15. Ufność

37 5 2
                                    

- Wróciłam!

Pracownia była wypełniona słońcem, wiedziałam zatem od razu, że Viego po prostu tutaj nie ma. Warsztaty również były puste, zrujnowany król zabrał też swoje Zrujnowane Ostrze. Mógł wrócić na chwilę na Wyspy, mógł szukać też szczęścia gdziekolwiek indziej na świecie - dla niego podróżowanie we Mgle trwało zaledwie krótką chwilę, mógł zatem szybko znaleźć się na drugim końcu świata. Wiele razy zazdrościłam mu tej wolności i swobody.

Odłożyłam na jeden z warsztatów torbę wypełnioną księgami i mapami. Miałam nadzieję, że pozycje spodobają się Viego, że znajdzie w nich dokładnie to, czego szuka w swoim udręczonym, martwym życiu. Drugi kosz wypełniony był zakupami, zabrałam go do kuchni.

Na targu i w bibliotece moje myśli wciąż były zagmatwane i ciężkie. Zgodziłam się, tak szybko, płocho i głupio zgodziłam się podjąć to wyzwanie i konkurować z noxiańską modą. Nie wiedziałam, jakie suknie przypłyną z kontynentu, a z uwagi na to, jak bardzo zróżnicowana była noxiańska moda, ciężko było przewidywać takie rzeczy. Zdecydowanie walczyłam zatem z nieznanym i nawet nie wiedziałam, od czego zacząć taką walkę.

Aria nie była chętna do współpracy, zakładałam, że dzisiejsze spotkanie będzie też jedynym, jakie przyszło mi przeżyć z Casteel w sprawie sukni. To rodziło kolejne trudności - nawet jeśli byłam w stanie w czasie tego krótkiego spotkania zdjąć miarę z niej kilkoma spojrzeniami, to kompletnie nie znałam gustów kobiety. Tym ciężej będzie zatem stworzyć coś, co spodoba się jej na tyle, by zrezygnowała z modnych, noxiańskich sukni.

Westchnęłam i opadłam na krzesło w kuchni. Głupia, głupia, głupia szwaczka! Jak w ogóle mogłaś myśleć, że ci się uda zaimponować królowi, szyjąc suknię dla jego przyszłej żony? Oszalałaś do cna, Marie.

Nagle przypomniał mi się Viego, jego czuły, martwy uśmiech i nieżywe, twarde, pełne wyższości spojrzenie. Nie, Marie. Dasz radę. Viego powiedział, że dasz radę. Zatem dasz sobie z tym radę.

Wypakowałam zakupy i z kubkiem mocnej herbaty wróciłam do pracowni. Zalana słońcem wydawała mi się ciepła, ale też niewyobrażalnie pusta. Odetchnęłam, odstawiłam kubek na jeden z warsztatów i zabrałam się za szkicowanie.

Nie było łatwo wymyślić coś nowego, zaskakującego, co miałoby konkurować z nieznanym. W krótkim czasie warsztat pokrył się szkicami, ale nic nie podobało się na tyle, żeby zacząć nawet myśleć o realizacji.

- Brak inspiracji?

Odwróciłam się natychmiast. Viego. Nawet nie usłyszałam, kiedy i jak wrócił. Zrujnowany król podszedł do stołu i wziął do ręki kilka kartek. W czasie, gdy przeglądał projekty, Mgła wypłynęła mocniej z jego serca i otoczyła mnie, czule przyciskając się do mnie. Uśmiechnęłam się, czując to przyjemne zimno i słysząc ten potępieńczy szept. To przekleństwo było mi tak miłe, tak bardzo, bardzo miłe.

Nadal nie wiedziałam, czym właściwie jest Mgła. Wypływała z przebitego serca zrujnowanego króla, ale nie była tylko prostym przekleństwem z Wysp Cienia. Mgła była związana bardzo mocno z Viego, a jednocześnie stanowiła odrębny, myślący element. Czasami myślałam, że skoro wypływa z jego serca, jest dokładnie tym, co znajdować się tam powinno — miłością, radością, ale też i złością oraz gniewem. Była jednak zbyt nachalna, zbyt bezpośrednia, nie miała żadnych zahamowań. Nie mogła zatem być tak oczywistą częścią zrujnowanego króla, prawda?

- Są piękne — zauważył Viego.

- Są niewystarczające — odpowiedziałam nieco zrezygnowana. - Mam konkurować z noxiańską modą. Mają najpiękniejsze i najbardziej fantazyjne stroje na całym świecie. Nawet nie wiem, przeciw czemu mam się mierzyć.

Viego uśmiechnął się tylko i odłożył szkice na bok.

- Noxus wydawał się bardzo surowym krajem — zauważył.

- Jest — potwierdziłam. - Jest też krajem zdobywców. To, co zdobywają, zagarniają dla siebie. Łącznie z kulturą. Nie wiem, co przywiozą ze sobą tym razem. To może być coś z pustyni, z głębi Ionii, spod Demacji, nawet z Freljordu. Są w tylu miejscach już...

- W jednym nie było ich na pewno.

Uniosłam spojrzenie i spojrzałam w rozbawione oczy zrujnowanego króla. O czym on mówi? Noxus wszędzie już zajrzał, nie wszystko zdobył, to prawda, ale jego kontakty sięgały daleko. Był w Shurimie, w Ionii, w mroźnych górach północy i nawet na żyznych terenach wrogiej Demacji. Zatem, jedyne miejsce, gdzie ich nie było to...

- Wyspy... - wyszeptałam nagle.

Viego uśmiechnął się raz jeszcze. Westchnęłam jedynie, nie bardzo jednak wiedząc, co zrobić z tą informacją.

- Same Wyspy nie miały za wiele ciekawej mody - przyznał Viego. - Były pełne naukowców i mędrców. Przy Wielkiej Galerii Artefaktów znajdowała się jednak bohema artystyczna. No i przywieźliśmy dość wiele z Camavoru.

- Możesz mi o tym opowiedzieć? - zapytałam zaciekawiona.

- Mogę ci to pokazać, Marie.

Pokazać? Zamrugałam zaskoczona oczyma. Czyżbyśmy znów mieli płynąć na Wyspy Cienia. Podróż, chociaż krótka, mogła okazać się zbyt długa, jeśli chciałam dobrze poznać nowe trendy i popracować nad projektem.

- Myślę, że dam radę wraz z tobą przejść we Mgle, Marie - zauważył Viego. - Chciałabyś wybrać się ze mną na Wyspy, szwaczko?

Oh, Viego! Chciałeś zabrać mnie na te przeklęte Wyspy Cienia, do kraju, który został spaczony i który nie toleruje żywych, do duchów i upiorów, których bałam się tak okropnie. Moje serce zadrżało na samą myśl o powrocie w to miejsce.

Czy chciałam iść z Viego? Na bogów!, możliwe, że byłam naprawdę szalona, bo skinęłam jedynie głową na propozycję zrujnowanego króla.

Viego wyciągnął swoją dłoń, a ja bez najmniejszego wahania podałam mu swoją. Gdy przyciągnął mnie do siebie, Mgła momentalnie otoczyła nas oboje, ciasnym kokonem odcinając nas od wszystkiego.

- Nie bój się, Marie - zamruczał Viego, mocniej ściskając moją dłoń. - Cokolwiek by się nie działo, nie zostawię cię samej. Ufasz mi, prawda?

Pokiwałam głową, czując na policzkach nieznośne gorąco. Oh, Viego! Te twoje słowa... nie możesz, nie możesz ich wypowiadać tak lekko!

Zrujnowany król objął mnie ramieniem i wtulił w swój bok, drugą rękę wyciągając przed siebie. Mgła zakotłowała się i utworzyła długi, ciemny tunel. Viego ruszył tam ze mną, w tę ciemność i w to przekleństwo, a ja nawet na moment nie pomyślałam, aby się wycofać.

Łamacz serc (League of Legends: Viego & OC FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz