej ją rozprowadził.

Tak właściwie już na tym etapie zaczęły się pojawiać drobne przeciwności - no bo najpewniej musiałbym skądś magicznie wyczarować spawarkę i jakąś metalową blachę, a później niepostrzeżenie załatać dziurę. No cóż, trzeba spróbować, albo Nora urwie jaja moim kolegom z wojska.

-No dobra, Exie, mamy spawarkę? - zapytałem, patrząc na chudego blondyna, który miał ogromne worki pod oczami.

-Nie, ale mogę ją zbudować z granatu, karabinu i krzesła. - wzruszył ramionami.
-Skoro potrafisz zrobić spawarkę z trzech najbardziej randomowych rzeczy to po co potrzebujecie mojej pomocy? - zapytałem sceptycznie.
-Bo Exie potrafi tworzyć tylko bezsensowne rzeczy. - burknął w odpowiedzi Hoff, zapalając papierosa. Jego ledwo widoczny, jasny zarost był dostrzegalny, gdy przyłożył ogień zapalniczki do kiepa.

-No dobra, lepsze to niż nic. Hoff, znajdź jakąś metalową blachę. Powinno ich jeszcze pewnie zostać trochę w jakiś magazynach, popytaj zwiadowców na warcie. Tylko błagam, nie rób tego sposobem na gestapowca. - powiedziałem do rudowłosego, który machnął mi ręką w odpowiedzi i wyszedł z kadłuba samolotu, zapewne by skiepować gdzie indziej, bo Nora nienawidziła gdy ktoś śmiecił w środku jakichkolwiek maszyn. Zastanawiałem się skąd się brał ten jej drobny pedantyzm, ale nie potrafiłem tego rozgryźć.

-Lans, ty... zajmij się klikaniem guziczków, dobrze ci idzie. - pochwaliłem młodego, który odwrócił się w moją stronę z radosnym uśmiechem pięciolatka i zachichotał. Oby nie znalazł tej wajchy odpalającej silniki, bo zrobimy biednym Erdianom dźwięk buczącej syreny na całą okolicę.

-Rin, nie chcę cię martwić, ale potrzebuję jakiegoś starszego modelu broni. - mruknął Exie, podwijając rękawy munduru. Widziałem jak nieco niestabilnie jeździł wzrokiem po wnętrzu samolotu - co było oznaką, że dokładnie wizualizuje sobie przed oczami jakiś projekt.

-Pewnie zwiadowcy coś mają, korzystają z takich przestarzałych rzeczy. Możemy coś znaleźć. - odparłem, po czym chwyciłem chłopaka za ramię i wyciągnąłem na zewnątrz.

Zaczęliśmy iść przez port i okoliczne zabudowania, a ja próbowałem odnaleźć kogokolwiek kto mógłby wiedzieć gdzie mógłbym znaleźć "stary karabin do zbudowania spawarki". Niestety nie znalazłem ani jednego zwiadowcy i miałem nieprzyjemne odczucie, że Hoff mógł faktycznie zacząć wojnę erdiańsko-halikarską, ale zignorowałem tę myśl. Jeśli tak się dzieje to lepiej jak najszybciej załatać dziurę w samolocie, żebyśmy mieli jak zwiać.

W końcu jednak natrafiliśmy na jednego osobnika - bruneta, który z dziwnym wyrazem twarzy - coś chyba na rodzaj uśmiechu i rozpływającego się batona, leżał pośrodku drogi i chyba spał, albo zemdlał. Staliśmy między ciasno ustawionymi budynkami.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz