Na miękkich nogach obserwowałam jak klapa od samolotu powoli się otwiera, a rzadkie powietrze wraz z pyłami, które spod pola bitwy unosiły się aż na taką wysokość, wdziera się na podkład i do moich płuc. Dookoła zapanowała nerwowa cisza, gdy wszyscy szykowali się do skoku.
Poprawiłam rękoma swój spadochron na plecach i nałożyłam specjalne, okrągłe okulary, żebym podczas lotu mogła coś dostrzec.
Spojrzałam na Rina, który również zrobił to samo, ale wydawał się o wiele spokojniejszy od pozostałych. Co się zresztą dziwić - większość swojego życia spędził w samolotach i w powietrzu, więc dla niego ta sytuacja była już jedną z wielu.
Odwróciłam się do swojego oddziału i innych żołnierzy, marszcząc brwi.
-To nasza ostatnia walka o port, od niej zależy wszystko. Lądujemy na terenie wroga i zachodzimy go od tyłu, mając po lewej stronie morze. - powtórzyłam jeszcze raz powoli, próbując przekrzyczeć świszczące powietrze. Na zewnątrz panowała ciemna noc, a szare chmury dodatkowo przesłaniały księżyc. Już za niecałą minutę miałam pierwszy raz skakać na spadochronie. Muszę jeszcze, w tych ostatnich sekundach, jakoś zachęcić swoich żołnierzy do walki. Wszyscy pokładają we mnie nadzieję - w następczyni tronu i swoim dowódcy.
-Przegraną bitwę o port morski będą opowiadać mareńczycy przez następne setki lat. Ale naszą wygraną zapamięta cały świat, więc weźcie swoje bronie w dłoń i walczcie za swój kraj, za swoje rodziny i za swój honor! Nie ważcie mi się umierać, wrócimy dzisiejszego ranka jako bohaterowie! - krzyknęłam, na co moi żołnierze podnieśli wspólny okrzyk bojowy.
NIRA! NIRA SALET HALIKAR!
Tak, określano mnie już na tym kontynencie jako Panią Halikar, wybrankę która prowadzi do zwycięstwa. Nie mogę zawieść, bo w ciągu tego całego roku, gdy minęły już dwa lata odkąd trafiłam za mur, zrozumiałam, że nie walczę jedynie za swoją sprawę - walczę za swoje państwo, za swój dom - który reprezentuję, o który muszę dbać. Jestem Usherem, to moja rola i mój obowiązek - by chronić swój ród i poddanych. W ciągu całego roku, który tutaj spędziłam, zakochałam się w tym miejscu pełnym przyrody i miejsc tak cudownych, że żadne inne miejsce nie potrafiło tak głęboko zakorzenić się w moim sercu. Pokochałam ludzi, którzy widzieli wreszcie w moich umiejętnościach coś dobrego - a nie jak za murami - jedynie zło. Pokochałam góry, lasy i każdą najmniejszą połać tego terenu. Pokochałam swoją rodzinę, która z całych sił o mnie dba. I będę walczyć za to wszystko co trzymam w sercu - dokładnie tak samo jak za powrót do Leviego. Będę walczyć.
-STARTUJEMY! JUŻ, JUŻ! - krzyknął donośnie Rin, a żołnierze zaczęli po kolei wyskakiwać z pokładu. Zacisnęłam zęby, patrząc jak nieprzenikniona noc ich pochłania. Nasza ostateczna bitwa o port morski - wreszcie, po łącznie dwóch latach, będę mieć możliwość powrotu do swojego starego domu. Do Leviego, do miejsca gdzie ja i mój brat się wychowaliśmy. Dziś czeka mnie ostatnia walka, którą za wszelką cenę muszę wygrać. Nie wytrzymam już dłużej, czekałam wystarczająco długo i zbyt wiele swojej psychiki poświęciłam by jeszcze całkowicie się nie załamać. Wzięłam na swoje barki utorowanie tej drogi, która wreszcie zaprowadzi mnie do narzeczonego, zrobiłam wszystko co mogłam i zabijałam ludzi, choć naprawdę tego nie chciałam. Ale zrobiłam to, zrobiłam to by móc wreszcie go zobaczyć.
-Nora, będę zaraz za tobą. Dokładnie tak jak na szkoleniach. - powiedział do mnie Rin, kładąc mi dłoń na ramieniu. Jego żółte tęczówki uważnie spoczęły na mojej twarzy - będzie mnie pilnował podczas tego lotu, zadba o mnie. Czułam dokładnie te emocje od niego, co bardzo mnie uspokajało. Zazwyczaj traktowałam Rina jak swojego młodszego, nieco irytującego brata - ale kiedy była potrzeba to on chronił zawsze moje plecy. W pewien sposób przypominało mi to o Aiko, który chyba sam zesłał mi takie wsparcie z nieba. W końcu zawsze sprawiał, że nie byłam sama. Zawsze kogoś miałam przy swoim boku, chociaż to ja stałam na pierwszej linii.
CZYTASZ
Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)
FanfictionWitaj w Czwartym Korpusie, tylko dzięki nam Paradis może zwać się Rajem dla Erdian. To My tuszujemy prawdę - szybko, po cichu i bez wahania. Słodka niewiedza ma swój koszt. Nasi żołnierze ustalają cenę.