rozdział 11.

52 2 0
                                    


Obudziłam się, gdy Kilian zamknął za sobą drzwi od naszego pokoju. Wtuliłam się w poduszkę próbując znów zasnąć. Po długim czasie leżenia wstałam i zeszłam na dół. W salonie moja mama rozmawiała przez telefon.

- Gdzie Kilian?- spytałam jej się, lecz nie ona mi odpowiedziała.

- Tutaj - usłyszałam głos szatyna. Weszłam do kuchni, gdzie zastałam Kiliana, który leżał pod szafką z zlewem.

- Co ty robisz, K?- spytałam nachylając się nad nim.- Bawisz się w hydraulika?- zaśmiałam się.

- Bardzo śmieszne - mruknął.- Kurwa!- przeklął i wynurzył się spod zlewu. Był cały mokry.

- Kilian!- do kuchni weszła Claire.- Wyrażaj się.

- No właśnie, K - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Co ze zlewem?- spytała kobieta podchodząc do nas.

- Chciałem pomóc. Zadzwonię po hydraulika - położył dłonie na biodrach, a matka kiwnęła głową.

- Idź się przebrać, skarbie. Zrobię śniadanie.- Kilian zniknął za ścianą.

- Pomogę ci - odparłam. Razem z Claire zrobiłam kilka kanapek, po czym usiadłyśmy przy stole. Po chwili dołączył do nas mój brat.

***

Po śniadaniu Kilian zawiózł mamę do sklepu. Usiadłam na kanapie biorąc pilot do ręki. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Wzięłam go ze stolika przede mną. Dzwoniła Liliana.

- Gdzie jesteś, Kira?- spytała od razu.

- U mamy z Kilianem - oznajmiam, przełączając kanały.- A coś się stało?

- Tak. Znaczy, nie - rzuciła.- Po prostu...Lorenzo organizuje imprezę. Chce żebyś tam była.- Na jej słowa głośno westchnęłam.

- No nie wiem, Lili. Wiesz jak jest...

- Tak. Ale zrób to dla mnie, będziemy się dobrze bawić. Obiecuję - powiedziała. Gdy nic nie znalazłam, rzuciłam pilot obok siebie zostawiając jakiś kryminalny serial.

- Dobra, niech będzie - pokręciłam głową.

- Dziękuję Kira - brunetka się ucieszyła, po czym się rozłączyła.

- Cholera...- chwyciłam się za głowę. Nie widziałam co ja wyprawiam. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, a pcham się na jego imprezę.

Po godzinie drzwi od domu się otworzyły, a do środka weszła mama, za nią mój brat z zakupami.

- Zrobię obiad - poinformowała mama wchodząc do kuchni. Szatyn odstawił zakupy na stół, po czym usiadł obok mnie na kanapie.

- Lorenzo organizuje imprezę - oznajmił, a ja się na niego spojrzałam, po czym oparłam głowę o oparcie.

- Wiem - mruknęłam.

- Idziemy tam?- spojrzałam na niego zdziwiona.- Jak ty idziesz to ja idę. Jak nie idziesz, ja nie idę.

- Masz wolne?- spytałam, a on kiwnął głową. Pewnie ja też nie będę potrzebna Luciano, skoro tam będzie.- Idę. Ze względu na Lili i ciebie. Musisz się wreszcie rozluźnić.

- Ale jesteś kochana - zaśmiał się, a ja uderzyłam go w ramię.- Chodź tu - wyciągnął do mnie rękę, a ja się do niego przytuliłam.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz