rozdział 27.

43 1 0
                                    

Ruszyłam za wkurzonym Lorenzo do czarnego, matowego audi. Moim zdaniem nie powinien tak naskakiwać na swojego brata, choć poniekąd miał trochę racji, ale Luciano jest moim szefem i robię tylko co mi karze. Wchodząc do samochodu usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Zajęłam miejsce kierowcy i biorę komórkę do ręki. Dzwonił Sam.

- Hej, Kira.- Przywitał się i od razu znów zaczął mówić.- Organizuje domówkę. Mam nadzieję, że się zjawisz.

- Tak, pewnie - wysilam się na wesoły ton. Spojrzałam na Falcone, który przyglądał mi się uważnie.- Kiedy?

- Właśnie teraz - oznajmił Barnes.

- Z takimi sprawami musisz dzwonić wcześniej, przyjacielu. Przepraszam cię, ale mam już plany.- Powiedziałam, wiedząc co obiecałam Lorenzo. Na prawdę chciałam iść do Sama, tak jak zostać z Falcone.

- No nie daj się prosić. Chyba mi właśnie nie odmawiasz?

- Dobrze już dobrze. Będę może za godzinkę - oznajmiłam.

- Do zobaczenia.- Nie widziałam go, a wiedziałam, że się cieszy.

- Gdzie się wybierasz, mała?- spytał brunet, gdy wyjechałam na drogę.- Mieliśmy spędzić razem miły wieczór, a potem całą noc.

- Daj spokój - westchnęłam.- Jeszcze będziemy mieć wiele okazji.

- Ta, nawet nie wiesz kurwa jak się wtedy tobą zajmę.- Odparł ostro i mocno zacisnął dłoń na moim udzie.

***

Odwiozłam Lorenzo do jego willi. Pojechałam późnej do swojego mieszkania, aby przebrać się w za dużą bluzę imitującą sukienkę. Rozpuściłam włosy, które opadły mi na plecy. W sumie dobrze wybrałam idąc do Sama, znowu mogłam na chwilę odpocząć od Falcone. Chwytając kluczyk od mojego fioletowego mustanga wyszłam z mieszkania.

***

- Zapraszam do środka - odparł Sam wskazując ręką z butelką piwa, abym weszła do jego domu. Lekko się uśmiechnęłam i skierowałam się do salonu, gdzie ujrzałam Rosalie, Tony'ego, Ethana i Louisa. Jak dobrze, że nie było Richarda.

- Hej - przywitałam się. Nie wiem czemu, ale Rossi'ego się tu nie spodziewałam.

- Cześć.- Rudowłosa wstała z kanapy i mnie przytuliła.

- Trochę minęło od naszego ostatniego spotkania.- Ethan podał mi butelkę piwa.

- Ta...byłam zajęta i to bardzo - mówiąc to spojrzałam na blondyna.

- Ja też - podjął brunet.- Dwa dni temu niedaleko otworzyłem warsztat samochodowy.

- O świetnie - upiłam łyk alkoholu.

- Będziesz miała gdzie naprawiać swojego mustanga - prychnął Louis.

- A ty camaro.- Odbiłam piłeczkę, a blondyn się zaśmiał.

- Gramy w butelkę?- spytała dziewczyna siadając na kanapie, a ja obok niej.

- Nie!- zaprzeczyłam równo z Louisem.

- Dlaczego? Nie dajcie się namawiać - odparł Tony kładąc szklaną butelkę na środku stolika.

- Byliśmy wczoraj na imprezie i uwierzcie, że dobrze się to nie skończyło - wybronił się Rossi, a ja pokiwałam głową.

***

Udałam się do kuchni, aby przynieść przekąski, których zabrakło.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz