Rozdział 19 Tymczasem Na Ojczyźnie

581 50 10
                                    

Longbottom, przyjaciele i idiotyzm.

- Tak? – Starsza kobieta wyjrzała zza lekko otwartych drzwi.

- Pani Longbottom? – zapytał mężczyzna w dziwnie skrojonej szacie. – Nazywam się Hans Schisler i jestem legalnym przedstawicielem austriackiej ambasady. Mam prezent dla pani i dla pani wnuka.

- Chyba może pan udowodnić, że jest pan kim jest i że nie jest to jakaś sztuczka, żeby zabić mojego wnuka? – Kobieta zaczęła głaskać swoją różdżkę. – W czasie ostatniej wojny nieraz widziałam takie próby i nie pozwolę, żeby ktoś się do niego w takim celu zbliżył.

- Rozumiem, madame. – Mężczyzna podał kobiecie dokumenty. – Na czas spotkania, jeśli będzie miała pani taką potrzebę, mogę oddać swoją różdżkę.

- To nie będzie konieczne. – Kobieta odsunęła się i pozwoliła mężczyźnie wejść do środka.

- Dziękuję – powiedział mężczyzna, jednocześnie podając jej brązową kopertę. – W imieniu państwa austriackiego i jego magicznych obywateli, chciałbym uroczyście przekazać pani tę kopertę, którą, mam nadzieję, odbierze pani w imieniu swojego wnuka.

- Co to takiego? – zapytała babcia Neville'a, przeglądając zawartość koperty. – Czemu tu są zdjęcia aurorów wycierających czerwoną farbę?

- Kryminalni odkryli, że ta „czerwona farba" to wszystko, co zostało po Lestrange'ach – powiedział z uśmiechem mężczyzna. – Chciałbym, żeby to była zasługa mojego wydziału, ale my tylko tam posprzątaliśmy.

- Jesteście pewni, że oni nie żyją? – Ręce kobiety zaczęły drżeć. – Niech mi pan powie, że to jest prawda.

- Na sto procent – potwierdził Hans. – Nie żyją. Potwory, które zniszczyły pani rodzinę zostały wyeliminowane.

- Dziękuję. – Starsza kobieta nie była w stanie oderwać wzroku od groteskowych fotografii. – Kto to zrobił?

- Byli czwartą grupą śmierciożerców, która próbowała zabić niejakiego Blacka w czasie jego wizyty w Austrii. – Hans z trudem utrzymał neutralny wyraz twarzy. – Jedną z grup złapał i przekazał w nasze ręce w celu przesłuchania. Pozostałe dwie wyeliminował w mniej… kreatywny sposób. Z jakiegoś powodu nie lubił Lestrange'ów.

- Black? – zapytała zdziwiona kobieta. – To było panieńskie nazwisko Bellatrix. Dlaczego jakiś Black zrobiłby coś takiego… jednemu ze swoich?

- Mogą nie być spokrewnieni. – Hans wzruszył ramionami. – Raporty mówią, że zabił sporą liczbę śmierciożerców w całej Europie, a w Niemczech wyeliminował ogniska purystów krwi.

- Rozumiem – powiedziała kobieta. – Wychodzi na to, że jest to też mężczyzna, który lubi stare obyczaje.

- Jakie stare obyczaje?

- Bellatrix była jak wściekły pies. – Twarz kobiety wykrzywiła się w uśmiechu. – Mówi się, że to mężczyzna jest odpowiedzialny za zabicie swojego psa. Nie wypada porzucić tego obowiązku, ani nie wypada go komuś „zlecić". Niektóre rodziny wierzyły, że to ich obowiązkiem było zabicie członków rodziny, którzy oszaleli.

- Nie byłbym zaskoczony, gdyby tak było, proszę pani – powiedział z szacunkiem Hans. – Plotka głosi, że Black jest stary… bardzo stary.

Pomyśl Życzenie/Harry Potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz