6

316 21 34
                                    

minął niecały tydzień. każdego dnia widziałem się z Hyunjinem i gadałem z nim pół nocy. tak naprawdę on był jedyną osobą która mnie rozumie. nie był typem osoby która powie mi że wszystko będzie dobrze. on, przytluliłby mnie i pomógł. dzięki niemu, nie cięłem się już ponad tydzień. może i o tym nie wiedział, ale naprawdę nie pomyślałem nawet nad tym aby to zrobić. dziś był dzień, w którym mieli wrócić moi rodzice. z racji iż zasnęłem jakoś o 6 to ustawilem se budzik na 10 aby mieć czas na posprzątanie całego domu, aby się nie czepiali. budzik zadzwonił a ja ubrałem się i poszedłem sprzątać. zajęło mi to aż 3 godziny. akurat skończyłem przed ich powrotem. poszedłem do swojego pokoju i nałożyłem bluzę, z rodzicami lepiej nie ryzykować. usiadłem na łóżku i włączyłem se muzykę ale tylko na jedną słuchawkę aby słyszeć kiedy wrócą. po 20 minutach weszli do domu, dlatego poszedłem na dół aby się z nimi przywitać.

-hej- powiedziałem, ale nie odpowiedzieli.

tylko spojrzeli i poszli do swojego pokoju. odłożyli torby. przysiadłem na rogu kanapy nie wiedząc co mam zrobić.

-czego się lampisz? idź do pokoju- powiedział ojciec a ja od razu poszedłem na górę.

wiedziałem że skoro wrócili nie będzie już tak kolorowo. była niedziela więc cały dzień będą w domu. byłem zmęczony, spałem tylko 4 godziny. postanowiłem pójść dalej spać, dlatego rzuciłem się na łóżko i odrazu zasnęłem.
obudziła mnie poduszka, a raczej mój ojciec rzucający nią we mnie. zwalił mnie z łóżka krzycząc.

-wiecznie tylko śpisz, na nic się nie przydajesz.- powiedział gdy wstałem na nogi, jednak odrazu upadłem na łóżko ponieważ dostałem w twarz.
złapałem się za bolące miejsce a w oczach miałem łzy.

-za długo miałeś spokój, ale teraz to się zmieni bo przez 2 tygodnie nigdzie nie wyjeżdżamy- powiedział z tym cholernym uśmieszkiem na twarzy.

nie wiem z jakiego powodu mnie bił, ale wszystko mnie cholernie bolało. gdy wyszedł z pokoju skuliłem się pod drzwiami i płakałem. po chwili jednak wstałem i wzięłem temperówkę. wyjęłem z niej małe ostrze i włożyłem do jeden z kieszeń mojej torby. spakowałem jeszcze telefon i poszedłem na dół. nałożyłem buty i już chciałem wychodzić jednak zatrzymała mnie moja mama

-a ty gdzie się wybierasz? jest prawie 23- powiedziała a ja spojrzałem na nią. byłem cały zapłakany jednak nie ruszyło ją to.

-nie powinno cię to obchodzić- odpowiedziałem i wyszedłem.

nie widziałem gdzie mam iść, na dodatek padał deszcz. poszedłem chwilę drogą która prowadzi do końca miasta. był tam mały przystanek, na którym nigdy żaden autobus się nie zatrzymywał. usiadłem na niego i płakałem. nie było widać żywej duszy, żaden samochód tam nie jeździł. idealne miejsce na zabicie się, ale czy to na pewno dobry pomysł?
wyciągnęłem telefon i wybrałem numer Hyunjina. chwilę się zawahałem ale ostatecznie nie rozłączalem się.

-halo, Felix?

-przyjdź na przystanek obok tabliczki informacyjnej. proszę

-Lix, co się stało? zaraz będę, nie rozłączaj si- nie dokończył ponieważ zakończyłem połączenie. położyłem telefon i schowałem ręce w kolana.

wszystko mnie bolało, miałem poraz kolejny rozciętą wargę i policzek. wytarłem lekko krew która była już lekko zaschnięta. wyciągnęłem żyletkę jednak nie wiedziałem czy to zrobić. zaraz Hyunjin tu przyjdzie dlatego wolałem nie ryzykować. nie mogłem przestać płakać, chociaż tak naprawdę to tylko dostałem od ojca. za każdym razem bolało i psychicznie, i fizycznie. miałem całe przemoknięte ubrania i dość dziwnie się czułem. po 7 minutach usłyszałem jak ktoś biegnie, był to Hyunjin. stanął przede mną dysząc, ja też wstałem

Najważniejsze jest to, że tu jesteś.// HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz