rozdział 4.

72 2 0
                                    


Obudziłam się z tragicznym bólem głowy. Uniosłam się na łokciach, wtedy promienie słońca znalazły się na mojej twarzy. Rozejrzałam się wokół. Znajdowałam się w swojej sypialni. Nie pamiętam jak się tu znalazłam. Ostatnim moim wspomnieniem było to jak Lorenzo pobił Richarda. Znalazłam swój telefon w kieszeni spodni, które leżały w dolnej części łóżka. Komórka była rozładowana. Podłączyłam urządzenie, kładąc je na poduszce obok. Wyszłam z łóżka. W lustrze zobaczyłam jak koszmarnie wyglądam, a miałam na sobie tylko za dużą białą koszulkę.

Ruszyłam do kuchni. Z blatu wzięłam szklankę i nalałam do niej wody. Z powrotem ruszyłam do sypialni. Ujrzałam jak drzwi od łazienki się otwierają, a z pomieszczenia wychodzi Lorenzo. Miał na sobie tylko spodnie, przez co było widać jego umięśnioną klatę i liczne tatuaże na jego całej prawej ręce. Zrobiło mi się strasznie gorąco, a naczynie wyleciało mi z dłoni.

- Ja pierdole...- odparłam, po czym poczułam jak woda dociera do moich bosych stóp. Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony.- Czy my...?

- Nic z tych rzeczy, mała - włożył ręce do kieszeni.- Żałujesz?- uśmiechnął się, a ja pokręciłam głową.

- Po prostu nie pamiętam jak się tu znalazłam - ruszyłam z powrotem do kuchni, aby znaleźć ścierki.

- Zasnęłaś jak dziecko, kiedy wracaliśmy - Falcone omijając bałagan ruszył za mną.

- Dlatego musiałeś zdjąć mi spodnie?- spytałam biorąc szmaty. Udałam się z portem na korytarz, aby posprzątać.

- Pomyślałem, że będzie ci wygodnie.

- Och. Dziękuję za troskę - prychnęłam, po czym poczułam uścisk na ramieniu. Brunet podniósł mnie i przywarł do ściany. Spojrzałam w jego prawie, że czarne oczy. Oddech mi mimowolnie przyspieszył. Nie czekając na nic złączył nasze usta w gwałtownym, mocnym pocałunku. Z przyspieszonym oddechem Lorenzo spojrzał mi w oczy, jakby czegoś w nich szukał. Przerzucił mnie przez ramię, jak wór ziemniaków. Wywędrował do sypialni, gdzie rzucił mnie na łóżko, po czym sam nade mną zawisnął. Myślałam, że ja śnie. Wsunął rękę pod moją koszulkę, zacisnął dłoń na mojej tali. Znów złączył nasze usta już w bardziej namiętnym pocałunku. Nagle dzwoni mój telefon. Lorenzo zaczął całować mnie po szyi. Nie chciałam tego tak szybko kończyć, więc znieważyłam komórkę. Lecz ta znów zaczęła dzwonić. Zaczęłam szukać ręką urządzenia. Odwróciłam głowę i ujrzałam, że to Kilian.

- Zostaw to - mruknął mi wprost do ucha.

- Poczekaj - odparłam, mężczyzna zaprzestał składnia pocałunków na mojej szyi. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę.- K?

- Przyjedź po mnie, K. Jak najszybciej mamy być w willi dona - oznajmił, a ja westchnęłam. Lorenzo uważnie mi się przyglądał.

- Zaraz będę - rzuciłam i się rozłączyłam.- No to koniec zabawy.

- Tak łatwo cię nie puszczę, mała - pocałował mnie.

- Złaź. Twój brat mnie zabije, jeśli nie przyjadę - mężczyzna westchnął, możliwe, że widział, że mam rację. Falcone położył się na plecach obok mnie. Jednak ja szybko wstałam kierując się do szafy. Udałam się do łazienki, aby ubrać na siebie czarną koszulę i czarny damski garnitur. Gdy wyszłam z łazienki Lorenzo zapinał guziki koszuli. Po chwili obioje wyszliśmy z mieszkania.

***

Odwiozłam Lorenzo w wyznaczone przez niego miejsce, jednak nie był to jego dom. Podjechałam pod mieszkanie mojego brata i jak najszybciej ruszyłam w stronę willi dona.

- Podrzucisz nas pod szpital - oznajmił Kilian w trakcie jazdy.- Późnej jeszcze w jedno miejsce - dodał. Ciekawe po kogo jechaliśmy.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz