-SALVADOR-
Salvador miał okropne sny.
Nie przepadał za spaniem, jako czynnością i jako ideą, co najmniej w ostatnim czasie. Od kiedy pamiętał, zdarzały mu się prorocze sny – śnił o tym, że kolegę z klasy spotka coś złego, i parę dni później okazywało się, że umarł mu chomik – ale teraz stały się znacznie intensywniejsze. Przez lata nauczył się, że jego dar, choć enigmatyczny, był na tyle niezawodny, że jeśli śnił mu się ktoś, kogo znał, był to raczej proroczy sen.
Problem leżał w tym, że wiedział – mniej więcej – co tej osobie się przydarzy, ale nie to, jak temu zapobiec. Zazwyczaj się nie dało.
A jeszcze większy problem polegał na tym, że Salvador miał tylko złe sny.
Dzisiaj śnił mu się wypadek. Śniło mu się zderzenie, pewnie dwóch pojazdów, ale nie wiedział jakich – w jednym, tym, na którym skupiał się sen, było dużo ludzi. Drugi pojazd uderzył jak pocisk, moc, z którym doszło do kolizji, powaliła ludzi na ziemię, wydusiła im oddech z płuc. Część z nich uszła bez żadnych obrażeń, tylko z lekkimi otarciami; jedna z tych osób szybko otrząsnęła się z szoku i od razu zaczęła szukać kogoś innego. Rozglądała się panicznie po pobojowisku, krzycząc jakieś imię. Salvador starał się je zrozumieć.
Kiedy do niego dotarło, co krzyczy osoba z jego snu, poczuł, że chce się już obudzić.
Ktoś przedzierał się przez zniszczony autobus – tak, to był chyba autobus – szukając Fridy Kahlo.
Nawet przez sen Salvador poczuł mdłości. Boże, czemu ten sen musi być akurat o Fridzie, o dziewczynie, która wydawała się dla niego tak dobra, która chciała się z nim kumplować, która się o niego troszczyła? To nie tak, że życzyłby tego losu komukolwiek innego, ale wciąż poczuł, jak zabolało go serce, gdy osoba ze snu wreszcie znalazła Fridę.
Leżała na ulicy, w długiej sukience zlepionej krwią. Wydawała się nieco starsza niż Frida, którą znał Salvador, ale niewiele – miała tu może osiemnaście, dziewiętnaście lat. Za mało, żeby wyglądać aż tak martwo. Jej noga była zmiażdżona, podobnie jak jej ramię, a sposób, w jaki leżała, od razu sugerował, że ma złamany kręgosłup. Najgorsze jednak okazało się dopiero wtedy, gdy osoba ze snu w panice zaczęła odsuwać gruz z ciała Fridy, i chciała przełożyć metalowy pręt na jej brzuchu – wtedy okazało się, że pręt nie leżał na brzuchu Fridy. Był wbity w brzuch Fridy, przebił ją na wylot.
Sen już się kończył, ale Salvador wiedział – bo wiele rzeczy po prostu wiedział, bez wyjaśnienia, bez źródła – że wbrew pozorom te przerażające obrażenia nie zabiją Fridy. Przeżyje, ale spędzi całe życie w bólu, i to nie tak długie życie, bo nie dożyje starości.
Budził się z ogromnym ciężarem na klatce piersiowej – bo jak inaczej masz się czuć, kiedy dowiadujesz się, że twoja przyjaciółka przeżyje coś potwornego i dożyje może pięćdziesiątki, ale nie dłużej, i wszystkie te lata spędzi w cierpieniu? Salvador nienawidził swoich snów. Nienawidził widzieć tych rzeczy i jeszcze bardziej nienawidził wiedzieć, głęboko w sobie, że wszystko to się prędzej czy później wydarzy.
To był pierwszy tak wyraźny sen, który miał o kimkolwiek z Poszukiwaczy – chociaż ostatnio śnił o nich często. Na razie wiedział o nich jedynie często bardzo ogólne rzeczy, często wyrwane z kontekstu, nie rozumiał większości swoich snów. Wiedział, że Yayoi Kusama spędzi większość swojego życia w jednym budynku. Wiedział, że Claude Monet będzie miał ogromny ogród. Wiedział, że Mary Cassatt nigdy nie wyjdzie za mąż i nigdy nie będzie miała dzieci.
Wiedział jednak też – od niedawna – że Berthe Morisot, podobnie jak Frida Kahlo, nie dożyje starości.
Wiedział, że Manet pozostanie w jej życiu do końca, ale nie mógł rozgryźć, w jakiej dokładnie roli; ten sen był bardzo skomplikowany.
CZYTASZ
Kolekcja kilku sztuk
Short StoryNic nie może być zwyczajne, gdy znajdujesz się w szkole dla artystów, w liceum plastycznym z internatem, a Twoimi kolegami i koleżankami z klasy są najsłynniejsi twórcy ostatnich dwóch wieków, zaś uczą cię dawni mistrzowie. Nic nie może być spo...