Rozdział 2

874 60 19
                                    

Sekwencje ciosów odbijały się od mojej głowy donośnym echem. Nie miałam żadnego obrazu sytuacji. Moje ciało ciężko drżało, od morderczego wysiłku, który włożyłam w starciu z tytanami. Tak właśnie wyglądała moja walka. Nie widziałam wroga, a jedyne co pamiętałam była sekwencja ruchów, które wykonałam. Odtwarzając je ponownie w pamięci dopiero mogłam uzyskać obraz całej sytuacji. Zazwyczaj gdy kończyłam potyczkę i mój organizm utwierdził się, że jest bezpiecznie musiałam chwilę poczekać na odzyskanie wzroku i ułożenie sobie wszystkiego w głowie.

System zabijania, który był we mnie sprawdzał się doskonale, ale wyniszczał psychikę. Już dawno przyzwyczaiłam się do krwawych widoków które sama stworzyłam. Gdy walczę nie mam żadnych ludzkich odruchów ani myśli. Mam po prostu w najszybszy sposób pozbawić ofiarę życia, nawet jeżeli wiąże się to z rozćwiartowaniem na części. Już dawno przydusiłam swoje sumienie. Gdybym tego nie zrobiła zapewne popełniłabym samobójstwo, tak jak wielu przede mną. Ale zresztą kogo obchodzą pomniejsze jednostki w drodze do mojego celu?

-ZABIŁAŚ GO! ZABIŁAŚ MOJEGO BOBA! - wrzasnął kobiecy głos. Brunetka w dziwnych okularach podbiegła do parującego cielska.

Zawirowałam ostrzami czyszcząc je z krwi. Płynnym ruchem je schowałam. Mój mózg ułożył już całą zaistniałą sytuację.

Gdy wykańczałam trzeciego tytana nadjechali mi z pomocą Erwin wraz z jego oddziałem. Nie potrzebowałam ich, bo sama sobie świetnie radziłam. Generał wraz z żołnierzami nie zauważył, że wcześniej schwytany tytan zdołał się uwolnić i właśnie zaczynał się do nich przymierzać spod kawałków roztrzaskanego wozu.

Kiedy dobiłam trzeciego tytana, kreatura wyleciała ze swojej kryjówki i rzuciła się na Erwina. Żaden z żołnierzy nie miał czasu na reakcję. Szybkim ruchem poleciałam w ich stronę i jednym, głębokim zamachem odcięłam łeb tytanowi, który potoczył się kilkanaście metrów dalej. Krew chlusnęła na wszystkich gęstą strugą i przesłoniła całkowicie widoczność. Przez kilka minut każdy analizował sytuację, a ja stałam w czerwonej kałuży i głęboko oddychałam.
Pierwsza odezwała się brunetka, która całkowicie niezrozumiała zaistniałej sytuacji albo była zwyczajnie pojebana. Najprawdopodobniej jedno i drugie.

Ledwo zapanowałam nad sobą i emocjami, które już ledwo utrzymywałam przez skrajne wycieńczenie. Uratowałam samego generała, a ona płacze nad zabitym tytanem. Zresztą to była skrajnie idiotyczna decyzja, teraz z pewnością samo dowództwo o mnie nie zapomni. Zwróciłam na siebie uwagę, będę musiała zmienić swój plan. Tylko pytanie jak?

-Uspokój się, Hange. Na przyszłej wyprawie złapiemy innego tytana. Na razie cieszmy się, że nikomu nic się nie stało. - powiedział Erwin i spojrzał na mnie wdzięcznym wzrokiem.

Podszedł powoli do mnie. Pewnie i stanowczo stawiał kroki. Jego spokojna twarz i błękitne, zimne oczy wprawiły mnie w popłoch, który ledwo stłamsiłam. Jeżeli on tak na mnie działa to nie dziw, że wzbudza respekt wśród tego całego motłochu. Idealny dowódca. Górował nade mną.

Zasalutowałam, uderzając mocno pięścią w pierś.

-Mało kto zachowuje taki spokój na wyprawie, zwłaszcza na swojej pierwszej i dodatkowo wykazuje się doskonałymi umiejętnościami w walce. Jestem miło zaskoczony. - powiedział spokojnie generał, obserwując dokładnie moją twarz. Wyczułam jednak w tej pochwale coś więcej, co mi się nie spodobało. Erwin Smith nie rzuca słów pochwały od tak. Ma w tym zazwyczaj większy cel. Zawsze to o nim słyszałam.

-Dziękuję, sir. - odparłam, starając się nic nie okazać. Każda moja emocja mogłaby mnie zdradzić. Po takim człowieku jak on można się wiele spodziewać. Erwin Smith to nie zwykły przechodzień.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz