Rozdział 16

143 14 12
                                    

Moje serce głucho dudniło w piersi, gdy rozglądałam się uważnie po zakrytych Zwiadowczych twarzach. Szukałam Leviego, szukałam go rozpaczliwym wzrokiem, nie umiejąc z siebie nic wykrztusić. Deszcz nadal lał, ściekając po mojej twarzy i włosach, ale nie czułam zimna. Nie czułam swojego ciała, ono w tym momencie nie było dla mnie ważne. Pragnęłam go zobaczyć.

Próbowałam go zawołać, ale mój głos kompletnie uwiązł w gardle. Mogłam jedynie stać i czuć obezwładniające uczucie - nadzieję i strach, że chociaż tu dotarłam to go nie zobaczę. Teraz, wreszcie gdy tu stoję, na Paradis - nie spełni się moje jedyne pragnienie? A co jeśli coś mu się stało przez ten cały czas?

Zobaczyłam jak Zwiadowcy ustępują w bok, by przepuścić kogoś na przód. Na początku dostrzegłam czarne, mokre od burzy włosy. Później przeniosłam wzrok na cienkie czarne brwi, spod których patrzyły na mnie ciemnoniebieskie tęczówki.

Stalowe oczy błysnęły, gdy uwięziły wzrok na mojej twarzy. Jego wąskie usta się poruszyły, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Na jego widok moje serce momentalnie się uniosło i doskonale już wiedziałam, że dla tej chwili, dla tego krótkiego momentu - było warto czekać nawet te cztery lata.

Levi przepchnął się na przód szeregu, ale zatrzymał się w miejscu przed Zwiadowcami, spoglądając na mnie niedowierzająco. Widziałam jak ręce mu drżą, jak w oczach kręcą się łzy.

Nieśmiało postawiłam dwa kroki do przodu, nie czując swojego ciała. Nie spuszczaliśmy oczu ze swoich twarzy, gdy dzieliły nas trzy metry od siebie. Tak mały dystans, którego nie potrafiliśmy pokonać.

Powiem mu, że chciałam wrócić wcześniej. Że zrobiłam wszystko co mogłam by do niego dotrzeć.

Otworzyłam usta, ale nie umiałam wydobyć dźwięku ze swojego gardła. Dlaczego? Chcę mu tyle powiedzieć.

-Levi... - wyszeptałam, czując jak do moich oczu nachodzą łzy. Nie potrafiłam się ruszyć, nie umiałam nic zrobić poza patrzeniem na jego twarz, którą tak kochałam, o której zobaczeniu marzyłam.

-Nora... wróciłaś? - zapytał cicho chłopak, ale jego słowa dotarły do mnie przez deszcz, który powolnymi krokami się uspokajał.

Tak, wróciłam. Naprawdę tu jestem. Jestem tu.

-Levi... - powiedziałam po raz drugi, nie umiejąc wydobyć nic więcej z drżącej szczęki. Poszłam na wojnę, straciłam rękę by tu teraz dotrzeć, by móc spoglądać w twoje oczy. To naprawdę tak bolało, tak strasznie mnie bolało, gdy urwało mi kończynę. Poświęciłam wszystko by móc z tobą być.

Jednak nie ruszył się nawet o milimetr, choć wypowiadałam jego imię. Czy mnie nie rozpoznaje? Czy już o mnie zapomniał?

Nie. Wypełniłam obietnicę, nie wierzę, że nawet jej nie pamięta.

-Levi... wróciłam. - wydusiłam. Proszę, powiedz, że na mnie czekałeś. Proszę, Levi, pokaż choć jednym gestem, że o mnie nie zapomniałeś.

*POV LEVI*

-Nora... wróciłaś?

Patrzyłem na dziewczynę, która stała przed samolotem, a jej długie włosy całkowicie oklapły przez deszcz. Po jej twarzy ściekała woda, gdy zielone tęczówki wpatrywały się we mnie tak intensywnie, że nie potrafiłem nawet nabrać powietrza.

Chciałem jak najszybciej do niej podbiec i chwycić by przekonać się, że to nie kolejny sen w którym zniknie, gdy tylko moje palce prawie musną jej skórę. Marzyłem by ją dotknąć, przytulić i objąć całym sobą - ale nie potrafiłem się ruszyć. Przez ten cały czas, te cztery długie lata, marzyłem tylko by pokonać dzielące nas morze i kontynenty. Ale teraz, gdy nadszedł ten moment, te kilka metrów wydawało mi się jeszcze dłuższym odcinkiem niż wszystko inne. Nie mogłem ich przebrnąć, choć zmuszałem swoje ciało, które jednak było dla mnie zbyt ciężkie.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz