Grupa artystycznej bohemy, która swoją siedzibę miała przy Wielkiej Galerii Artefaktów, była zbieraniną najróżniejszych kultur. Ich prace zaskakiwały, oburzały i zachwycały — nigdy jednak nie pozwalały, by przechodzono przy nich obojętnie. Podobały mi się, były takie niebanalne i niezwykłe, że zachwycona przechodziłam na wpół zniszczonymi korytarzami, oglądając obrazy, rzeźby oraz oczywiście porozrzucane wszędzie stroje.
To były niezwykłe ubrania, tak różne od siebie, że w pewnym momencie poczułam zawroty głowy — było tego aż tyle, różnorodnych kolorów, wzorów, tkanin i wykrojów. Oglądałam suknie, garnitury, zwykłe, codzienne ubrania i nawet szaty kapłanów. Każdy element miał w sobie coś niesamowitego i niezwykłego.
Artystyczna bohema była pusta i cicha. Słyszałam jak Viego rozkazywał Ledrosowi tuż po naszym przybyciu, by oczyścił ten teren. Widziałam też camavorskiego rycerza, gdy przechodził ogrodami, strzegąc bohemy przed upiorami, strzegąc przede wszystkim mnie przed najmniejszym nawet złem. Viego również się pojawiał, pokazywał mi ukryte przejścia, zapomniane komnaty i stroje, tysiące różnorodnych strojów.
Szkicowałam je, zapamiętywałam i zachwycałam się nimi. Było ich naprawdę dużo. Ich piękno nie polegało jednak na ilości, czy nawet na tych atrakcyjnych kolorach i wzorach — niesamowita estetyka była wynikiem zaskakującego połączenia tekstyliów, barw i nadruków. Pozornie niepasujące do siebie elementy tworzyły całość, która wyglądała po prostu niesamowicie. Stroje wydawały się zwiewne i delikatne, a jednocześnie dzikie i wolne. Miały w sobie coś z estetyki vastajów i piękna strojów iońskich grup artystycznych.
Suknie były szerokie lub wąskie, długie lub krótkie, a każda miała w sobie to coś, że gdy patrzyłam na nie, czułam, że są w stanie konkurować z noxiańską modą bez dwóch zdań. Dzięki nim czułam radosne podniecenie artysty, który odkrywa co rusz nowe inspiracje. Tak zachłyśnięta nowością nie byłam już od naprawdę bardzo dawna.
Artystyczna bohema dała mi wiele inspiracji. Suknie były piękne, a Viego pokazał mi jedną z pracowni, w której mogłam sama uszyć coś na starych maszynach. Tysiącletnie urządzenia działały bez zarzutu, czasami samodzielnie szyjąc coś, co nawet nie mieściło się w mojej głowie.
Projekt sukni dla Arii był w mojej głowie coraz klarowniejszy. Każda godzina, którą spędziłam w bohemie, sprawiała, że przyszła suknia nabierała bardziej wyrazistego wyglądu w mojej głowie. Z czasem coraz mniej oglądałam, a coraz więcej szkicowałam, siedząc przy tym w ogrodach przy bohemie.
W takich chwilach doskonale widziałam patrolującego cały teren Ledrosa. Wojownik był wysoki, a jego ciało idealnie osłaniała ciemna zbroja. Nie miał przy sobie miecza, a jedyną jego broń i jednocześnie doskonałą ochronę stanowiła potężna tarcza, dorównująca swoją wielkością wzrostowi żołnierza. Ledros był jednym z silniejszych upiorów, pomimo zrujnowania zachował swoje myślenie, inteligencję i swoją duszę.
Widziałam, jak bardzo oddany jest Viego. Każdy jego rozkaz wykonywał bez najmniejszego wahania, chociaż kilka razy widziałam, że sam zrujnowany król nie jest pewny upiora. Ledros wydawał się jednak spokojną, konieczną siłą. Gdyby nie to, że krążył wokoło mnie, by mnie chronić, przerażałby mnie ponad miarę.
Teraz przechodził po raz kolejny końcem ogrodu, wypatrując niespokojnych duchów i upiorów. W większości przypadków sama jego obecność wystarczyła, by nikt więcej nie podchodził do mnie. Mgła również miała wiele do powiedzenia - część tej Mgły, która wypływała z serca Viego, towarzyszyła mi cały czas na Wyspach, chroniąc mnie przed niebezpieczeństwami równie skutecznie, co tarcza Ledrosa.
Viego nie opowiadał za wiele o Ledrosie. Mówił mi, że przed zrujnowaniem Ledros był jednym z najznakomitszych żołnierzy, nazywano go Tarczą Camavoru i sama jego obecność na polu walki potrafiła diametralnie zmienić przebieg każdej bitwy. Viego opowiadał o nim jako o doskonałym wojowniku i dobrym towarzyszu broni, jednak czułam, że to nie wszystko, kim był i kim jest Ledros. Widziałam to w zmęczonych, udręczonych oczach upiora.
Zabrałam szkicownik ze sobą i podeszłam do upiora. Ledros zerknął na mnie zaciekawiony, zaraz jednak rozejrzał się z uwagą wokoło – wyszłam nieco poza teren bohemy, co oznaczało, że musiał przygotować się na obronę mnie przed czyhającymi mnie niebezpieczeństwami.
- Ledros, prawda?
- Tak, pani. – Wojownik skinął ku mnie głową.
- Mam na imię Marie – przedstawiłam się.
- Czy potrzebujesz mojej pomocy w czymś, pani?
Był bardzo oszczędny, usłużny, ale niesamowicie zdystansowany. O wiele bardziej zdystansowany niż Viego. Nie był jednak niemiły, czy zirytowany – wydawał się zmęczony i zniechęcony, nawet jeśli każdy rozkaz Viego przyjmował z oddaniem i pokorą.
- Czy pamiętasz jak ubierały się kobiety w Alovedrze?
Ledros zmarszczył czoło. Jego oblicze błyszczało magią Wysp, a oczy, mimo że błyszczały przekleństwem, były też pełne człowieczeństwa, tego człowieczeństwa, którego upiór nie utracił przez te tysiąc lat. Ledros zerknął na mnie nieco zaskoczony, ale w końcu skinął głową.
- Czy możesz mi o tym opowiedzieć?
Ledros chwilę stał w bezruchu, ale w końcu skinął głową. Może wizja krótkiej rozmowy go ucieszyła, a może był po prostu posłuszny rozkazom Viego – te miały w końcu dokładnie wyjaśniać, że Ledros ma być mi ochroną i wszelką pomocą.
- Mieliśmy bardzo niezróżnicowaną kulturę – zaczął. – Moda była jednak dość kapryśna. Wiele lat służyłem na dworze, a nie widziałem ani jednego sezonu, w którym panny chodziłyby ubrane tak samo przez dłużej niż kilka miesięcy.
Zaśmiałam się tylko. Ledros służył przy Viego, a pałacowa moda była bardzo, bardzo zmienna. Szybciej niż gdziekolwiek indziej pojawiały się tam nowinki i szybciej znikały. Bywało czasami i tak, że zakupione jednego dnia stroje, drugiego były już tak przestarzałe, że kobiety ubierały je ze wstydem.
- Mieliśmy zawsze bardzo dużo kolorów – wyznał Ledros. – Ale najbardziej ceniony był fiolet lub lawenda. To były królewskie barwy, kolory, którymi zakwitały łąki każdej wiosny w każdym zakątku naszego kraju.
- Lawenda? – zapytałam.
- Krokusy – odpowiedział z lekkim uśmiechem Ledros. – Miliardy krokusów. Kwitły krótko, ale bardzo intensywnie.
Westchnęłam tylko. Wyobrażenie Camavoru w mojej głowie stało się nieco bardziej wyraźne. Piękne zamki, ostre góry, słoneczne doliny... i te krokusy, pełne wiosennego ciepła i radości.
- To musiało być piękne – zauważyłam cicho.
- Było – potwierdził Ledros. – Widziałem to co roku, a wciąż uważam to za niemal najpiękniejszy widok, jakiego doświadczyłem w życiu.
- Niemal?
Ledros zerknął na mnie i uśmiechnął się lekko. To był zaczepny, ale bardzo smutny uśmiech. Cokolwiek było piękniejszego, niż te krokusy, sprawiało mu teraz tyle samo radości, co bólu.
- To było bardzo dawno temu, pani – wyznał. – Lepiej niektóre rzeczy pozostawić. Zwłaszcza, gdy jest się tylko upiorem na przeklętych Wyspach.
Zrobiłam smutną i niezadowoloną minę. Ledros wyprostował się tylko i szybko rozejrzał wokoło. Może nie chciał na mnie patrzeć, a może po raz kolejny sprawdzał teren, czuwając, by żadne upiory i duchy nie zbliżyły się zbytnio do mnie.
- W bohemie nie było zbyt wielu sukni z Camavoru, prawda?
- Nie – wyznałam. – Viego znalazł dla mnie niemal wszystkie. Są piękne. Ale też bardzo zniszczone.
Ledros skinął głową.
- Mogę pokazać ci jeszcze jedną suknię, pani – zauważył. – Jednak... lepiej, żebyś nie mówiła o tym królowi, dobrze?
Zamrugałam zaskoczona oczyma. Czy Ledros miał tajemnice przed Viego? Zapewne, ale bardziej zdziwiło mnie właściwie to, że chciał się tymi sekretami podzielić ze mną.
- To dość daleko – wyznał Ledros. – Jeśli jednak się zgodzisz, nie stanie ci się żadna krzywda przy mnie, pani.
Pokiwałam tylko głową i ufnie stanęłam obok żołnierza. Ledros był wysoki, ale przekleństwo Wysp uczyniło z niego prawdziwego tytana – przerastał mnie o dobre trzy głowy, czułam się przy nim zatem nie tylko mała, ale też niesamowicie bezpieczna. Upiór podniósł swoją ogromną tarczę i wskazał mi dłonią ścieżkę, którą ruszyłam wraz z nim bez chwili wahania.
CZYTASZ
Łamacz serc (League of Legends: Viego & OC FanFiction)
FanficPo walce ze Strażnikami Viego tkwi uwięziony na Wyspach Cienia. Tymczasem wyspy Sudaro atakowane są przez morskie potwory. Czy zwykła, łagodna szwaczka będzie w stanie ocalić swój kraj i swego króla? Czy uda jej się sprowadzić Zrujnowane Ostrze i po...