8. Prośba

49 6 1
                                    

Gdy tylko wyszłam z Pałacu, Zrujnowane Ostrze zamigotało i zniknęło wraz z rozwiewającą się w szalonym szepcie Mgłą. Odetchnęłam tylko. Zarówno Mgła, jak i Ostrze zawsze towarzyszyły Viego. Miałam nadzieję, że mimo iż one zniknęły, Viego wciąż siedział w mojej pracowni na rogu ulicy tuż przy rynku.

Dziwne, niepokojące uczucie zrodziło się gdzieś w środku mnie i nieznośnie zaczęło ściskać wnętrzności. A co jeśli Viego odszedł? Co, jeśli go już nie ma w mojej pracowni? Co, jeśli zniknął... być może na zawsze?

Zacisnęłam zęby i przyśpieszyłam kroku. Ten nieznośny ucisk w żołądku powiększał się z każdym krokiem, w końcu załapałam poły swojej sukni i podbiegłam do własnej pracowni tak szybko, jak tylko dałam radę.

Otworzyłam drzwi i weszłam szybko do środka. Viego, który wciąż siedział w tym samym fotelu, w którym go zostawiłam, uniósł tylko spojrzenie i uśmiechnął się uroczo. Jego widok, widok jego uśmiechu sprawiał, że ucisk w żołądku zniknął, zastąpiony został jednak czymś całkowicie innym... przyjemnym, ciepłym i niezrozumiałym.

- Szybko wróciłaś – zauważył. – Czy twój ukochany król nie zaprosił cię do siebie na dłużej?

Zaprosił, pomyślałam. Zaprosił, ale ja, o dziwo!, chciałam stamtąd uciec i chciałam przybiec tutaj. Dlaczego? Nie wiedziałam. Patrząc jednak w te wypełnione przeklętą magią oczy zrujnowanego króla, czułam, że martwy władca ma wiele z tym wspólnego.

- Zaprosił – wyznałam.- Jednak... Pałac to nie miejsce dla zwykłej szwaczki.

- Ależ oczywiście, że jest, Marie! – zaprzeczył Viego. – Niby jak inaczej chcesz trwać przy swoim królu, co?

Zaczerwieniłam się jedynie. Oh, Viego! Gdybyś chociaż na chwilę przestał być tak zadziorny.

- Pożyczyłem. – Viego uniósł do góry trzymaną w ręku książkę. – Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, Marie.

Zerknęłam na niego. W jego ręce tkwiła stara, podniszczona encyklopedia. Miała pewnie nie mniej lat niż ja – znajdowała się już w pracowni, gdy kupowałam cały zakład i przylegające do niego niewielkie mieszkanko.

- Nie, nie przeszkadza – odpowiedziałam. – To stara encyklopedia. Jeśli chcesz, mogę pójść do biblioteki wypożyczyć ci coś nowszego. Będzie tam na pewno więcej informacji.

Viego rozpromienił się widocznie, zaraz jednak jego uśmiech przybladł.

- Coś nie tak? – zapytałam od razu.

- Czy nie sprawia ci to problemu, Marie? – Viego spojrzał na mnie uważnie. – Ja? Tutaj?

- Nie bądź niemądry – zaprzeczyłam szybko. – Uratowałeś Sudaro. Jestem ci naprawdę wdzięczna, Viego.

Zrujnowany król uśmiechnął się i odłożył tom na stolik, który stał przy dwóch fotelach w rogu mojej pracowni. Ściągnęłam z siebie szal i zawiesiłam go na wieszaku, po czym cicho usiadłam w drugim fotelu.

- Będzie mi naprawdę miło, jeśli zostaniesz tutaj na trochę – wyznałam.

- Będę zaszczycony, Marie – wyznał Viego. – I chętnie skorzystam z książek, jeśli mi je przyniesiesz.

- Jutro – potwierdziłam. – Nie wiedziałem, że tak interesuje cię nauka.

- Miałem... bardzo kompleksowe wykształcenie – przyznał. – Lubiłem się uczyć, chociaż wykorzystywanie wiedzy szło mi już nieco gorzej. Wiele się pozmieniało przez tysiąc lat. Mam ochotę nadrobić to wszystko.

- Może ci to trochę zająć – zauważyłam.

- Pewnie tak – przyznał z uśmiechem. – Gdy będziesz miała mnie już dość, nie wahaj się mnie wyrzucić, Marie.

- Viego... - jęknęłam.

Zaśmiał się tylko, a ja westchnęłam. Robiło się coraz później, muzyka za oknami przycichła i słychać było coraz mniej głosów i śpiewów. Radość była ogromna, ale wszystko kiedyś musiało powrócić do swojego normalnego rytmu – prędzej czy później Sudaro również przestanie żyć zwycięstwem i zacznie trwać tak, jak zawsze powinno.

- Jest późno już, szwaczko – zauważył Viego. – Powinnaś odpocząć. W końcu.

Pokiwałam tylko głową. Viego miał rację – długa podróż na Wyspy, przeżycia na nich i powrót, a potem walka i ten krótki pobyt w Pałacu... to wszystko sprawiło, że poczułam się naprawdę zmęczona. Podniosłam się i skierowałam do kwater zlokalizowanych z tyłu kamienicy. W progu zatrzymałam się jednak i zerknęłam ku Viego. Martwy król otworzył encyklopedię i powrócił do czytania.

- Viego...

- Tak? – Król od razu podniósł głowę i spojrzał na mnie swoim uważnym, przeklętym spojrzeniem.

- Dziękuję – wyszeptałam. – Za wszystko.

Viego uśmiechnął się i skinął głową.

- Dobranoc, Viego – wymruczałam jeszcze.

- Dobranoc, Marie – odpowiedział od razu.

Łamacz serc (League of Legends: Viego & OC FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz