Rozdział 7 Mamy To We Krwi

774 56 8
                                    

Harry siedział w swoim pokoju i wpatrywał się tępo w ścianę. Nie mógł uwierzyć, że znowu zabił człowieka. Jak miał się czuć ze świadomością, że pozbawił życia kolejną osobę?

- Nie czuję się winny – wymamrotał do siebie Harry. - Albo on, albo ja. Zdecydowanie wolę tę drugą opcję. Nie czuję się winny, ale też nie chcę tu zostać ani minuty dłużej.

Harry wstał i spakował swoje rzeczy do plecaka. Szybko rozejrzał się, czy aby niczego nie zostawił i poszedł do recepcji się wymeldować.

♤♡◇♧

- Mam dla ciebie kolejne zadanie, Lovegood – warknął redaktor Żonglera do swojej ulubionej dziennikarki. - Ludzie uwielbiali twój artykuł o Blacku, masz napisać kolejny.

- Dobrze, tatusi... znaczy, szefie. - Luna zasalutowała lewą dłonią. - Reporterka Lovegood jest na tropie.

- Black zabił mężczyznę w Marsylii. Chcę wiedzieć, co tam zaszło. - Redaktor zmarszczył brwi. - I nie ma mowy o żadnym samotnym wilku. Komisarz siedzi mi na karku przez ten eksplodujący autobus, którego byłaś przyczyną.

- Myślałam, że jesteśmy dziennikarzami, a nie glinami – powiedziała Luna. - Czy znowu zacząłeś brać swoje leki, tatusiu?

- Skończyły się nam fasolki wszystkich smaków, a moje leki mają cukrową powłoczkę. - Ojciec Luny spojrzał ze wstydem na swoje buty. - Poza tym, ich data ważności minęła tak dawno temu, że myślałem, że nic mi nie będzie.

- Nie bierz ich więcej. - Luna położyła swoje dłonie na biodrach. - Dobrze wiesz, że one podsuwają ci dziwne pomysły.

- Przepraszam, słońce – zarumienił się Laetus. - To się nie powtórzy.

- W porządku, tatusiu.

- A teraz do roboty, Lovegood. Nie płacę ci za obijanie się. - Redaktor Żonglera wyszedł z pokoju. Zatrzymał się jednak w progu i powiedział – Możesz kupić mi nowe pudełko cukierków?

- Dobrze, tatusiu. Reporterka Lovegood zabiera się do pracy.

Luna podeszła do kominka i wsypała do niego garść proszku Fiuu.

- Francuski Departament Przestrzegania Prawa, oddział w Marsylii.

Po kilku minutach oczekiwania, Luna zdecydowała się zabrać głos.

- Halo? Jest tu kto?

- Nazywam się Pierre-Louis Boulanger – odpowiedział po dłuższej chwili mężczyzna w idealnie skrojonej szacie. - Rzecznik Departamentu Przestrzegania Prawa, w czym mogę pomóc?

- Nazywam się... – Lunie zajęło kilka minut wymyślenie odpowiedniego przydomka. - Pani Informacja, chciałabym zadać kilka pytań odnośnie pana Blacka.

- Chwileczkę. - Pierre-Louis zastanowił się, w jaki sposób najlepiej przedstawić całą sytuację. - W porządku, proszę zadać swoje pytania.

- Co się właściwie stało?

- Od kilku miesięcy mieliśmy podejrzenia o seryjnym mordercy, który za cel obierał osoby magiczne. - Pierre-Louis wiedział, że było to nie była do końca prawdą, bo nie mieli pojęcia, że ktoś taki w ogóle istnieje. - Okazało się, że był to charłak, który używał starych tuneli ruchu oporu i ciemnych alejek.

Pomyśl Życzenie/Harry Potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz