6. Bohater

46 6 5
                                    

Załkałam raz jeszcze, ukrywając twarz w dłoniach.

Bestie z morza leżały pokonane u wrót przystani, kraj cieszył się ze zwycięstwa, a król ogłaszał ucztę dla każdego z mieszkańców miasta. A ja siedziałam w swej pracowni na rogu rynku i łkałam cicho do własnego smutku.

Ostrze zniszczonego króla zadziałało. Żołnierze Joela nie mogli go dzierżyć, a ja nie potrafiłam go nawet dobrze unieść. Mimo to stanęłam sama nad brzegiem morza, czekając, aż bestie wyjdą z czarnych wód i ruszą na nasz kraj. Viego był taki rozbawiony tym wszystkim. Zaśmiał się, ucałował mnie w drżące czoło i sam ruszył do boju. Zabił każdą z poczwar, naprzeciw której stanął. Każdą, oprócz jednej. Ta czwarta bestia ostatkiem sił pochłonęła go całego i zniknęła w odmętach mórz, znacząc swą drogę szlakiem czerwieni.

Sudaro było ocalone. Na brzegu morza, wśród trzech trupów bestii stałam ja, trzymając w rękach zrujnowane Ostrze. Lecz zamiast cieszyć się z wolności, łkałam za królem, który umarł dawno temu. Cały kraj chciał wynieść mnie na podium bohatera, ale gdy tylko nadarzyła się sposobność, uciekłam.

- Czy nie powinnaś cieszyć się ze zwycięstwa, szwaczko?

Uniosłam załzawione oczy. Martwy król stał obok okna, wpatrując się w tłum ludzi z lekkim uśmiechem.

- Wszyscy inni tak robią.

- V-Viego...

Uśmiechnął się nieco szerzej.

- Viego!

Dopadłam do jego ciała, mocno wtulając się w niego całego. Westchnął tylko i objął mnie delikatnie.

- Czemu płaczesz, głupia i naiwna szwaczko? – zamruczał. – Czyżbyś utraciła już wszelką wiarę w zrujnowane ostrze i króla, który dzierży tę broń?

Pokręciłam głową, nagle pragnąc płakać na nowo. Otarłam łzy i mocniej przylgnęłam do zrujnowanego króla, szukając dziwnej pociechy w jego zimnym ciele.

- Myślałam... że już nie wrócisz...

- Jestem martwy, Marie. Nic gorszego niż powrót z otchłani mi się nie przydarzy.

Pociągnęłam nosem i zacisnęłam ręce na jego kurtce. Viego przytrzymywał mnie bardzo delikatnie, jakby obawiając się, że bardziej czuły gest mógłby być nieodpowiedni.

Gdzieś za oknem zaczęły się śpiewy, tańce i zabawa. Sudaro świętowało zwycięstwo. Wszyscy byliśmy wolni. Jednak jedyne, o czym marzyłam ja, to trwać w martwych ramionach martwego króla.

I wszystko to robiłam... w imię miłości?

Łamacz serc (League of Legends: Viego & OC FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz