Rozdział 42

152 17 0
                                    

Leżałam na górnej pryczy, opierając głowę o tors Leviego. Jego dłoń mierzwiła moje włosy, co mnie uspokajało. Ciepły zmierzch wpadał przez otwarte okno, a stary album pachniał lekko kurzem. Z uwielbieniem wchłaniałam powolną, spokojną chwilę. Po ostatnich wydarzeniach nie wiem ile jeszcze takich wspólnych dni nam zostało. Chciałabym tak bardzo spędzić resztę życia w jakimś domowym zaciszu, bez potrzeby walki. Tak bardzo chciałabym się od tego uwolnić, ale nie mogę. Levi na aktualną sytuację też nie. Przed nami jeszcze bitwa o odbicie Marii, a dopiero po tym się zobaczy co dalej z nami będzie. Czy wrócę do KRZYKU, czy może wreszcie w pełni stanę się Zwiadowcą.

Spokojnym ruchem przewinęłam kartkę albumu. Cokolwiek by się nie działo to chcę być blisko Leviego i swojego brata. To moje jedyne życzenie na teraz. Być z osobami które kocham całym sercem. Bo razem wytrzymamy najgorszą burzę, wiem to. Tyle już razem przeżyliśmy, dzięki nim właściwie tutaj jestem.

-Ten rysownik to kurwa, no naprawdę. - mruknął Levi niezadowolonym tonem. Obudziłam się z rozmyślań i spojrzałam na czarno-biały szkic i prosty dopisek na dole: Pierwszy Oddział Specjalny 845 r. Kapral Kasumi Kankuro, Levi, Jiao Sempere, Fuyuko Monfort, Eld Jinn. Dwa lata po pierwszym rysunku.

Lekko się uśmiechnęłam, spoglądając na nasze dwie młode sylwetki z Levim stojące obok siebie. Czarnowłosy patrzył się na mnie ukradkiem, co sprytnie ujął rysownik. Jak zwykle miał obojętną twarz, ale nie wydawał się zbytnio zirytowany. Zresztą młodsza wersja mnie też przestała od pierwszego rysunku wyglądać... tak zimno i niedostępnie. Jakbym nieco nabrała ciepła. Jiao i Fuyuko zresztą wtedy się zakolegowali, bo rudzielec z szerokim uśmiechem obejmował przyjacielsko ramieniem bladego chłopaka, który wyglądał po prostu jak najzwyczajniejszy w świecie Zwiadowca. Ta jego aura lalki zniknęła. Natomiast Eld spuścił z oficjalnego tonu i trzymał ręce w kieszeniach munduru. Jego blond włosy nieco mu urosły, a na brodzie pojawił się zarost.

-Jiao, uspokój się. Została tylko połowa obrazu. - powiedziałam chłodno do rudzielca, który z uśmiechem na ustach zaczął śpiewać jakąś skoczną piosenkę, przy okazji szarpiąc na boki biednego Fuyuko. Chłopak jednak ani trochę nie zareagował na takie znieważenie, po prostu z pustką w oczach wpatrywał się w nieco zirytowanego szkicownika, który maział zawzięcie gumką po kartce albumu.

-Może po prostu usuńmy go z obrazu i oddziału. - mruknął do mnie Levi, marszcząc w niezadowoleniu brwi. Przy okazji szybko poprawił swój płaszcz, który przy jesiennych podmuchach wiatru latał mu na boki.

-Za miesiąc mamy wyprawę, może tytani zrobią to za was. - odparł Fuyuko beznamiętnie.
-Oj no weź, będzie super! Uwielbiam śnieg! - wypiszczał Jiao.
-Będzie się łatwo zgubić. - dodał Eld, poprawiając koka z tyłu swojej głowy.

-MOGĄ SIĘ PAŃSTWO NIE RUSZAĆ?! ZA MAŁO MI ZAPŁACILI, ŻEBYM WAS RYSOWAŁ W KÓŁKO! - krzyknął wściekły szkicownik. Wszyscy ponownie znieruchomieli. Levi spojrzał na mnie ukradkiem.

-Nogi mi z dupy za chwilę wypadną. - szepnął, minimalnie poruszając ustami i nachylając się w moją stronę.

-Mi też. Jak wyjdziemy chujowo na rysunku to zabieramy chłopa z nami na wyprawę. - odpowiedziałam cicho.
-I będzie siedzieć z Jiao na koniu.
-Od kiedy z ciebie taki sadysta?
-Od kiedy zacząłem się z tobą z własnej woli zadawać.
-A spierdalaj.

-MOŻECIE UCIĄĆ SOBIE POGADUSZKI KIEDY INDZIEJ?!
-EJEJE! Ale bez podnoszenia głosu na naszego Kaprala! - zaprotestował Jiao.
-SKORO TAK TO TO PIERDOLĘ! WEŹCIE KOGOŚ INNEGO DO TEJ ROBOTY! - wrzasnął rysownik, wyrzucając w powietrze album i swój ołówek. Wstał wściekły z krzesła i zawrócił. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo z Levim.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz