28. Cisza

27 5 0
                                    

Viego ze śmiechem zostawił mnie w ogrodach Twierdzy, przywołując jednak przed swoim zniknięciem Ledrosa. Wojownik pojawił się kilka minut po tym, jak wylądowaliśmy na Wyspach i od razu został przydzielony do pilnowania mnie. Nie zdążyłam nawet zatrzymać Viego - zrujnowany król po prostu zniknął z tym swoim szalonym uśmiechem, który ewidentnie miał sprowadzić na mnie jakieś kłopoty.

- Zostawił mnie... - jęknęłam.

- Panno Marie? - Ledros stanął bliżej mnie. - Nic panience się nie stanie, jestem tu...

- Poszedł zrobić coś złego i mnie tu zostawił - przerwałam mu.

Ledros zerknął na mnie, po czym uśmiechnął się ciepło.

- Czy to źle, panno Marie?

- Nie wiem - odpowiedziałam. - Czy on robi tak często?

- Kiedyś robił to bardzo często - przyznał Ledros. - Ale wtedy Isolde żyła. Tak samo jak on i ja.

Westchnęłam tylko. Szalony, szalony, szalony król! Czy pojmę go kiedyś chociaż w małej części?

- Czy chce panienka odwiedzić bibliotekę? Lub ogrody? - zaproponował Ledros.

- Tak, byłabym wdzięczna - wyznałam, uśmiechając się. - Ogrody. Czy będziesz mógł opowiedzieć mi coś jeszcze, Ledros?

Wojownik uniósł swoją tarczę i założył ją na swoje plecy. Dopiero przez ten ruch zauważyłam, że oprócz tarczy nosi jednak przy sobie również i miecz - ostrze włożone było w tarczę tak, że razem stanowiły oręż doskonałej obrony i ataku.

- Co chciałaby panienka wiedzieć? - zapytał Ledros, kierując się razem ze mną ku ogrodom.

- Jak miała na imię?

Ledros zerknął tylko na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem.

- Panno Marie?

- Jak miała na imię ta dziewczyna, dla której wciąż tu jesteś - wyjaśniłam swoje pytanie.

Ledros zatrzymał się, ewidentnie zaskoczony moim pytaniem. Po chwili jednak jego wzrok stał się wyjątkowo smutny, chociaż na jego twarzy pojawił się martwy, czuły uśmiech.

- Dlaczego panienka o to pyta?

- To smutna historia? - zapytałam. - Czy została w Camavorze?

- Nie - odpowiedział, ponownie ruszając ze mną przez ogród. - Miała na imię Kalista. Jest tutaj.

- Oh! - westchnęłam tylko. - Więc dlaczego nie jesteście razem?

Ledros uśmiechnął się tylko smutno.

- Bo nigdy, nawet za naszego życia, nie dane nam było być razem, panno Marie - odparł. - Więc i nie dane jest nam to po śmierci.

Zrobiłam bardzo, bardzo niezadowoloną minę. Już w czasie ostatniej wizyty na Wyspach Cienia przeczuwałam, że historia Ledrosa jest piękna i smutna, ale nie sądziłam, że aż tak. Uwielbiałam historie o wielkiej miłości, kochałam, gdy szczęśliwie się one kończyły. Słowa Ledrosa tym bardziej mnie zasmuciły.

- Czy nie próbowałeś mimo to? - zapytała.

- Próbuję - odpowiedział. Utraciłem swoje życie, ale nie swój cel. Kiedyś ją uwolnię. Kiedyś zapytam ją jeszcze raz.

- Oh, Ledros! - jęknęłam.

- Nie powinna się tym panna zajmować, panno Marie - przerwał mi z ciepłym, ale smutnym uśmiechem. - Ma panna więcej na głowie. Zrujnowanego do cna króla dla przykładu.

Nie wiedząc czemu zaczerwieniłam się mocno. Ledros zaśmiał się na ten gest. Wydawał mi się teraz o wiele bliższy niż wtedy, gdy zobaczyłam go pierwszym razem. Wtedy niesamowicie mnie przerażał, teraz - czułam się przy nim bezpieczna. Bardzo też ceniłam sobie nasze rozmowy.

- Viego bardzo panienkę ceni - wyznał Ledros. - Gdy wrócił... jego szaleństwo przerażało nawet tych, którzy nie czuli strachu od tysiąca lat. Ale panienka... panienka go odmieniła. Znów zaczął być roztrzepanym królem, którego tak dobrze znaliśmy.

- Był roztrzepany? - zapytałam.

- Nadal jest - zaśmiał się Ledros. - Budzi w nim panienka to, o czym może nawet on sam zapomniał.

- Ja wcale... wcale nic nie robię - wyszeptałam niepewnie.

- Jest panienka przy nim - zauważył Ledros. - Czasami to wszystko, czego trzeba.

Odetchnęłam. Słowa Ledrosa były miłe, ale sprawiały, że czułam się jeszcze bardziej rozdarta. Tak blisko Joela nie byłam jeszcze nigdy, a mimo tego, że kochałam naszego króla, to właśnie przy Viego ostatnimi czasy chciałam być. Zrujnowany król zrujnowanego świata sprawił, że wszystko w moim życiu przewróciło się do góry nogami.

Nagłe wrzaski i krzyki zwróciły moją uwagę. Ledros wyprostował się natychmiast i sięgnął po swoją tarczę. Krzyki powtórzyły się, tym razem jednak towarzyszyło im rżenie koni i dudnienie końskich kopyt. Mgła momentalnie uniosła się wokół nas, ze wściekłym sykiem odgradzając nas od wszystkiego.

- Niech panienka tu zostanie. - Ledros odwrócił się do mnie i usadził mnie na kamiennej ławce. - Mgła zostanie z panienką.

- Ale...

- Proszę, panno Marie. Niech panienka tu zostanie!

Ledros odwrócił się i z tarczą w dłoni ruszył przez Mgłę ku krzykom. Moje serce zatrzepotało jak szalone. Co takiego mogło się stać na Wyspach, że podniosło to aż taki rumor, że dusze krzyczały ze strachu i bólu?

Mgła otoczyła mnie ciasno, broniąc przed duchami i przed widokiem czegoś, co mogłoby być dla mnie nieodpowiednie. Odetchnęłam, zacisnęłam pięści i podniosłam się. Mgła momentalnie uniosła się jeszcze wyżej i zakotłowała przede mną ostrzegawczo. Zignorowałam ją, przechodząc przez ciemne, zimne pasma.

Złapałam brzeg sukni i ruszyłam szybciej ku krzykom. Mgła wściekle podążyła za mną, starając się mnie odciągnąć. Była jednak zbyt ulotna, by cokolwiek zmienić.

Widziałam jak w oddali Ledros walczy z ogromnym centaurem. Ścieżkę ich pojedynku znaczyły głębokie bruzdy w ziemi i przełamane drzewa. Wśród tych potężnych, poskręcanych roślin siedział potężny twór, płacząc cicho i z żalem.

Łamacz serc (League of Legends: Viego & OC FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz