rozdział 34.

44 1 0
                                    

Gdy z sali wyszli Kilian i Lorenzo od razu przy mnie znaleźli się Sam z ekipą. Było to naprawdę miłe z ich strony, że znaleźli czas dla poszkodowanej znajomej.

- Dobrze, że nic ci nie jest.- Znów podjęła Rosalie Santos. Siedziała tuż obok mnie, poczułam jak położyła dłoń na moim ramieniu.

- Ta, straciłbym moją stałą klientkę - zaśmiał się Ethan. Wszyscy wiedzieli, że ja i Louis się ścigamy, a Sam też bierze udział w motocyklowych wyścigach.

- Bardzo śmieszne, Huston.- Powiedziałam pokazując mu środkowy palec.

- To co zabieramy cię już do domu. Chyba się już dobrze czujesz - prychnął Tony, a reszta się uśmiechnęła.

- Co ten twój chłopak tak wybiegł?- spytał nagle Sam. Tylko on wiedział o mafii.

- Nie ważne.- Machnęłam dłonią, postanowiłam mu powiedzieć późnej, tylko jemu.

Nagle drzwi od pomieszczenia się otworzyły. Do środka wkroczyły dwie jebane królowe, Leslie Falcone i Olivia Vinti. Co one tu robiły?

- O boże, mój syn!- Falcone od razu dopadła do Luciano.

- Co to za cyrk?- rzuciła Vinti w naszym kierunku.- Idźcie stąd.

- A kim ty, kurwa jesteś żeby nam rozkazywać? Co?- Ethan odepchnął się od ściany.

- Ethan...- Uniosłam się na łokciach, wtedy szatynka na mnie spojrzała.

- Ty? To przez ciebie! Luke tu leży i może umrzeć!- uniosła się. Chciałam coś powiedzieć, ale miała rację.- Gdyby tylko Lorenzo szybciej znudziłby się twoją dupą, może nawet ciebie tutaj by nie było, szmato!

- Co ty do niej powiedziałaś!?- Sam uniósł się z krzesła i zbliżył się do kobiety.

- Proszę natychmiast przestać.- Do sali wkroczył lekarz.- Proszę opuścić pomieszczenie.- Wszyscy zrobili to co kazał.

- Doktorze - zaczęłam.- Chcę się wypisać.

- Nie może pani - odparł stanowczo.

- Muszę. Wypisuje się na własne żądanie - powiedziałam. Nie mogłam znosić wizyt matki Falcone i Vinti dopóki Luciano tu leży, a nie wiem ile jeszcze będzie w takim stanie.

***

Lekarz przypisał mi masę leków. Umówił się ze mną także na wiele badań. Wiem, że głupotą było wypisywać się tak wcześnie, ale musiałam. Mój stan psychiczny byłby gorszy od fizycznego. Zadzwoniłam po Lorenzo, aby po mnie przyjechał. Oj, nie był tym faktem pocieszony.

- Zrozum mnie - zaczęłam idąc za wściekłym Falcone, który niósł moje papiery. Nie miałam nawet torby, bo rzeczy które mi przywiózł miałam na sobie.- Nie wytrzymałabym codziennych ich codziennych wizyt.

- Mogłaś poprosić o inną salę, czy coś...- odparł wychodząc już ze szpitala. Skierował się do mojego fioletowego mustanga. Nie lubiłam jak ktoś oprócz mnie prowadził, ale co zrobić. Wsiadłam na miejsce pasażera, brunet na miejscu kierowcy, rzucając na tył papiery.

- Zajmę się tobą, mała - podjął po chwili jazdy. Położył dłoń na moim udzie, wtedy na niego spojrzałam.- Będziesz miała lepszą opiekę niż w szpitalu.

***

Minął dokładnie tydzień. Codziennie jeździłam do szpitala oraz brałam masę leków przeciwbólowych. Siniaki i otarcia, które miałam niemal na całym ciele prawie zniknęły. Luciano jeszcze się nie obudził. Bardzo się martwiłam, że może z tego nie wyjdzie. Wtedy to Michelle, a nie Lorenzo przejmie stanowisko dona.

ʀᴇᴘᴀʏᴍᴇɴᴛOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz