rozdział 9.

56 1 0
                                    


Minęło pięć dni. Przez ten czas miałam dużo do roboty. Don Luciano Falcone musiał ciągle gdzieś jeździć, ponieważ ludzie Contiego wkraczali na teren Falcone, a ja musiałam go wozić. Nieraz kogoś goniliśmy, rzadko uciekaliśmy. W tym okresie w ogóle nie widywałam się z Lorenzo. Może z dwa lub trzy razy służbowo, ale nie prywatnie.

***

- Do końca dnia masz wolne - oznajmił Luciano, gdy miał już wychodzić z samochodu.

- Dzięki szefie - odparłam mając dwie dłonie na kierownicy. Brunet opuścił czarne audi, a ja wyjechałam z posesji. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc ruszyłam w stronę mojego mieszkania.

***

Gdy byłam na podziemnym parkingu zadzwonił mój telefon. Wyjęłam komórkę z moich garniturowych spodni. Dzwoniła Liliana.

- Hej Kira - od razu, gdy odebrałam usłyszałam wesoły głos brunetki.

- Cześć. Co tam?- weszłam do windy i wcisnęłam guzik z trójką.

- Tak sobie pomyślałam, że mogłybyśmy wpaść do Tori - zaczęła, a ja wyjęłam klucze z przedniej kieszeni.- Co ty na to?

- Jasne. Czemu nie - wyszłam z windy i skierowałam się do mieszkania.

- Może zrobiły byśmy pizzę?- spytała. Włożyłam klucze do zamka, gdy chciałam je przekręić, nic się nie stało. Serce mi stanęło. Czy ja nie zamknęłam mieszkania?- Kira? Jesteś tam?

- Tak, tak. Świetny pomysł...- chwyciłam za klamkę i pchnęłam drzwi.

- Co się dzieje?

- Nic, Lili. Tylko...- weszłam do środka.

Przy stole siedział mężczyzna w garniturze. Po chwili zorientowałam się, że to Lorenzo. Jak on tu wlazł? Trochę się uspokoiłam.

- Lorenzo...- odparłam, a ten się na mnie spojrzał.

- Lorenzo?- usłyszałam głos Lili w telefonie.

- Ta, muszę kończyć.

- Po prostu wiedziałam, że będziecie razem - odparła radośnie.

- Nie, Lili. Pa, widzimy się późnej - rozłączyłam się.- Co ty tu, kurwa robisz?- rzuciłam telefon na stół.

- Czekałem na ciebie, mała - wstał z krzesła i się do mnie przybliżył. Uderzyło mnie okropne gorąco, jak zawsze, gdy się co mnie zbliżał.

- Jak się tu dostałeś?- położyłam ręce na biodrach.

- Czy to ważne?- przejechał dłonią po moich włosach. Chwyciłam go za nadgarstek, aby przestał.

- Tak. Włamałeś się!- uniosłam się.

- Oj mała. Mam ochotę...- szepnął mi wprost do ucha.

- A ja nie - odsunęłam się od niego.

- Rób co ci każe!- warknął.

- Bo co!? Zamkniesz mnie jak Luciano Tori!? Wyjdź!- Wskazałam na drzwi, a on spojrzał się na mnie zdziwiony.- Znajdź sobie inną panienkę do posuwania, kiedy ci się za chce.- Oplótł palce wokół mojej szyi i przyparł do ściany. Był strasznie wkurzony. Teraz patrzył na mnie ze złością w oczach.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz